, Damy z Bath Swan Susan 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Może przecież spotkać dziś ważnego młodego człowieka. Prawda,
Kocurku?
 Chyba tak.  Pochyliłam się, by ukryć się przed jego wzrokiem, i
połknęłam kolejną aspirynę. Czułam się, jakby moje plecy były
jednym napiętym mięśniem. Marzyłam o tym, by móc strząsnąć z
siebie ten ból, tak jak Sal wytrzepywała piasek z plażowego ręcznika
Morleya.
 Poczekaj chwilkę i posłuchaj.  Podwójny podbródek zatrząsł się
ponownie.  Gdy patrzysz na kwiat szczeci, zdaje ci się, że do niczego
się nie nadaje, bo jest pokryty szczecinami. A to właśnie te szczeciny,
które wydają się tak bezużyteczne, stosuje się do czesania tkanin.
Przejechaliśmy przez bramę. Kiedy mijaliśmy małą stróżówkę przy
lodowisku hokejowym, wujek wreszcie przestał gadać. Tak jak ja gapił
się na budynki i rozległe, trawiaste boisko, na którym chłopcy w zbyt
obszernych, niebieskich swetrach rzucali się na siebie jak zawodowi
piłkarze, których Morley często oglądał w TV. Zupełnie przestałam
oddychać. Za nami cichły odgłosy wielkomiejskiego ruchu ulicznego i
słyszałam ćwierkanie ptaków w drzewach rosnących wzdłuż długiego
podjazdu. Wujek zatrzymał się dokładnie przed głównym budynkiem.
Z bliska sześciopiętrowa wieża zegarowa wyglądała tak okazale i
bogato jak Wieża Pokoju w Ottawie2. Na szerokich, kamiennych
schodkach, pomiędzy dwiema grubymi greckimi kolumnami tłoczyły
się dziewczyny w płaszczach z wielbłądziej wełny i futrach z szopa.
Nogi troszkę im się uginały, jakby pierwszy raz w życiu miały na sobie
buty na wysokich obcasach. Ale nawet z tym głupim kroczkiem
wyglądały olśniewająco. I były lepiej ubrane niż ja. Miałam na sobie
granatową sukienkę, w której chodziłam do kościoła, i zwykłe czarne
buty na niewysokich koturnach. Tylko dla dziewczyn spoza internatu
stwierdzenie  strój wieczorowy nie obowiązuje" oznaczało, że można
założyć wysokie obcasy.
 Czy one nie są troszkę za młode na takie buty?  zapytał wujek.
2Wieża Pokoju  wieża zbudowana na cześć Kanadyjczyków, którzy zginęli w pierwszej wojnie światowej, po latach stała się symbolem
zaangażowania Kanady w sprawy pokoju między narodami.
 Takie teraz są czasy, Winnie. Wszystkie zakładają wysokie obcasy
 ciotka uśmiechnęła się.
Z przerażeniem spojrzałam na swoje stopy. Mimo dwóch
dodatkowych podeszew, które przymocowali mi w sklepie
obuwniczym do prawego buta, przy chodzeniu nadal pochylałam się w
jedną stronę. Każdy z tych cholernych chłopaków od razu to zauważy.
 Jak już mówiłem, Kocurku, do czesania wełny nie wymyślono nic
lepszego  wujek wrócił do swej opowieści.
Jęknęłam, a ciotka powiedziała zniecierpliwionym tonem:
 Winnie, na litość boską. Daj jej spokój.
 Za momencik, Margaret. Pozwól mi tylko skończyć. Widzisz,
Mary Beatrice, jeśli będzie ci się wydawać, że nie ma zajęcia, do
którego byś się nadawała, przypomnij sobie tę historyjkę i spytaj samą
siebie: Co mam w sobie szczególnego? Twoja ciotka, na przykład,
zadawała sobie to pytanie, gdy była dziewczynką. A teraz wie, że to, co
robi najlepiej, to właśnie zajmowanie się mną.
 Wystarczy, kochanie. Baw się dobrze, Mary Beatrice.  Ciotka
otworzyła mi drzwi.
Kilka dziewczyn spojrzało na nas. Miałam nadzieję, że nie zobaczą, z
kim przyjechałam. Ciocia i wujek wytoczyli się z samochodu i
odprowadzili mnie do szkoły. Ciotka miała na sobie ciężki brązowy
płaszcz z wykończeniem z filcu dopasowanym do filcowego
kapelusza. Stopy w butach na niskich obcasach stawiała ostrożnie
jedną za drugą, jakby spodziewała się, że ziemia w Kings College
rozstąpi się pod nią jak cienki, wiosenny lód. Wuj był bez płaszcza, na
głowie miał fedorę, jak Morley. Czarna marynarka marszczyła się na
brzuchu, tworząc liczne fałdy i zagłębienia. Wymamrotałam słowa
pożegnania, po czym powlokłam się po schodach i dalej do
przestronnego, wyłożonego marmurem hallu. Na ścianach wisiały
srebrne miecze z liśćmi klonu i kawałki wyblakłego materiału
upamiętniające rolę, jaką szkoła odegrała podczas tłumienia powstania
w Górnej Kanadzie3.
