, James Herbert Nawiedzony 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

doświadczyło niezwykłej tragedii. Mam tu na myśli śmierć naszych rodziców, kiedy
byliśmy jeszcze dziećmi, ale oni zginęli w wypadku samochodowym w miejscu
odległym od domu.
 A może jacyś goście domu lub służący zmarli tu w tragicznych
okolicznościach?
 Istotnie, to były czasy, kiedy mieliśmy służbę w Edbrook. Teraz prowadzenie
domu spoczywa wyłącznie na barkach biednej cioteczki. Lecz mimo to, świetnie daje
sobie radę&
Ciotka, która właśnie nalewała herbatę gościowi, nie wydawała się zachwycona
komplementem. Ash podziękował, gdy postawiła przed nim filiżankę, lecz dziwiła go
jej małomówność.
 Niestety, nic mi nie wiadomo o żadnych morderstwach lub samobójstwach
gości lub służących na terenie Edbrook.
 Aż dziwne, że nie ma żadnych mrocznych tajemnic związanych z tym starym
domem  dolał mleka do herbaty i upił mały łyk. Bardzo by mi pomogło, gdybym
wiedział, kim była ta dziewczyna.
Christina pochyliła się nad stołem i zapytała:
 Czy to ma oznaczać, że wierzysz w to, że dom jest nawiedzony przez ducha?
Wzruszył ramionami.
 Nie mogę wykluczyć, że błąka się po domu utrwalony kiedyś obraz pewnej
osoby. Może właśnie taki wizerunek wczoraj widziałem?
 To przecież tylko inna forma słowa  duch  upierał się Simon.
 Nie, to inna forma słowa  wyobrażenie . To nie musi być duch w tym sensie, w
jakim pan to rozumie..
Spojrzał po wszystkich zgromadzonych przy stole.
 Chciałbym, żeby każde z was&
Ciotka Tessa krzyknęła. W ręku trzymała pojemniczek z pieprzem, którego
pokrywka, wraz z kupką mielonego pieprzu, leżała teraz na jej talerzu. Simon i
Christina wybuchnęli gwałtownym śmiechem, a kiedy ciotka kichnęła, śmiech stał się
histeryczny. Nawet Robert roześmiał się serdecznie ubawiony.
Ash wodził wzrokiem po ich twarzach, zażenowany tym dziecinnym dowcipem.
Przyglądał się Christinie, która pochwyciła jego spojrzenie i w tej samej chwili
umilkła. Popatrzyła na braci, jakby szukała u nich potwierdzenia, ale nie zauważyli jej
spojrzenia.
Ash nadal ją obserwował, lecz unikała jego wzroku. Zastanawiał się, dlaczego.
Rozdział 12
Kate McCarrick popchnęła wahadłowe drzwi wejściowe do Instytutu Badań
Psychiki i przeszła obok biurka sekretarki, witając się i odbierając od niej stertę
listów. Przeglądała je po drodze do swojego gabinetu, położonego na pierwszym
piętrze, mrucząc po drodze słowa pozdrowienia w stronę mijanych pracowników.
Kiedy była już w swoim pokoju, rzuciła listy na biurko, zdjęła szalik oraz płaszcz i
powiesiła je na wieszaku przy drzwiach. Usiadła i zaczęła przeglądać notatnik, w
którym zapisane były terminy spotkań. Podniosła słuchawkę telefonu i wcisnęła biały
guzik.
 Jenny, czy Dawid Ash usiłował się skontaktować ze mną dziś rano?  zapytała.
 Nie? W takim razie znajdz mi, proszę, jego numer.
Podała nazwisko i adres Mariellów, po czym odłożyła słuchawkę. Zaczęła otwierać
listy.
W tym samym czasie, w bibliotece w Edbrook, Dawid Ash ustawiał aparat
fotograficzny na statywie, uważając, by nie naruszyć delikatnych przewodów
łączących polaroida z czujnikiem. Robert Mariell przyglądał się temu z rękoma
założonymi na piersi i wyrazem lekkiego rozbawienia na twarzy.
 Tutaj?  zapytał Ash, szukając potwierdzenia u obserwatora.
 Tak, najpierw tutaj, a potem&  Robert powiódł ręką dookoła pokoju&  tu
i tam& właściwie w wielu miejscach.
Ash wyprostował się, zadowolony z tego, że w zasięgu obiektywu znajduje się
spora część pokoju.
 Czy ona kiedykolwiek przemówiła? Czy pan usiłował odezwać się do niej?
Robert zmarszczył brwi.
 Mój panie, nie mam w zwyczaju prowadzić konwersacji z duchami. Myślę, że
samo ich oglądanie jest już dostatecznie nieprzyjemnym przeżyciem  wstrząsnął
ramionami jakby przeszył go dreszcz.  Cokolwiek by powiedzieć, pański aparat jest
dobrze ustawiony. Proszę mi powiedzieć, co to za urządzenie połączone jest z
aparatem.
Ash wskazał na nie palcem.
 To jest czujnik zmiany pojemności. Każdy ruch w pokoju zostanie
zarejestrowany przez czujnik, który wtedy uruchomi migawkę aparatu. Ustawię go
pózniej, kiedy już nikt z nas nie będzie wchodzić do biblioteki.
Ash wyjął z kieszeni mały magnetofon.
 Chciałbym, żeby udzielił mi pan kilku informacji do kartoteki.
Robert uniósł brwi.
 Do kartoteki?
 Tylko do wiadomości Instytutu. Gwarantuję panu pełną dyskrecję  włączył
magnetofon i położył go na rogu stołu. Robert patrzył przez chwilę na malutkie
urządzenie.
 No, dobrze  w końcu odezwał się.  Zobaczyłem tę zjawę w tym pokoju.
Początkowo postać była zamglona. Ale wydawało mi się, że to była kobieta, a
właściwie dziewczyna. Mogła mieć niewiele ponad dwadzieścia lat. Ponownie
ujrzałem ją po kilku dniach, nie dniach: nocach, tym razem już zdecydowanie
wyrazniej, jakby zjawa wzrosła w siłę. Muszę przyznać, że poczułem się słabo na jej
widok.
 To się czasami zdarza. Zjawy tego typu często karmią się energią psychiczną
osób postronnych  świadków ich pojawienia się  po to, by się wzmocnić. Potrafią
także czerpać energie z atmosfery, właśnie dlatego temperatura w pomieszczeniu, w
którym ukazuje się taki twór, może gwałtownie spaść. W niektórych przypadkach
zaobserwowano nawet, że twory te mogą zakłócać zjawiska elektryczne.
 Niezwykłe. Ale ma pan na pewno na myśli duchy, panie Ash.
 Nie. Nadal mówię o niewyjaśnionych zjawiskach. Proszę kontynuować.
Robert zaczął nerwowym krokiem przemierzać pokój. Jednak po chwili
przypomniał sobie o magnetofonie i zatrzymał się.
 Odniosłem wrażenie, że było w tej& postaci& coś niezmiernie tragicznego i
smutnego, jakby poszukiwała czegoś albo jakby była zagubiona&
Małe szpulki mikrokasety przesuwały się powoli, rejestrując wszystkie dzwięki w
pokoju: nawet odgłos kroków po drewnianej podłodze i odgłos zapalanej przez Asha
zapałki.
Kate szperała w kartotece, kiedy zadzwonił telefon. Podeszła do biurka.
 McCarrick  powiedziała, po czym zmarszczyła brwi, usłyszawszy głos Jenny.
 To niemożliwe. Musi być tam telefon  nalegała.  Pytałaś, czy jest
zastrzeżony?
Słuchała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl