,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jak to nie ma? - zdumiał się młynarz. - Przecież pół butelki było! Nie od razu wypiłem, na pózniej zostało. - Było, ale nie ma. Wylałam. Aż podskoczył z oburzenia. - Co takiego? Wylałaś!? Ja ci tu zaraz... Porwałby się z posłania i spuścił jej lanie, gdyby miał siły wstać. Ale od dawna już tego nie był w stanie zrobić. Pociągnął nosem płaczliwie. - Własna córka! - zaszlochał. - Własna córka niczym najgorszy wróg. Wychowałem ją, wypieściłem, a ona tak mi się odpłaca. Czy Ty to widzisz, dobry Panie Boże? Natalia kłóciła się z ojcem często, ale miała też na niego swoje sprawdzone sposoby. - Nie całkiem wylałam - oznajmiła. - Ale dam wam dopiero wtedy, jak porozmawiamy. Nie wcześniej. Młynarz westchnął z wyrazną ulgą. - Oj, to chyba aż taka zła nie jesteś - zauważył przymilnym tonem. - Jakiś szacunek do ojca jednak masz. Już myślałem, że naprawdę wylałaś. Przecież to marnotrawstwo i grzech. Nie tego cię uczyłem. Natalia wzruszyła ramionami. - Posłuchajcie, ojciec - upomniała surowo. - Posłuchajcie, bo tylko gadacie i gadacie, a nic z tego nie ma. Chcecie się napić? Podeszła do kredensu, wyjęła butelkę. Rzeczywiście wódki było w niej jeszcze niemało. Natalia napełniła szklankę i postawiła ją na stole, poza zasięgiem rąk młynarza. - Najpierw mnie wysłuchajcie - zaproponowała. - Jak mnie wysłuchacie, dostaniecie swoją flaszkę, i to na każdy dzień. Dbałam o was do tej pory, to i dalej będę. Ale trzeba coś postanowić. Wudkiewicz poprawił się w pościeli. Przeczucie mówiło mu, że córka ma coś ważnego do zakomunikowania i domyślał się, że nie będzie to dla niego dobre. - Co ty zamyślasz? - spytał, starając się nadać słowom grozny ton. - Co ty strasznego zamyślasz, Natalia? - Strasznego? - prychnęła. - Czemu strasznego? Nie gadajcie tyle, to się szybko dowiecie. Wzięła krzesło od stołu, postawiła je naprzeciw łóżka. - Ojciec - powiedziała poważnym tonem. - Tak dalej nie może być. Musicie coś postanowić, bo inaczej i dla was, i dla mnie zguba. Nie odezwał się, zaskoczony tak poważnym tonem. Przecież młyn znowu idzie dobrze. - Teraz musicie postanowić - uzupełniła Natalia. - A potem możecie pić do woli. Młyn idzie bez was, ale kto to sprawił? Ja sama. Zaś za ostatni rok, jak jesteście chory, tylko wydatki mam na was, nie dochody. - Ty smarkata! - syknął Wudkiewicz. - To zapomniałaś, co się należy ojcu?! Już zapomniałaś o przykazaniach, o wychowaniu, o wszystkim?! Wymachiwał rękami, ale Natalia siedziała nie- poruszona. Nie mógł jej dosięgnąć, o czym szybko się przekonał, zobaczył też spokój córki i opadł na poduszki. Twarz przybrała płaczliwy wyraz. Dawno już zrozumiał, że nic jej nie może nakazać, a jeśli coś chce mieć, musi poprosić. Teraz to ona była władna we wszystkim. - Nie zapomniałam - odezwała się Natalia po chwili. - Leżycie tu i sami nie wiecie, jak naprawdę jest. A jest tak, że to ja jestem teraz młynarzem. Mam pomocnika, ale to ja jestem młynarzem. Wy przez pół roku nie zarobiliście ani kopiejki, a nie wygląda na to, byście kiedykolwiek wstali. Czas już spojrzeć prawdzie w oczy... Wudkiewicz milczał ze spuszczonym wzrokiem. Rozumiał, że córka coraz bardziej zdaje sobie sprawę z przewagi i nagle odczuł strach, czy nie zechce próbować swojej siły na nim. - Może już nigdy nie wstaniecie - ciągnęła Natalia bezlitośnie. - A ja będę z wami miała krzyż Pański. Prawda, coś wam jestem winna za te wszystkie lata, to