Już przy wejściu minęłam naturalnej wielkości portret Królowej
Elżbiety i jej męża, księcia. Nazywano go Dostojnym Gościem i
właśnie na jego cześć wydawano obiad, mimo że wrócił już do Anglii
3Powstanie w latach 1837-39, antybrytyjskie, zostało stłumione, ale zmusiło Wlk. Brytanię do przeprowadzenia reform i przyznania
Kanadzie samorządu.
i zajmował się swymi książęcymi zajęciami. Nie był tak przystojny
jak prezydent Kennedy, ale w eleganckim ciemnym garniturze
wyglądał dużo przyjemniej od królowej, która kulawo trzymała ręce na
przedzie srebrnej sukni, jakby miała złamany palec. Podążyłam za
dziewczynami do salonu prawie tak dużego jak nasza sala gimna-
styczna. Pod ścianami stały ciężkie fotele, które wyglądały, jakby nikt
nigdy na nich nie siedział, lśniące mahoniowe bufety i lampy na
małych stolikach. Natychmiast rozejrzałam się za najważniejszym 
za jedzeniem. Zauważyłam wykrochmalone białe obrusy na bufetach, a
na nich srebrne tace pełne faszerowanych jajek, galarety i mojego
ulubionego kurczaka po królewsku w cieście. W naszej szkole też nam
to dawali. Było całkiem niezłe, tyle że gorący kurczak często
rozpuszczał galaretę. Szłam, powłócząc nogami. Gdy brałam kolejną
aspirynę, zauważyłam kilku chłopców z Kings College w szarych
flanelowych spodniach i krawatach w niebiesko-białe zygzaki.
Przyglądali mi się. Byłam przekonana, że patrzą na moje ramię. Kiedy
zaczęli szeptać między sobą, moje głupie Mysie serce stanęło, jakby
ktoś wyjął wtyczkę z gniazdka. Alicjo, nie bierz tego do siebie,
pomyślałam. Te snoby nie są warte paznokcia na twoim małym palcu.
Ale byłam pewna, że mi nie uwierzyła. Miałam właśnie wziąć jeden z
porcelanowych talerzy, kiedy tęga kobieta w białym uniformie o
wyglądzie pielęgniarki kazała mi poczekać na zaproszenie. Okropnie
zawstydzona przemknęłam obok grupy chłopców i dziewcząt
czekających, by uścisnąć dłoń mężczyzny o twarzy podobnej do
czaszki. Stał na końcu rzędu nauczycieli i nauczycielek. Domyśliłam
się, że to zastępca gubernatora, który często występował zamiast
księcia. Wiele dziewcząt miało białe rękawiczki. Kiedy podawał im
rękę, dygały. Nagle ktoś zawołał mnie po imieniu. Ismay i inne
dziewczyny z naszego internatu siedziały na długiej, obitej zieloną
skórą kanapie przy udającym jaskinię kominku. Sierżant przywiózł je
autobusem. Podeszłam szybko, ucieszona widokiem Ismay. Usiadłam
koło moich biednych koleżanek na jednym z ogromnych foteli.
Zbiłyśmy się w kupkę jak duszyczki idące na zatracenie, szepcząc
między sobą i patrząc z zazdrością na dziewczyny w pończochach,
butach na wysokich obcasach, sukienkach koktajlowych do kolan lub
dopasowanych wełnianych kostiumikach, przechadzające się wśród
tłumu z pewnością siebie dorosłych kobiet.
Nagle w stronę naszej grupki pomachała ręką szczupła kobieta, ta,
którą widziałam po raz pierwszy, gdy Tory złamała nogę. Wyglądała
jak cudowna syrena o blond włosach. Miała na sobie kostium Chanel z
lamówką i wielkie okulary przeciwsłoneczne w oprawce w kształcie
motyla. Podniosłyśmy się niezręcznie.
 Och, kochanie! Cudownie! Wreszcie cię spotykam! Spojrzałam na
dziewczyny, by zobaczyć, kogo miała na myśli. Zaraz potem różowe,
rybie usta połaskotały mnie w policzek.
 Nie masz pojęcia, jaka jestem ci wdzięczna, że pomogłaś Tory,
gdy zdarzył się ten wypadek. To moje ukochane dziecko. Chociaż nie
chce przestrzegać diety!
 Diety?  zapytałam głupio.
 O tak, kochanie! Nie można być ani zbyt bogatą, ani zbyt szczupłą.
No, gdzie ten dzieciak? Halo! Tutaj! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl