, Guareschi Giovanni Rodzinka 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pasionaria westchnęła.
- No tak, ale zawsze mówi biedaczka, że lepiej byłoby, gdyby się wcale nie ożeniła.
Spojrzałem na nią groznie, ale wcale się nie speszyła.
- Ja chcę męża czystego, ładnie ubranego i żeby nie krzyczał jak wariat, i żeby
przynosił do domu kwiaty, i mówił proszę cię, moja droga - jak pan
Luigi. Ale jego żona miała posag, wiem, bo ona zawsze to mówi twojej żonie i jeszcze
jej pokazuje bieliznę i suknie, i srebrne nakrycia, i taką skrzyneczkę z różnymi rzeczami ze
złota i tak dalej.
Wypowiedziawszy to wszystko, Pasionaria usiadła na schodku.
- Teraz mi jest potrzebne morze - powiedziała ze zbolałą miną. - Ale co robić? Zawsze
trzeba zależeć.
No trudno! A jak się naprawdę pochoruję i położę do łóżka, to co będzie?
Przerwałem na chwilę robotę.
- Zamiast przysłuchiwać się rozmowom matki
- powiedziałem surowo - lepiej czytałabyś swoje książki.
- Nic mnie już nie bawi - westchnęła. - A zresztą nawet z książkami i z karmelkami, i
z tym czymś takim ładnym, w co się dmucha, a ono robi się długie i gwiżdże, i z powrotem
się kurczy, zawsze człowiek od kogoś zależy.
Chcąc przeciąć tę niemiłą dyskusję, wyjąłem z kieszeni wszystkie drobne, jakie tam
znalazłem, i wręczyłem je Pasionarii. Pieniądze zostały przyjęte jako zaliczka na posag, a
Pasionaria rozpogodziła się.
Zabrałem się znów spokojnie do pracy, ale po chwili zadzwięczał dzwonek i ukazała
się jasnowłosa dziewczynka, bardzo elegancko ubrana. Pasionaria robiła honory domu. Kiedy
znalazły się koło mnie, objaśniła:
- To jest nasz wóz: teraz jest brudny, ale jak go umyć, robi się prześliczny.
- A ten, to twój ojciec? - zapytała przyciszonym głosem blondyneczka.
- Nie, tatusia nie ma w domu - odpowiedziała
Pasionaria. - To jest nasz szofer.
- My także mamy szofera - oznajmiła blondyneczka. - Ale nasz ma mundur z masą
guzików i czapkę z błyszczącym daszkiem. Bardzo dobry kierowca.
- Nasz też jest doskonały - odparła z wielką pewnością siebie Pasionaria. - Dostał
medal w Paryżu.
Wiadomość wywarła na blondyneczce duże wrażenie. Popatrzyła na mnie z
widocznym respektem.
- Złoty medal, taki wielki - dodała Pasionaria, na co blondyneczka szeroko otwarła
oczy z podziwu.
Jako ojciec poczułem się raczej marnie, natomiast jako kierowca byłem podniesiony
na duchu tak dalece, że zrezygnowałem z pomyślenia tych różnych rzeczy, jakie pomyślałby
niewątpliwie w podobnych okolicznościach normalny ojciec. A to między innymi i z tej
przyczyny, że jako ojciec jestem w ogóle raczej anormalny.
Kiedy ceremonia dobiegła końca i blondyneczka zbierała się do odejścia, Pasionaria
przybiegła do mnie.
- Trzeba by odwiezć do domu moją przyjaciółkę
- zakomunikowała mi dyskretnie, na co ja równie dyskretnie odpowiedziałem, żeby
sobie to wybiła z głowy.
Ale po chwili sumienie kierowcy wzięło górę. Umyłem ręce, oczyściłem ubranie,
włożyłem marynarkę i zajechałem przed furtkę.
- Odwiedz mnie znowu, jak będziesz miała chwilę czasu - rzekła uprzejmie
Pasionaria, kiedy blondyneczka wsiadała do wozu.
Wsiadła, a ja zamknąłem drzwiczki.
- Nie zrób mi wstydu - szepnęła mi Pasionaria.
Podczas jazdy blondyneczka wszczęła ze mną rozmowę:
- Naprawdę dostałeś w Paryżu złoty medal?
- O, tak. Duży medal.
Zapytała mnie jeszcze, jak tam jest w Paryżu, i pytała o różne rzeczy, a ja na
wszystkie odpowiadałem wyczerpująco ku jej całkowitemu zadowoleniu.
Zajechawszy na miejsce wysiadłem i otworzyłem drzwiczki.
- Zaczekaj troszeczkę - powiedziała blondyneczka i wbiegła do domu.
Wróciła po chwili z kawałkiem tortu i dużym jabłkiem.
- Coś mi się zdaje, że twoi państwo są niedobrzy i dają ci mało do jedzenia -
powiedziała.
Podziękowałem i ruszyłem z powrotem. Potem, w domu, posprzeczaliśmy się, bo
Pasionaria zażądała połowy kawałka tortu.
- Gdyby nie ja, nie dałaby ci wcale napiwku twierdziła.
Mnie, rzecz jasna, nie chodziło o podział tortu tylko o szacunek należny rodzicom ze
strony dzieci i o niesławę, jaką okrywa się dziecko zapierające się własnego ojca. W spór
wtrąciła się Margherita stając po mojej stronie. Wówczas Pasionaria wyjęła z kieszeni garść
drobnych, które jej przedtem dałem, i cisnęła je na kolana Margherity.
- Zabierz sobie posag swojego męża! - wykrzyknęła. - Ja się obejdę.
Uciekła z płaczem, a my z Margheritą podzieliliśmy kawałek tortu między siebie.
Pisanie na murze
JXiedy się zawiera jakąś umowę, trzeba to robić niesłychanie drobiazgowo,
sprecyzować każdy najmniejszy szczegół, unikając w sposób jak najbardziej absolutny
wszelkich ogólników; inaczej naraża się człowiek na fatalne niespodzianki.
Pasionaria zobowiązała się wobec mnie zachowywać w pewien określony sposób
przez pewien określony czas: ja ze swej strony zobowiązałem się, niestety całkowicie
ogólnikowo, że dostanie ode mnie piękny prezent , a jaki, mieliśmy to wspólnie ustalić.
Pasionaria dotrzymała obietnicy w całej rozciągłości; ja zaś zadeklarowałem gotowość
dopełnienia mego zobowiązania. Zaproponowałem, żeby mi wyjawiła swoje życzenia albo
przynajmniej pomogła mi się w nich zorientować. Pasionaria wypowiedziała się jasno i
kategorycznie:
- Chcę pisać na murze białym pędzlem.
Kiedy wracam wieczorem do domu, nie zostawiam swoich zasad demokratycznych za
drzwiami, jak to czyni wielu ojców rodziny, którzy w życiu publicznym są wzorem
liberalizmu, u siebie natomiast srogimi dyktatorami. W moim domu rządzę oczywiście ja, ale
decydują inni, gdyż i tu liczę się za jednostkę, a zatem troje pozostałych stanowi
zdecydowaną większość.
Nie powiedziałem więc nie ! i ograniczyłem się do poszukania honorowego
kompromisu: dostarczę kubełek białej farby i pędzel, ale także duże arkusze papieru i kartonu,
na których można będzie pisać.
Pisanie na murach jest, skądinąd, sabotowaniem dzieła odbudowy. Podobnie jak
Republika chroni piękno krajowego pejzażu, ojciec rodziny ma obowiązek chronić pejzaż
domowy.
- Ale ja chcę pisać na murze - trwała przy swoim
Pasionaria.
Jakkolwiek z punktu widzenia urzędu stanu cywilnego Pasionaria jest dziewczynką w
wieku lat sześciu i pół, to pod wielu innymi względami jest człowiekiem, w pełnym sensie
tego słowa. Posiada charakter, poczucie godności oraz poglądy, może o niewielkim zasięgu,
ale zdumiewająco sprecyzowane.
W dalszym ciągu próbowałem znalezć kompromis: zaproponowałem mury piwnicy.
- Ja chcę pisać białym pędzlem na murze na zewnątrz, nie w środku - odpowiedziała
Pasionaria.
Stanęły mi przed oczyma cudownie czyste zewnętrzne mury naszego domku i
zatroskałem się; ale potem pomyślałem, że jeżeli odpowiednio rozrzedzę wapno i zmyję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl