, LCS 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świetnie rozumiała, że z punktu widzenia Jima wcale nie chodzi o urodę, tym bardziej więc
zrobiło jej się żal matki, która chyba nie miała już nic do powiedzenia w tym układzie. Zwróciła
uwagę, że ilekroć wspomniała o matce, ojciec półgłosem wymieniał jakieś uwagi z Liz albo
kwitował to uśmiechem czy znaczącym spojrzeniem, przez co odeszła ją całkiem ochota do
rozmowy o niej. Zdarzyło się więc kilka razy, że zaczynała coś mówić, ale zaraz urywała w pół
zdania, ponieważ większość z jej wypowiedzi musiała dotyczyć także matki.
Liz zaczęła ziewać i Clemmie zyskała nadzieję, że pójdzie do łóżka, a ona będzie wtedy
mogła usiąść na sofie obok Jamesa, żeby wziął ją za rękę w ten swój specjalny sposób, pogłaskał
po ramieniu i popatrzył jej prosto w oczy z tym samym wyrazem, co kiedyś. Ale Liz nie poszła
do łóżka, tylko zamknęła oczy i oparła mu głowę na ramieniu, co Clemmie także chętnie by
uczyniła, a on objął ją i zaczął głaskać po ramieniu. Nawet gdy przedstawiała ojcu najbardziej
ekscytujące nowiny o finałach zawodów gimnastycznych, on nadal głaskał ją po ramieniu. Tylko
patrzył na Clemmie, lecz kochał Liz.
Dlatego ją znienawidziła.
 Jak wypadły chrzciny?  zapytała mama Sarah następnego dnia, kiedy wyjeżdżały krętą
drogą ze wsi ich dużym rodzinnym samochodem.
Clemmie popatrzyła na odbicie jej uśmiechniętej twarzy we wstecznym lusterku, na palce
z pierścionkami ułożone na kierownicy i bladoróżowy lakier na paznokciach. Siedziała z tyłu, na
środku, ściśnięta między Sarah i Robem. Nikt inny nie chciał zająć tego miejsca, ale jej ono
odpowiadało, bo symbolicznie czuła się w samym środku wszystkiego. Kilka ostatnich godzin
przesiedziała przy kuchennym oknie, wypatrując ich, ponieważ się spózniali, aż naszły ją obawy,
że o niej zapomnieli.
 W porządku  odparła, spoglądając na drogę przed nimi.  Peterowi się nie spodobało, gdy
pastor zanurzył go w wodzie.
Był uroczy słoneczny wieczór, ale wcześniej, gdy byli w kościele, padało i teraz spod auta
dolatywały syczące odgłosy, gdy przejeżdżali przez kałuże. Sarah wychylała się przez okno,
trącając palcami mijane żywopłoty, a Johnny siedział z przodu, ponieważ tata Sarah był już
w Kornwalii. Ledwie poznała siedzącego obok niej Roba, który ufarbował sobie włosy na blond
i mówił innym głosem.
 Och, to normalka, jaja mu się ścisnęły od zimnej wody  powiedziała Sarah, co nikogo za
bardzo nie zdziwiło.
 Dobrze to znam  wtrącił Rob, zaglądając Clemmie w twarz.  A ty zawsze będziesz
dziewczyną  dodał takim tonem, jakby to była zniewaga, jakby podobna myśl nawet nie mogła
zaświtać jej w głowie.
 A co masz przeciwko dziewczynom, pedziu?
Największe wrażenie na Clemmie zrobiła szybkość reakcji Sarah. Ale w końcu ona miała
olbrzymią praktykę. Nawet Johnny wyglądający przez boczne okno zaśmiał się z tej odpowiedzi.
Pomyślała, że może któregoś dnia ona i Peter też będą mogli tak żartować. Ale to trudno było
sobie wyobrazić.
 Jaka jest ta nowa żona twojego taty?  zapytała ją Sarah.
 Sympatyczna.
 Naprawdę?  zdziwiła się mama Sarah, jakby podejrzewała ją o kłamstwo. Patrzyła na jej
odbicie we wstecznym lusterku i uśmiechała się ironicznie.  Możesz śmiało powiedzieć, że jest
okropna. Nikomu nie powtórzymy.
Clemmie zachichotała.
 Nie, naprawdę jest sympatyczna.
 Jesteś taka słodziutka, lizaczku.
Mama Sarah zawsze ją tak nazywała. A ona czuła się zaszczycona, że ma przezwisko, bo
przez to miała wrażenie, że należy do tej rodziny.
