,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sławskich. Z rozciętej wargi pociekła krew. Skrzywił się. Widocz nie Alex też ma niezły sierpowy. - Usiądz, przemyję ci to. - Nie potrzebna mi pielęgniarka - powiedział, lecz usiadł posłusznie. Widocznie dłuższe przebywanie w po zycji wertykalnej przekraczało jego możliwości. - Wiem, potrzebna ci niańka. Włóczysz się po mieście, pijesz, bijesz się z bratem... - Nie odpowiadał. Słuchał jej głosu, wdychał zapach jej ciała. Dużo by dał za to, żeby KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 2 2 1 zrzędzenie Sydney trwało jak najdłużej. - Dlaczego robisz te wszystkie głupstwa? - zapytała. - Bo tak jest fajnie. - Tak, bardzo miło mieć rozciętą wargę i podbite oko. Zwłaszcza to ostatnie będzie się jutro wspaniale prezento wać. Co by twoja matka na to powiedziała? - Nic. Przylałaby nam obu. Zawsze jak Alex coś zbroi, wrzeszczy na nas obu, nie ma sprawiedliwości na świecie. - Należy wam się. Obaj jesteście siebie warci. - Spoj rzała na jego ręce. Kostki dłoni starte miał do krwi. - Zo bacz tylko, co zrobiłeś z rękami! Przecież jesteś artystą, twoje ręce to skarb! - Moja sprawa, co robię z rękami - powiedział ponuro, myśląc jednocześnie, co teraz zrobiłby z nimi najchętniej. - W porządku. A rób sobie, co chcesz, łaz po mieście, pij wódkę. Cuchniesz jak otwarta butelka. Tego było zbyt wiele dla dumy Stanisławskich. Michael podniósł się z krzesła, spojrzał na nią wyniośle i o włas nych siłach poszedł do łazienki. Po chwili usłyszała dzwięk prysznica. Przeszła do kuchni i zamyślona zaczęła wycie rać ręce. Wszystko miało być inaczej. Nie tak wyobrażała sobie to spotkanie. Myślała, że przyjdzie do niego, powie jak bardzo go kocha, a on przytuli ją, pocałuje i powie, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Zamiast tego on jest zły i pijany, a ona zrzędzi jak stara ciotka. Ale czy nie należą mu się ostre słowa? Poczuła, jak ogarnia ją gniew. Nie myśląc wiele, z całej siły uderzyła ścierką o zlew. Tak, ulżyło jej trochę. Jeszcze lepiej będzie 2 2 2 KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA walnąć czymś w ścianę. Rozejrzała się. Nie, plastyk kubek nie wystarczy, chodzi o to, żeby coś się roztrzaskało, głośno, z hałasem. Może by tak butem w talerz... W drzwiach kuchni natychmiast ukazała się twarz Mi chaela zwabionego dzwiękiem tłuczonego szkła. - Co ty wyprawiasz? - Tłukę naczynia. Schylił się, but przeleciał obok jego głowy. - Chyba zwariowałaś! Wyjeżdżasz Bóg wie dokąd, nic j nie mówisz, a potem zjawiasz się nagle i demolujesz mi i mieszkanie. - Właśnie tak. Podniósł but, przez chwilę trzymał go w rękach, jakby j mierzył odległość. Po chwili odłożył go jednak na bok. - Gdzie byłaś? Odrzuciła do tyłu włosy. - Pojechałam do Petera. | Włożył ręce do kieszeni, jakby się bał, że jeszcze chwila i ją udusi. Pokręcił głową. Sprawiał wrażenie, jakby cały alkohol wyparował z niego w jednej sekundzie. - Jedziesz sobie do jakiegoś faceta, a potem wracasz i rzucasz we mnie butami. Co ty sobie, do cholery, wy- obrażasz? - Musiałam się z nim zobaczyć, porozmawiać. - Sprawiłaś mi ból - dotknął dłonią zranionej wargi - to nic, nie o taki ból chodzi. Kiedy się z kimś biję, nie zwracam uwagi, czy boli, czy nie. Ty sprawiłaś mi inny ból. Ból, z którym nie można walczyć. Nie znoszę tego. - Michael... - Podeszła do niego, ale czuła, że jest jeszcze za wcześnie na pojednanie. - Nie chciałam cię zra- KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 2 2 3 nić. Pojechałam do Petera, bo jest moim jedynym przyja cielem. Zawsze tak było. Z rodzicami nigdy nie mogłam rozmawiać, nie byłi tacy jak twoi. Kochali mnie, oczywi ście, ale nie rozumieliśmy się zupełnie. Kupowali mi zaba wki, posyłali do drogich szkół, robili wszystko, co uważali za korzystne dla mojej osoby, ale rozmawiać mogłam tylko z Peterem. - Wytarła oczy. - Myślałam już, że go straci łam, i zle mi było z tym. Ale ciebie kocham jeszcze bar dziej, nie wiem więc, co bym zrobiła, gdybym straciła ciebie. - Zostawiłaś mnie - powiedział łagodniejszym już gło sem - nie straciłaś mnie, tylko zostawiłaś. Z własnej woli. - Musiałam go zobaczyć. %7łyłam w przekonaniu, że go skrzywdziłam, że zniszczyłam wszystko - przyjazń, mał żeństwo, miłość. Co by było, gdyby to samo przydarzyło się nam? - Podeszła do okna. - On jednak powiedział mi, że czuje się tak samo winny, że też miał wyrzuty sumienia i że cały czas sądził, że to właśnie on mnie oszukał. Nasza rozmowa wszystko zmieniła. Możemy nadal być przyja ciółmi, wiem już, że nie zniszczyłam naszej przyjazni. I że nie muszę zniszczyć naszej, twojej i mojej... - Bałem się, że nie wrócisz - powiedział po prostu, jakby cała ta przemowa nie zrobiła na nim wrażenia. - Wyjechałam właśnie po to, żeby móc do ciebie wró cić. Tym razem naprawdę, no i wróciłam. - Na zawsze? - Tak - w jej głosie był spokój i pewność. - Kiedy szłam do tego domu, słyszałam dobiegające z niego dzwięki, odgłosy życia. Za drzwiami ludzie gotowali, roz mawiali, kłócili się, dzieci śmiały się i płakały. Chcę nale- 2 2 4 KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA żeć do tego świata, chcę stać się częścią tego domu. Chcę mieć rodzinę, o której mówiłeś. Zdjęła z szyi łańcuszek. Na jego końcu wisiał zaręczy nowy pierścionek z rubinem. - Nosisz go? - Bałam się nosić na palcu, żeby go nie zgubić. Czy stale jeszcze chcesz mi go dać? Podszedł i pocałował ją, nie przestając patrzeć jej w oczy. - Już raz ci go dałem. - Ale wtedy go nie wzięłam. Zdjął pierścionek z łańcuszka, ujął jej rękę. - Wszystko miało być inaczej, nie ma muzyki... - Ja słyszę muzykę. - Nie ma świateł ani kwiatów. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|