się staram jak mogę. Ale wy mi wcale nie pomagacie, ojciec. Nic a nic. - Jak ci pomogę? - zamruczał. - Wstać nawet nie potrafię... - Nie pomagacie - powtórzyła Natalia z naciskiem. - Jak dawniej krzyczycie i wyzywacie, jakbyście to nadal wy byli tu gospodarzem. A przecież nie jesteście i już nie będziecie. Myślałam, że pójdziecie po rozum do głowy i sami to zobaczycie. A wy nic, żadnej wdzięczności, żadnego szacunku za opiekę i starania. To wam powiem, że dalej tak nie będzie. Chcecie mieć opiekę, musicie się o nią postarać. Bo co się wam zdaje? %7łe za darmo będę was pielęgnować do końca życia? Na czole młynarza pojawiły się kropelki potu. - Co ty planujesz? - zapytał z niepokojem. - Co planujesz? Natalia pokazała na siebie palcem. - Za was planuję - oświadczyła. - Za was. Młyn idzie, ale do końca roku niedaleko, a i pomocnik niezadowolony, chce robotę rzucić. Umyśliłam sama iść do pana Kalinowskiego i prosić, żeby dzierżawę przedłużył. Może i przedłuży, ale trzeba zapłacić, co się należy, a ja pieniędzy nie mam. To was pytam, czy nie macie gdzie jakich rubli schowanych. Bo wybór jest tylko taki: albo dzierżawę opłacić i przedłużyć, albo pod kościół na żebry iść. - Nie mam - szepnął Wudkiewicz. - Mówiłem przecież. Natalia chyba nie spodziewała się innej odpowiedzi, ponieważ tą jakby się nie przejęła. Miała przygotowany inny plan. - Zatem trzeba zrobić tak - oznajmiła. - Za dzierżawę dacie panu Kalinowskiemu dwieście rubli z moich pieniędzy posagowych. Młynarz poruszył się niespokojnie. Pomysł nie zyskał jego aprobaty. - Jak to z posagowych? - spytał zaniepokojony. - Przecież nie wolno ruszać sumy przed czasem, inaczej strata będzie. Natalia wydawała się pogodzona z losem. - Strata już jest - zauważyła. - Jak się nie postaramy, katastrofa dopadnie nas lada tydzień. Przemyślałam i przeliczyłam wszystko sto razy, nie ma innego wyjścia. Każcie wypłacić dwieście z mojego posagu. Pójdę do pana Kalinowskiego, zapłacę co trzeba i będę prosić o przedłużenie dzierżawy. Na pięć albo i dziesięć lat. Tylko w ten sposób uratujemy młyn i naszą przyszłość. Wudkiewicz nie odpowiedział. Wargi zaczęły mu drżeć i rozpłakał się półgłosem. Natalia siedziała naprzeciw z kamienną twarzą. Wiedziała, że musi dać ojcu się wypłakać. Aatwo teraz wpadał w użalanie się nad sobą, należało to przeczekać. Patrzyła na zakurzone pelargonie na okiennym parapecie i czekała. - Jakaś ty dobra - szlochał młynarz. - Jaka dobra! Przecież to twoja przyszłość. A ty gotowa jesteś dla dobra rodziny poświęcić swój posag! Natalia wzruszyła ramionami. - Moja przyszłość? - powtórzyła. - Ona wcale nie od tego zależy, czy mam w posagu sześćset czy osiemset rubli. Co innego młyn. Jak nie dostaniemy przedłużenia dzierżawy, będzie z nami koniec. I z wami, i z moimi planami. Dlatego was pytam, ojciec: każecie posłać po pieniądze? Pewnie je w banku macie, można by poprosić kogo zaufanego, żeby przywiózł z miasta... Wudkiewicz pokręcił głową. - Zaraz, zaraz - przerwał córce, przypominając sobie, że ma jeszcze karty w ręku. - Nie tak szybko. Muszę pomyśleć. Oczy ojca zabłysły i Natalia zrozumiała, że jeszcze się nie poddał. - Napić się daj - zażądał. - Zastanowię się i jutro pomówimy. *** Rano Wudkiewicz obudził się w lepszym stanie. Gdy Natalia przyniosła mu mleka z miodem, wydawał się ożywiony. - Postanowiliście? - zapytała. Młynarz wypił mleko, odstawił kubek. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|