,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podniosłem, by potworka obejrzeć z bliska. __ Cziczibe! Cziczibe! wołały dzieci ostrzegająco. __ Zła! wdał się Victor. Ona bardzo zła! Miałem się na baczności, bo wojownicza mrówka bynajmniej nie ukrywała swoich niezacnych zamiarów. Wznosiła tułów i głowę, żuchwami wściekle krajała powietrze i czy mi się wydawało, jak gdyby nawet z rozjuszenia syczała. Osłupienie i niemal lęk wywoływał wybuch tak nadmiernej energii, nieproporcjonalnej do małego, bądz co bądz, ciałka owada i do potrzeby chwili. Dziesiąta część tej wściekłości wystarczyłaby, ażeby ostrzec domniemanego wroga. W paradoksach przyrody można się z kretesem zgubić: owa ^eoponera, jak uczeni nazwali złośnicę, od której ukąszenia człowiek podobno wył z bólu i tygodniami się leczył miała swego ptaszka, 'który nic sobie nie robił z jej furii ani z jadu. Wszystkie stworzenia bały się jej jak diabła, była dla nich rozszalałym tygrysem, ale nie dla owego ptaszka. Mrówka pieniła się i straszyła go, i chciała kąsać, a ptak brał ją bezceremonialnie w dziób i przyjemnie zjadał smakołyk. Na Matyska przychodziła kryska. Gałązkę z czarną pasjonatką rzuciłem w gąszcz i wędrowaliśmy dalej. ż 58 Ostronosek Mieszkańcy Mutum Parana powszechnym u kabokli i Indian zwyczajem trzymali wiele oswojonych zwierząt z lasu. Więc gdy wyszliśmy spacerem na główną ścieżkę osiedla, wnet przyłączył się do nas młody ostronosek, który wybiegł z chaty. Był to wesoły urwis i figlarz nad figlarze. Ni to, ni sio, ni kuna, ni jamnik; ni szczur, ni świnia; ni pokraka, ni gladysz; ni wyrodek, ni goguś; ni Kydryński, ni Niemen, a raczej wszystko to razem wzięte, do kupy złożone w zwierzątku, które nazwać by można śmieszną parodią poronionego niedzwiadka. W istocie nauka umieściła ostronosa gdzieś na chybotliwym pomoście między plemieniem szopów praczy a rodziną niedzwiedzi. Ostronosy znałem od niepamiętnych czasów i rozkosznym wesołkom oddałem doszczętnie swe serce, tak samo zresztą jak wszyscy mieszkańcy Ameryki Zrodkowej i Południowej. Trzpioty, zawsze do figli skłonne, rozśmieszały ludzi dwoma komicznymi częściami ciała: wydłużonym, wąskim nosem, ogromnie ruchliwym i wścibskim, oraz dużym, puszystym ogonem, trzymanym sztywno do góry, gdy zwierzak chodził lub biegł: wtedy przedziwnie przypominał chorążego z uroczyście niesioną chorągwią w czasie pochodu w dniu narodowego święta. Więc gdy ostronosek wyskoczył ku nam niby kula wesołości, złapałem go za kark i przyjaznie podniosłem, głaszcząc po miękkim futerku. On tych ludzkich pieszczot piekielnie nie lubił i starał się gryzć mnie jak wściekły, a zęby miał diablo ostre - ale gdy go puściłem, wcale nie uciekał. Pełen uciesznego humoru i żartobliwych wyskoków dalej nam towarzyszył aż do samej rzeki: miał gagatek niezniszczalną pogodność duszy i rzadki dar niebrania niczego nikomu za złe. Był to hedonista i żartowniś, jakich mało na naszej ziemi, ale o kilkadziesiąt kroków dalej co za biegunowe przeciwieństwo! Siedziała tam dziewczynka, mając małpkę kapucynkę na łonie, a ta kosmata biedula czterołapna przez cały dzień nic tylko narzekała i biadoliła, popłakując na swój sposób. Nawet gdy ludzie przemawiali do małpki pieszczotliwie albo dawali jej banany, ona, jedząc jak z łaski, nie przestawała lamentować. Radziłem dziewczynce, żeby to półtora nieszczęścia, może beznadziejnie chore, puściła do lasu na wolność, ale 59 podobno małpka nie chciała uciekać i wolała swój weltschmerz wylewać na łonie ludzkiej istoty. Budziła współczucie, o co jej może chodziło, i był to przejmujący kłębek smutku, ale gdy to niebożę częściej widziałem i poznawałem jego wymowę, utwierdzałem się w przekonaniu, że małpka ukrytą przyjemność czerpała ze swych skarg i zawodzeń. Frapującą przyjemność, nieobcą wielu ludziom. Surucusu jest straszny Czy wiecie zaśmiał się V'0W:0 że w tej puszczy są małpy o dziwnych zwyczajach, tak bezczelne wobec ludzi, że trudno w to uwierzyć... Owe gogo de solo, jak okoliczni kabokle nazywali ten gatunek małp, nie były duże, ale żyły w licznych stadach, i gdy spostrzegały ludzi, starały się ich atakować. Wszystkie dzikie zwierzęta, nawet wielkie drapieżniki, zazwyczaj unikały człowieka, bestii najgrozniejszej, natomiast gogo de solo przeciwnie: miotane niezrozumiałą nienawścią [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|