,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
doświadczyło niezwykłej tragedii. Mam tu na myśli śmierć naszych rodziców, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi, ale oni zginęli w wypadku samochodowym w miejscu odległym od domu. A może jacyś goście domu lub służący zmarli tu w tragicznych okolicznościach? Istotnie, to były czasy, kiedy mieliśmy służbę w Edbrook. Teraz prowadzenie domu spoczywa wyłącznie na barkach biednej cioteczki. Lecz mimo to, świetnie daje sobie radę& Ciotka, która właśnie nalewała herbatę gościowi, nie wydawała się zachwycona komplementem. Ash podziękował, gdy postawiła przed nim filiżankę, lecz dziwiła go jej małomówność. Niestety, nic mi nie wiadomo o żadnych morderstwach lub samobójstwach gości lub służących na terenie Edbrook. Aż dziwne, że nie ma żadnych mrocznych tajemnic związanych z tym starym domem dolał mleka do herbaty i upił mały łyk. Bardzo by mi pomogło, gdybym wiedział, kim była ta dziewczyna. Christina pochyliła się nad stołem i zapytała: Czy to ma oznaczać, że wierzysz w to, że dom jest nawiedzony przez ducha? Wzruszył ramionami. Nie mogę wykluczyć, że błąka się po domu utrwalony kiedyś obraz pewnej osoby. Może właśnie taki wizerunek wczoraj widziałem? To przecież tylko inna forma słowa duch upierał się Simon. Nie, to inna forma słowa wyobrażenie . To nie musi być duch w tym sensie, w jakim pan to rozumie.. Spojrzał po wszystkich zgromadzonych przy stole. Chciałbym, żeby każde z was& Ciotka Tessa krzyknęła. W ręku trzymała pojemniczek z pieprzem, którego pokrywka, wraz z kupką mielonego pieprzu, leżała teraz na jej talerzu. Simon i Christina wybuchnęli gwałtownym śmiechem, a kiedy ciotka kichnęła, śmiech stał się histeryczny. Nawet Robert roześmiał się serdecznie ubawiony. Ash wodził wzrokiem po ich twarzach, zażenowany tym dziecinnym dowcipem. Przyglądał się Christinie, która pochwyciła jego spojrzenie i w tej samej chwili umilkła. Popatrzyła na braci, jakby szukała u nich potwierdzenia, ale nie zauważyli jej spojrzenia. Ash nadal ją obserwował, lecz unikała jego wzroku. Zastanawiał się, dlaczego. Rozdział 12 Kate McCarrick popchnęła wahadłowe drzwi wejściowe do Instytutu Badań Psychiki i przeszła obok biurka sekretarki, witając się i odbierając od niej stertę listów. Przeglądała je po drodze do swojego gabinetu, położonego na pierwszym piętrze, mrucząc po drodze słowa pozdrowienia w stronę mijanych pracowników. Kiedy była już w swoim pokoju, rzuciła listy na biurko, zdjęła szalik oraz płaszcz i powiesiła je na wieszaku przy drzwiach. Usiadła i zaczęła przeglądać notatnik, w którym zapisane były terminy spotkań. Podniosła słuchawkę telefonu i wcisnęła biały guzik. Jenny, czy Dawid Ash usiłował się skontaktować ze mną dziś rano? zapytała. Nie? W takim razie znajdz mi, proszę, jego numer. Podała nazwisko i adres Mariellów, po czym odłożyła słuchawkę. Zaczęła otwierać listy. W tym samym czasie, w bibliotece w Edbrook, Dawid Ash ustawiał aparat fotograficzny na statywie, uważając, by nie naruszyć delikatnych przewodów łączących polaroida z czujnikiem. Robert Mariell przyglądał się temu z rękoma założonymi na piersi i wyrazem lekkiego rozbawienia na twarzy. Tutaj? zapytał Ash, szukając potwierdzenia u obserwatora. Tak, najpierw tutaj, a potem& Robert powiódł ręką dookoła pokoju& tu i tam& właściwie w wielu miejscach. Ash wyprostował się, zadowolony z tego, że w zasięgu obiektywu znajduje się spora część pokoju. Czy ona kiedykolwiek przemówiła? Czy pan usiłował odezwać się do niej? Robert zmarszczył brwi. Mój panie, nie mam w zwyczaju prowadzić konwersacji z duchami. Myślę, że samo ich oglądanie jest już dostatecznie nieprzyjemnym przeżyciem wstrząsnął ramionami jakby przeszył go dreszcz. Cokolwiek by powiedzieć, pański aparat jest dobrze ustawiony. Proszę mi powiedzieć, co to za urządzenie połączone jest z aparatem. Ash wskazał na nie palcem. To jest czujnik zmiany pojemności. Każdy ruch w pokoju zostanie zarejestrowany przez czujnik, który wtedy uruchomi migawkę aparatu. Ustawię go pózniej, kiedy już nikt z nas nie będzie wchodzić do biblioteki. Ash wyjął z kieszeni mały magnetofon. Chciałbym, żeby udzielił mi pan kilku informacji do kartoteki. Robert uniósł brwi. Do kartoteki? Tylko do wiadomości Instytutu. Gwarantuję panu pełną dyskrecję włączył magnetofon i położył go na rogu stołu. Robert patrzył przez chwilę na malutkie urządzenie. No, dobrze w końcu odezwał się. Zobaczyłem tę zjawę w tym pokoju. Początkowo postać była zamglona. Ale wydawało mi się, że to była kobieta, a właściwie dziewczyna. Mogła mieć niewiele ponad dwadzieścia lat. Ponownie ujrzałem ją po kilku dniach, nie dniach: nocach, tym razem już zdecydowanie wyrazniej, jakby zjawa wzrosła w siłę. Muszę przyznać, że poczułem się słabo na jej widok. To się czasami zdarza. Zjawy tego typu często karmią się energią psychiczną osób postronnych świadków ich pojawienia się po to, by się wzmocnić. Potrafią także czerpać energie z atmosfery, właśnie dlatego temperatura w pomieszczeniu, w którym ukazuje się taki twór, może gwałtownie spaść. W niektórych przypadkach zaobserwowano nawet, że twory te mogą zakłócać zjawiska elektryczne. Niezwykłe. Ale ma pan na pewno na myśli duchy, panie Ash. Nie. Nadal mówię o niewyjaśnionych zjawiskach. Proszę kontynuować. Robert zaczął nerwowym krokiem przemierzać pokój. Jednak po chwili przypomniał sobie o magnetofonie i zatrzymał się. Odniosłem wrażenie, że było w tej& postaci& coś niezmiernie tragicznego i smutnego, jakby poszukiwała czegoś albo jakby była zagubiona& Małe szpulki mikrokasety przesuwały się powoli, rejestrując wszystkie dzwięki w pokoju: nawet odgłos kroków po drewnianej podłodze i odgłos zapalanej przez Asha zapałki. Kate szperała w kartotece, kiedy zadzwonił telefon. Podeszła do biurka. McCarrick powiedziała, po czym zmarszczyła brwi, usłyszawszy głos Jenny. To niemożliwe. Musi być tam telefon nalegała. Pytałaś, czy jest zastrzeżony? Słuchała. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|