 Jonts, zapomniałam ci powiedzieć  odezwała się mama Sarah.  Dzwoniła Sally. Pytała,
czy mógłbyś posiedzieć z jej dzieckiem w piątek wieczorem, jak wrócimy. Obiecałam jej, że cię
zapytam.
 Pewnie, że może  odparł Rob, na co Johnny za siedzeniem wyciągnął rękę do tyłu
i rozłożył dwa palce na kształt litery V. Dla Clemmie bracia Sarah byli nieco przerażający przez
ten swój chłopięcy, wyzywający sposób bycia.
 Ja mogę posiedzieć  odezwała się Sarah.  Potrzebuję pieniędzy.
Dorastała gładko i bez wysiłku, aż Clemmie pomyślała, że ona też będzie niedługo
potrzebować pieniędzy.
 Ja ci dam pięć pensów  powiedział Rob.
 To daj  odrzekła Sarah.
 Najpierw pokaż nam swoje cycuszki.
 Zboczeniec.
 Dam ci sześć pensów  poprawił się Rob.
 Nie.
 Siedem.
 Nie.
Siedząca między nimi Clemmie spoglądała to na jedno, to na drugie, jakby oglądała mecz
tenisowy.
 Osiem.
 Rob, nie bądz natrętny  odezwała się mama Sarah, lecz wcale nie była zła ani urażona.
Clemmie spojrzała we wsteczne lusterko, cały czas się uśmiechała.
 Dziewięć.
 Nie.
 Ostatnia oferta. Dziesięć.
 Dobra, niech będzie  mruknęła Sarah i szybko podniosła brzeg bluzki, odsłaniając jedną
niedużą, ledwie zaokrągloną pierś.
Rob spojrzał na nią bez zainteresowania.
 Prostytutka  skwitował.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, nawet Sarah. Clemmie też się śmiała, wciągnięta w ciepłą
atmosferę szczęśliwej rodziny.
 A kto to jest prostytutka?  zapytała.
Na chwilę zapadła cisza, po czym wszyscy wybuchnęli jeszcze głośniejszym śmiechem,
tylko ona nie była pewna, z jakiego powodu. Johnny spoważniał jako pierwszy. Popatrzył na nią
z przyjaznym uśmiechem i radosnymi błyskami w tych pogodnych zielonych oczach.
 Zamknijcie się  rzucił swojemu rodzeństwu, nie spuszczając z niej wzroku.  To
nieważne, Clemmie. Nie zwracaj uwagi na tego durnia.
Wyprostował się na fotelu i zapatrzył w krajobraz.
Nie było żadnych świateł. %7ładnych wiosek. Nastał świt, potem przedpołudnie, a oni wciąż
płynęli wzdłuż odludnego pustkowia. Tak więc minął cały dzień na żeglowaniu i spaniu, podczas
gdy Annie leżała w dziobowej kajucie z szeroko otwartymi oczami, jakby pogrążona w transie.
Mogła być w całkiem innym świecie. Johnny schodził od czasu do czasu pod pokład, doglądając
jej, ale nawet się do niego nie odzywała. Leżała nieruchomo na wznak, wpatrzona w skrawek
nieba widoczny przez otwarty luk. Próbował do niej dotrzeć, siadał na krawędzi łóżka
i opowiadał o wietrze, o tym, że chcą z Clem niedługo zejść na ląd, więc musi odzyskiwać siły,
żeby zaopiekować się Kleks, że on nie żywi do niej żadnej urazy, tylko jest mu przykro z powodu
jej trudności, ale ona przyjmowała to wszystko bez reakcji, jakby nie obchodziło jej, co się dzieje
dokoła. Jedynie kołysanie jachtu obracało ją lekko w jedną albo drugą stronę, ale i to
przyjmowała biernie, nawet nie próbując balansować ciałem. Mogłoby się wydawać, że jej dusza
odleciała i pozostawiła samo ciało. Była tak obojętna, że nie miał nawet pewności, czy ona go
słyszy. Kilka razy po prostu siedział przy niej w milczeniu.
Przesiadywał tak samo godzinami przy łóżku matki pod koniec jej życia. A w końcu nikogo
z nich nie było w pokoju, gdy umarła. Jakby specjalnie czekała na tę chwilę, kiedy zostanie sama.
Co zrozumiałe, cały czas się zastanawiał, czy w ostatnich minutach poczuła lęk, czy przyjęła
śmierć ze spokojem. Pocieszał się tym, że były przy niej koty. Siedziały i mruczały przy jej
zimnych zwłokach przez całe dwa dni, dopóki ciała nie zabrali ludzie z zakładu pogrzebowego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl