,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jadł płatki. Na nieszczęście nie przychodził jej do głowy żaden błyskotliwy pomysł, więc w końcu powiedziała mu, że wieczorem muszą porozmawiać. Stare, dobre odkładanie spraw na pózniej. Tylko jak długo mogła odkładać swoje plany? - Nie odjadę, póki wasz tatuś nie odzyska pamięci i będzie mógł żyć samodzielnie - zwróciła się do dzieci, delikatnie głaszcząc się po brzuchu. - Nie martwcie się, nie zostawię go w krytycznym momencie. - Jednak natychmiast przyszła jej do głowy myśl, że on już jest samodzielny. Prowadzi samochód, robi zakupy, gotuje, poszedł do pracy. Nie potrzebuje jej. Po winna więc zebrać się na odwagę i w łagodnej formie przedstawić mu swoje plany... a potem... spakować się. Siedziała wyciągnięta na sofie, próbując robić na drutach różowe ubranko, kiedy wrócił Ryder. Przez moment pomyślała, że musiało stać się coś nieprzyjemnego, ponieważ wyglądał 97 LR okropnie. Był niezwykle zmęczony, a do tego przybity. Ogarnęło ją przerażenie. A jeśli przypomniał sobie wypadek? Może już wie, że siedział za kierownicą i że ponosi odpowiedzialność za śmierć Roba? Czy usłyszał od kogoś coś, co zapoczątkowało... Zauważył ją i z jego twarzy natychmiast znikło napięcie i udręczenie. Uśmiechnął się. - Wyglądasz zachwycająco - rzekł, - Co się stało? - Odłożyła druty, włóczkę i podręcznik. Próbowała wstać, ale czynność ta sprawiała jej już dużą trudność. Ryder podał jej rękę i pomógł podnieść się z sofy. - Nic. - Kłamca. - Naprawdę nic - pokręcił głową. - Jesteś dzisiaj piękna. - Pochylił się i pocałował ją w czoło. - Bardzo ponętna w tym stroju do ćwiczeń. - Jestem zwyczajną femme fatale, a ty próbujesz zmienić temat. - Dlaczego tak sądzisz? - Widziałam twoją twarz, kiedy wszedłeś. - Nie chcę zawracać ci głowy, Amelio - westchnął. - Musisz oszczędzać siły dla siebie i dla dzieci. - Ależ bardzo proszę, zawracaj mi głowę - rzuciła lekko, starając się nie okazać, jak bardzo była zdumiona tym, że Ryder pomyślał najpierw o niej. potem o sobie. Ale dlaczego miałaby się dziwić? Człowiek, który stał przed nią, nie był egoistą, przynajmniej nie teraz. - Czy nie chciałaś mi czegoś powiedzieć wieczorem? - To może poczekać. Ciągle się wahał, ale przymilnie pochyliła głowę, zachęcając go tym gestem do zwierzeń. - Dziś dostałem lekcję, co to znaczy być Ryderem Hoganem - powiedział w końcu. - Mogłem z bliska i osobiście przyjrzeć się człowiekowi, którym jestem. - Westchnął głęboko i skrzywił się. Znów na jego twarzy widniał niepokój, zniechęcenie, niesmak. Opuścił wzrok i pochylił ramiona. Amelia zapragnęła go pocieszyć. - Co dzisiaj odkryłeś o sobie? - Pogłaskała go po policzku. 98 LR - Odkryłem, że jestem człowiekiem bez zasad moralnych. Odkryłem, że zrobię prawie wszystko dla pieniędzy. Jestem kanciarzem, Amelio. Z niczego w mojej karierze nie mogę być dumny. Gdyby nie chodziło o ciebie i o dzieci, nie miałoby sensu, żebym odzyskiwał pamięć. - Objął ją i oparł podbródek na czubku jej głowy. - Teraz wiem, dlaczego chciałaś mnie opuścić - wyszeptał w jej włosy. Przytuliła się do niego. Potrzebowała go od tak dawna, a był dla niej nieosiągalny. W tym momencie pragnęła tylko jednego - być z nim, z tym czułym, wrażliwym mężczyzną, świadomym własnych wad, a jednak twardym jak skała. W tej chwili nie opuściłaby Rydera za nic na świecie. 99 LR ROZDZIAA DZIEWITY Zimny wiatr rozwiewał wstęgi wodorostów po plaży i zdmuchiwał pianę z wierzchołków fal. Amelia odgarnęła włosy z twarzy. Pożałowała, że nie włożyła kurtki z kapturem. Kiedy Ryder powiedział jej, że chce się przejść, sadziła, że ma na myśli spacer niedaleko domu. Nie przypuszczała, że zechce zejść na brzeg oceanu. Jak zahipnotyzowany patrzył w stronę rozległego horyzontu. Słońce wisiało nisko, pokrywając niebo pomarańczowymi i fioletowymi smugami, zalewając wszystko ciepłymi barwami. W końcu odetchnął głęboko i uśmiechnął się do Amelii, W jego oczach ciągle krył się niepokój. - Czy zawsze kochałem ocean? - spytał. Prawda była taka, że wolał zatłoczone restauracje i hałaśliwe nocne kluby. Ale to dawna prawda, teraz nie miała znaczenia. - Ważne, czy teraz go kochasz? - odpowiedziała pytaniem. - Tak - odparł bez namysłu. - Daje mi znowu chęć do życia. Wobec tego ogromu moje problemy to drobnostka. Wziął ją za rękę i poszli wzdłuż brzegu, blisko przybrzeżnych fal, po twardym piasku. Powietrze przesycał zapach wodorostów i soli, w górze krzyczały mewy. Zciskał jej dłoń tak mocno, jak rozbitek linę ratunkową. Zastanawiała się, co takiego zaszło w jego biurze, że tak nim wstrząsnęło. Nie wiedziała, jak długo szli, ale chłód zamienił się w zimno, a wiatr w mgłę. Zapadała noc. Amelia zadrżała. Ryder przystanął i objął ją ramieniem. - Byłem już tutaj. - Pamiętasz tę plażę? - Czy myślałaś kiedykolwiek, czym jest pamięć? - Spojrzał na [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|