,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Garnki naprawiać! Blaszane pobielać! Garnki pobiela, lutuje, drutuje! rozległo się nagle z podwórza. Oj, oj, druciarz! A w tym niebieskim garnku jest dziura! podskoczyła Zosia ku oknu. I za chwilę na schodach zaczłapały ciężkie kroki. Druciarz wziął garnek i chciał wyjść lutować na schody. Ale było zimno, więc Anka zatrzymała go w mieszkaniu. 39 Usiadł na małym stołeczku przy piecu i zabrał się do roboty. Adaś zapomniał o bajce i przyglądał się ciekawie. Wstawi się łatkę i garnek będzie jak nowy powiedział druciarz. A te druty do czego? A do drutowania. Jak się gliniany garnek rozbije, nic z niego. A ja go odrutuję i jeszcze nowy przetrzyma... Adaś popatrzył na dziurawe, rozklapane buty druciarza i pomyślał, czy też da się drutować buty. Druciarz dostrzegł spojrzenie chłopca. Na buty patrzysz? Ano, butów drutować się nie da. A te się wysłużyły. Kawał drogi przeszły. Z daleka? %7łebyś wiedział. Z daleka powiedział druciarz, ale nie okazywał chętki do dalszej rozmowy. Wstawił blaszaną łatkę w garnek, wziął zapłatę i poszedł. Po chwili znów było słychać na sąsiednim podwórzu jego nawoływanie. Garnki pobiela, lutuje, drutuje! Teraz Adaś przypomniał sobie o obietnicy siostry. Anka, a bajka? Anka była zmęczona i nie bardzo chciało jej się mówić. Trzeba jednak było jakoś zająć upartego braciszka. A ot, widzisz, bajka. Był sobie garnek, zrobili go w fabryce i posłali do sklepu. Stał na blasze, gotowały się w nim ziemniaki i zupa. Aż zrobiła się dziura. Bardzo się martwił garnek, że pójdzie na śmietnik. A tu zjawił się druciarz i naprawił garnek. I jutro Zosia ugotuje w nim zupę! E... to wcale nie bajka! oburzył się Adaś. I to wcale nie jest nic ciekawego. Nic ciekawego? A żeby nie druciarz, to nie byłoby jutro zupy. Zosiu, co to jutro chcesz gotować? %7łur... nie, żur był wczoraj. Chyba kapuśniak. A widzisz! Kapuśniak, to, co ty lubisz! A żeby nie druciarz, toby nie było kapuśniaku! To się Adasiowi spodobało. A żeby nie węglarz, toby nie było węgla! powiedział. Węglarz tylko roznosi węgiel. A górnik go kopie w kopalni, 40 A kto jest najważniejszy? Jak to najważniejszy? nie zrozumiała Anka. No, najważniejszy ze wszystkich, z wszystkich robót. Wszyscy są ważni powiedziała wolno Anka. I nagle zupełnie jakoś inaczej spojrzała na ich mały pokoik. Przygarnęła do siebie brata. Popatrz: Zdun robił piec. Stolarz krzesła, stół i komodę. Murarz murował, malarz pomalował sufit i ściany, robotnicy w fabryce zrobili lampę, w drukarni drukowano książkę, z której się uczy Ignaś. Pomyśl, ile ludzi pracowało, żebyśmy tu mogli sobie razem siedzieć przy stole. A ja nie pracuję! Ty jesteś jeszcze malutki. Jak podrośniesz, będziesz pracował. A ty w tej fabryce to właściwie co pracujesz? Nie co, tylko jak. Widzisz, ja wiążę nitki. A żeby nie było nitek, nie byłoby materiału. A żeby nie było materiału, w co byśmy się ubierali? Anka uśmiechnęła się. Dopiero teraz przyszło jej do głowy, że i jej robota przecież jest ważna. Tak ważna jak każda inna jak każdy trud włożony w przedmioty, które nas otaczają, których każdy używa nieraz nie zdając sobie sprawy, że tkwi w nich cząstka ludzkiego życia, wysiłek, mozół, praca. C h o i n k a Adaś nie wiedział, co to jest tydzień. To od niedzieli do niedzieli wytłumaczyła mu Zosia. Ale to niewiele pomogło. Było tak jak z bzem. Adaś codziennie czekał, że to właśnie już jutro będzie choinka. Tyle tych tygodniów, tyle, i wcale nie ubywa! gniewał się. A można choinkę zrobić już? Nie można. To dopiero na Boże Narodzenie powiedziała Anka i spochmurniała. W zeszłym roku mieli choinkę i była wilia, i matka upiekła nawet placek z powidłami na święta. Ale co będzie teraz? Z wielkim trudem, przy oszczędnym gospoda- 41 rowaniu Zosi, ledwo starczyło. A małemu braciszkowi tak strasznie chciało się choinki i świąt, i wszystkiego, co sobie zapamiętał z poprzedniego roku. Nie miała mu serca mówić, że pewnie trzeba się będzie tego wyrzec. Geniek powiedział, że oni będą mieli choinkę aż do sufitu. A Stefcia robi w szkole taką gwiazdę, całą ze złota. Powiedziała, że ją powiesi na samym wierzchołku, ale ona nie będzie miała takiego dużego drzewka, ona nie chce. Powiedziała, że woli takie malutkie. Anka nie odezwała się. W sobotę, kiedy wychodziła do pracy, śpiący jeszcze zwykle o tej porze Adaś usiadł na łóżku. Anka! Co? Zpij jeszcze, śpij, wcześnie jest! Anka! Ty mi nie kupuj już cukierków! Wiesz? Anka zdziwiła się. Co się stało małemu łakomczuchowi? Zawsze tak czekał na sobotę, kiedy dostanie torebkę miętówek. Ty mi daj te pieniądze, co na cukierki, daj mnie! Dobrze, Anka? Po co ci pieniądze? Ja ci teraz nie powiem. To będzie niespodzianka. Ale mi je dasz? Dam, dam uspokoiła go. I po południu dwudziestogro-szówka znalazła się w rączce Adasia. Nie powiesz mi, po co ci to? Nie. Teraz powiem tylko Zosi, bo bez niej nie można. A potem to i ty zobaczysz. Ale to jest straszna niespodzianka, to nie mogę! Anka nie dopytywała się więcej. A w poniedziałek Adaś z Zosią powędrowali do sklepu. Położono przed nimi na ladzie cały stos bibułek. Adaś aż drżał ze wzruszenia, dotykając tych tęczowych cudów. Ta, ta! Popatrz, jaka ładna! Obejrzyj najpierw wszystkie, to wybierzemy doradzała Zosia, bo braciszek wpadał w zachwyt na widok każdego arkusika i każdy chciał kupić. Czerwoną trzeba wziąć koniecznie. A ta zielona? 42 E, lepiej nie. Za ciemna. Nie będzie widać na drzewku. Ta różowa... Dobrze. I żółta, i niebieska. O, jeszcze ta! Ta jaka jest? Pomarańczowa. No, to już dosyć. Aha, jeszcze biała! I jeszcze jaka? Już nam nie wystarczy pieniędzy, Adasiu. Bibułki są po trzy grosze zostały nam jeszcze tylko dwa. Sklepowa za te dwa grosze dodała kilka złotych, papierowych gwiazdek. Adaś podskakiwał z uciechy. Chodz prędko, prędko! I będziemy robić, ale Ance, pamiętaj, nie mów nic! To ma być niespodzianka! Zabrali się zaraz w domu do roboty. To znaczy zabrała się Zosia, a Adaś w przesadnej gorliwości nieustannie jej przeszkadzał. Dlaczego tak krajesz? Tak trzeba. To będzie łańcuch. Czerwony? To już nic nam nie zostanie czerwonego. Nie cały czerwony! Popatrz, to będą takie kawałki, każdy inny. Ale skleisz? Pewnie! Zaraz zagotuję klajstru. I co jeszcze zrobimy? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|