,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lej niż normalnie. Przypomniała sobie obowiąz- kowe lekcje pływania, podczas których jej kole- żanki chętnie paradowały przed oczami chłopców z klasy. To, że Joseph nie będzie przyglądał się jej niekształtnej figurze, było jedynym pociesze- niem. Zatopiona w myślach, nie zwróciła uwagi, że Bruno zmienił temat rozmowy. Zaczął mówić o Isobel. – Przepraszam – powiedziała, przerywając mu w pół słowa. – Czy możesz powtórzyć. Zamyśli- łam się. Zawsze miałam z tym problem i doprowa- dzałam tym do szału nauczycieli. Tłumaczyli na 60 CATHY WILLIAMS przykład jakieś równanie matematyczne, a ja od- pływałam gdzieś myślami i... Bruno uniósł jedną rękę do góry i posłał jej cierpiętnicze spojrzenie. – Nie ma potrzeby wchodzić w szczegóły. Wy- starczy powiedzieć, że nie słuchałaś. Nigdy nie spotkałem kobiety, na którą działałbym w taki sposób. – To znaczy w jaki? – Żeby usypiała ją rozmowa ze mną. – Przecież nie spałam! – zaprotestowała Katy. – Mówiłam ci, że byłam... – Dobrze, dobrze. Mam już ogólny obraz. Cóż, reasumując – zaakcentował ostatni wyraz, nie zo- stawiając jej wątpliwości, że powtarzanie czegoś po raz drugi komuś, kto nie zwraca uwagi, kiedy on mówi, nie należy do przyjemności – mówiłem o Isobel. Joseph wraca w sobotę. Pomyślałem więc, że mógłbym ją zaprosić na niedzielę. Dlacze- go marszczysz brwi? – Ja? Wielkie nieba! Nie. To znaczy, tak. Fan- tastyczna myśl. Katy próbowała wyobrazić sobie reakcję Jose- pha na posągową blondynkę, ale nie mogła. – O, tak. Fantastyczna myśl. Widać to po twojej twarzy. W czym rzecz? Może nie lubisz Isobel, ale zapewniam cię, że Joseph będzie szczęśliwy, że jego chrześniak chce w końcu założyć rodzinę. – Jestem pewna... że tak... cóż Joseph jest ro- mantykiem. Śmieszne, że nigdy się nie ożenił. PAMIĘTNY KONCERT 61 – Może właśnie dlatego – zauważył Bruno. Katy zastanawiała się, jak ktoś, kto ma tak sceptyczne poglądy na małżeństwo, chce się żenić. Pomyślała, że bardzo różni się od swego ojca chrzestnego, który wierzy w siłę miłości. – Rzecz w tym, że... – powiedziała zaniepoko- jonym głosem – będziesz musiał zachowywać się trochę inaczej w stosunku do Isobel. Jeśli nie, Joseph może pomyśleć, że poświęcasz się, by go uszczęśliwić. On jest wyjątkowo bystry. – Nie rozumiem. O czym ty mówisz? Nie łapię sensu w tym twoim rozwlekłym wyjaśnianiu. Zostaw- my to na razie. Pozwól, że najpierw coś zamówię. Katy obserwowała go, jak konsultował menu z kelnerem. Nigdy nie miała okazji do spokojnej obserwacji jego pełnej ekspresji twarzy. Stwier- dziła teraz, że jego arogancja miała bogactwo odcieni i każdy z nich wywoływał u niej dreszcz emocji. Dalej uważała, że nie jest to typ mężczyz- ny, żeby z nim być na stałe, ale... Spojrzał na nią z uniesionymi brwiami. – A teraz powiedz mi, dlaczego uważasz, że powinienem zmienić swe zachowanie w stosunku do Isobel, bo inaczej Joseph pomyśli, że robię to tylko dla niego. – Bo nie zachowujesz się jak człowiek zako- chany. – Boże drogi, nie zaczynaj od nowa! – Zachowujesz się tak samo, kiedy jesteś z nią, jak... no... jak... bez... 62 CATHY WILLIAMS – A co chciałabyś, żebym robił? Klękał przed nią – Bruno przerwał jej ostro, pochylając się w jej stronę, aż Katy cofnęła się odruchowo. – Nie bądź niemądry. Oczywiście, że nie. – Za- [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|