,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ukazywały się raz po raz, jakby w uśmiechu. Przy tym drżał cały, nie tak, jak się drży z zimna lub z osłabienia, ale tak, jak wibruje silnie napięta struna. Postanowiłam zapytać, co mu jest, bo nikt oprócz mnie nie urobiłby tego. 92 - Czy usłyszał pan jaką dobrą nowinę? - zapytałam. - Wygląda pan niezwykle ożywiony! - Skąd by do mnie przyszła dobra nowina? To głód mnie tak podnieca, a jednocześnie nie mogę jeść. - Tu jest obiad. Może by pan go zjadł. - Teraz nie! - mruknął pośpiesznie. - Zaczekam do wieczora. I, Nelly, raz na zawsze proszę cię, usuń mi sprzed oczu Haretona i tamtą. Nie chcę nikogo widzieć, chcę być tutaj sam. - Czy znów coś zrobili, że ich pan stąd wyrzuca? - spytałam. - Dlaczego jest pan taki dziwny? Gdzie pan był dzisiaj w nocy? Nie pytam przez próżną ciekawość, tylko... - Pytasz przez okropnie próżną ciekawość - przerwał ze śmiechem. - Mimo to odpowiem ci. W nocy byłem na progu piekła, dzisiaj zaś zbliżam się do nieba. Nie odrywam od niego oczu: dzielą mnie odeń zaledwie trzy stopy. A teraz idz już sobie, idz! Nie zobaczysz i nie usłyszysz nic strasznego, bylebyś zaniechała wścibstwa. Zamiotłam przed kominkiem, wytarłam stół i wyszłam zaniepokojona jeszcze bardziej. Do wieczora siedział w dużej ba wialni. Nikt mu nie przerywał samotności. O ósmej, choć nie wzywana, uznałam za stosowne zanieść mu świecę i kolację. Stał przy otwartym oknie, oparty o framugę, ale nie patrzył w ogród, tylko w mroczną głąb pokoju. Ogień wygasał już na kominku, a pokój wypełniało łagodne, wilgotne powietrze chmurnego wieczoru. Wśród głębokiej ciszy słychać było nie tylko szum potoku w dolinie, lecz i plusk wody spływającej po kamykach i między gniazdami. Na widok wygasłego ognia mruknęłam coś z niezadowoleniem i zaczęłam zamykać okna jedno za drugim, aż doszłam do tego, przy którym stał Heathcliff. - Czy mam je zamknąć? - zapytałam, żeby go obudzić z zadumy, bo stał bez ruchu. Zwiatło świecy w tej chwili padło mu na twarz. Och, panie Lockwood, nie umiem wcale wypowiedzieć, jak straszliwie się przeraziłam na widok jego twarzy. Te głębokie, czarne oczy! Ten uśmiech, ta widmowa bladość! Wydawało mi się, że to nie pan 93 Heathcliff, lecz upiór, ze strachu świeca zadygotała mi w ręku, nachyliła się ku ścianie i zgasła; zostaliśmy w ciemnościach. - Owszem, zamknij - odpowiedział zwykłym głosem. - Jakaś ty niezgrabna! Czemu tak pochylasz świecę? Pośpiesz się i przynieś drugą! Wybiegłam głupio wystraszona i powiedziałam do Józefa: - Pan każe ci przynieść świecę i rozpalić na nowo ogień. Samą nie odważyłam się wejść tam raz jeszcze w tej chwili. Józef nabrał trochę żaru na łopatę i poszedł. Ale wrócił natychmiast z łopatą w jednej ręce, a tacą z kolacją w drugiej. Powiedział, że pan idzie spać i że będzie jadł rano. Słyszeliśmy, jak wchodził po schodach; nie wszedł do swego pokoju, lecz skręcił do tego z dębowym łożem. Okno jest tam dość szerokie, aby każdy mógł przez nie wyjść. Wpadło mi więc na myśl, że może planuje nową wycieczkę nocną w tajemnicy przed nami. Czy to upiór, czy wilkołak? - dumałam, bo czytałam nieraz o tych ohydnych, wcielonych demonach. Zaczęłam sobie przypominać, jak go doglądałam w dzieciństwie, jak w moich oczach wyrastał na młodzieńca, i przeszłam myślą prawie całe dalsze jego życie. Nie byłoż więc absurdem i głupotą poddawać się takiemu uczuciu trwogi? Ale skąd on się wziął, to małe, czarne stworzenie, przygarnięte przez dobrego człowieka na jego zgubę, na nieszczęście jego rodu? - szeptał przesąd, gdy ogarnięta drzemką zapadałam w mrok nieświadomości. Na pół we śnie męczyłam się nad wynalezieniem dla niego stosownego pochodzenia i znów jak na jawie snuły mi się jego dzieje, ponuro jakoś zmienione, aż doszłam do wyobrażenia jego śmierci i pogrzebu: tyle tylko z tego pamiętam, że polecono mi wymyślić napis na, pomniku grobowym i że radziłam się w tej sprawie grabarza. Ponieważ zmarły nie miał imienia i nie mogliśmy podać wieku, zmuszeni byliśmy ograniczyć się do jednego słowa: Heathcliff . To się istotnie sprawdziło. Jeżeli pan wstąpi na cmentarz, przeczyta pan na jego nagrobku tylko jedno słowo: Heathcliff i datę jego śmierci. Zwit przywrócił mi poczucie rzeczywistości. Wstałam i gdy tylko się rozwidniło, zeszłam do ogrodu, aby sprawdzić, czy nie ma śladów stóp pod oknem. Nie było. 94 Nocował w domu - pomyślałam - i dziś zapewne będzie zdrów . Jak zwykle przygotowałam śniadanie dla domowników, ale kazałam Katy i Haretonowi, żeby się pospieszyli i zjedli, zanim pan zejdzie, bo jakoś długo nie schodził. Woleli jeść na powietrzu pod drzewami, więc postawiłam im tam stoliczek. Gdy weszłam z powrotem, zastałam pana Heathcliffa na dole. Rozmawiał z Józefem o sprawach gospodarskich: wydawał jasne, drobiazgowe rozporządzenia, lecz mówił bardzo szybko, ciągle odwracając głowę, i miał na twarzy ten sam wyraz dziwnego [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|