,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nimi ma królować. A tak Samuel odniósł wszystkie słowa Pańskie do ludu, który go prosił o króla. I mówił: Toć będzie prawo króla, który królować ma nad wami: Syny wasze brać będzie, a osadzi nimi wozy swoje i poczyni je jezdnymi, a będą biegać przed wozem jego. Poczyni też sobie z nich pułkowniki nad tysiącami i rotmistrze nad pięćdziesięcioma; poczyni z nich oracze pól swoich i żeńce żniwa swego, i te, którzy by robili rynsztunki wojenne i potrzeby do wozów jego. Córki też wasze pobierze, by gotowały rzeczy wonne i były kucharkami i piekarkami. Pola też wasze i winnice wasze, i oliwnice wasze co najlepsze pobierze, a rozda sługom swoim. Przy tym z zasiewków waszych i winnic waszych będzie brał dziesięciny i rozda je komornikom swoim i sługom swoim. Także sługi wasze i dziewki wasze, i młodzieńce wasze co najgrzeczniejsze będzie brał, i osły wasze pobierze, i obróci do roboty swojej. Z bydła waszego dziesięcinę będzie brał, a wy będziecie niewolnikami jego. I będziecie wołać dnia onego dla króla waszego, którego sobie obierzecie, a nie wysłucha was Pan dnia onego. Wszystko to zdarzyło się owego dnia pradawnego i lud wołał do Samuela: Módl się za sługami twymi Panu Bogu twemu, żebyśmy nie pomarli; bośmy przydali do wszystkich grzechów naszych tę złość, żeśmy sobie prosili o króla. A po Saulu, Dawidzie i Salomonie przyszedł Roboam, który dał srogą odpowiedz ludowi mówiąc: Ojciec mój kładł na was jarzmo ciężkie, ale ja przydam do jarzma waszego; Ojciec mój karał was biczykami, ale ja was karał będę korbaczami . W naszych zaś dniach pięciuset dziedzicznych parów włada piątą częścią Anglii; a ci parowie i oficerowie, i słudzy królewscy, i ci, którzy tworzą siły rządzące światem, marnotrawią na zbytki 1 850 milionów dolarów, czyli 370 milionów funtów rocznie, co stanowi 32 procent ogólnej wartości dóbr wytwarzanych przez robotników tego kraju. W opactwie wśród dzwięków fanfar i łkania muzyki nadano monarsze, odzianemu we wspaniałą złocistą szatę i otoczonemu przez świetny tłum panów, lordów i władców, insygnia władzy królewskiej. Lord Wielki Szambelan przypiął mu do butów ostrogi, a arcybiskup Canterbury wręczył mu miecz królewski w czerwonej pochwie, mówiąc: Przyjm ten królewski miecz przyniesiony z ołtarza bożego i wręczony ci rękami biskupów i sług bożych niegodnych tego zaszczytu. A gdy przypasano mu miecz, król wysłuchał egzort arcybiskupa: Mieczem tym czyń sprawiedliwość, zwalczaj w zarodku niesprawiedliwość, chroń Zwięty Kościół Boży, wspomagaj i broń sieroty i wdowy, przywracaj siłę rzeczom, które chylą się do upadku, zachowuj rzeczy, którym przywróciłeś siłę, karz i naprawiaj zło i umacniaj dobro. Ale posłuchajcie! Gdzieś od strony Whitehallu płyną ku nam odgłosy radosnych wiwatów; tłum zaczyna falować, podwójny szpaler żołnierzy staje na baczność i wnet ukazują się królewscy przewoznicy w fantastycznych średniowiecznych ubiorach ze szkarłatnej materii, do złudzenia przypominający cyrkowców na wozie podczas cyrkowej parady. Potem królewska karoca wiezie damy dworu i panów dworskich, z upudrowanymi lokajami i woznicami w przebogatych strojach. Przybywają coraz to nowe karoce, nowi lordowie, szambelanowie, wicehrabiowie, damy dworu sami służalcy. Potem wojownicy, królewska eskorta, generałowie o spalonych na brąz i wyniszczonych twarzach, przybyli do Londynu z najdalszych zakątków świata, oficerowie-ochotnicy, oficerowie milicji i oficerowie regularnych sił zbrojnych; Spens i Plumer, Broadwood i Cooper, którzy przyszli na odsiecz Ookiep, Mathias z Dargai, Dixon z Vlakfontein; generał Gaselee i admirał Seymour z Chin; Kitchener z Chartumu; lord Roberts z Indii i cały świat zbrojni mężowie Anglii, władcy zniszczenia i panowie śmierci! Inna rasa ludzi niż ci ze sklepów i slumsów, całkiem inne plemię! Ale oto jadą w całym swym przepychu i poczuciu posiadanej władzy, nadjeżdża ich coraz więcej tych mężczyzn ze spiżu, tych bogów wojny i ciemiężycieli świata. Bezładna mieszanina parowie i pospólstwo, książęta i maharadżowie, koniuszowie królewscy i kawalerzyści gwardii. A dalej mieszkańcy kolonii, smukli i silni; jeszcze dalej wszystkie rasy świata żołnierze z Kanady, z Australii, z Nowej Zelandii; z Bermudów, Borneo, Fidżi i ze Złotego Wybrzeża; z Rodezji, Południowej Afryki, Natalu, Sierra Leone i Gambii; z Nigerii i Ugandy; z Cejlonu i Cypru, z Hongkongu, Jamajki i Wei- Hai-Wei; z Lagos, Malty, St. Lucia, Singapore i Trinidadu. A za nimi podbite ludy Indii, śniadzi jezdzcy, barbarzyńcy władający mieczem, jaśniejący purpurą i szkarłatem Sikhowie, Radżpuci, Birmanie, prowincja po prowincji, kasta po kaście. A teraz gwardia konna, połysk złotych zbroi, piękne bułane konie, huragan wiwatów, ogłuszający dzwięk orkiestr Król! Król! Boże, strzeż króla! Wszyscy postradali zmysły. Porwał mnie nastrój nieprzytomnego podniecenia, ja również mam ochotę wołać: Król! Boże, strzeż króla! Wokół mnie ludzie w łachmanach podrzucają kapelusze i ze łzami w oczach wołają w ekstazie: Niech żyje! Niech żyje! Niech żyje! Popatrz, widać go, jedzie w tej cudownej złotej karocy, wielka korona iskrzy mu się na głowie, obok [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|