,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dla ciebie - oznajmiła, gdy już byli w kuchni. Nick nie miał ochoty na ciasteczka. Miał ochotę na Michelle. Ale zamierzał trzymać swój apetyt w ryzach. - Masz kawę? - Zaraz ją zaparzę. Sama będę musiała sporo wypić, żeby oprzytomnieć, bo muszę jeszcze popracować kilka godzin. Nick już zamierzał nakrzyczeć na nią, że powinna teraz odpoczywać, ale zaraz uznał to za bardzo złą stra- tegię. - Osoba, z którą byłeś, nie obraziła się, że tak wcześ- nie wyszedłeś? - spytała Michelle, parząc kawę. - Przecież ci mówiłem, że idę sam. - I naprawdę tak było? - Wydajesz się zdziwiona. - Bo jestem. - Mówiłem ci też, że jeżeli ty mi odmówisz, pójdę sam. 47 S R Rzuciła mu spojrzenie przez ramię. - Nie sądziłam, że mówisz poważnie. Podszedł bli- żej, ale zachował bezpieczną odległość. - Dlaczego mi nie uwierzyłaś? - No, biorąc pod uwagę twoją reputację, przypu- szczałam... - Wzruszyła ramionami. - Michelle, skąd takie przypuszczenia? Przecież pra- wie mnie nie znasz. - Starał się zachować spokój, cho- ciaż był zły. Dlaczego każdy musi mówić o jego repu- tacji? - Przepraszam. Nie powinnam była tego mówić. Nie zamierzał opowiadać jej swojej historii właśnie te- raz, ale Michelle musi zrozumieć, że nie jest playboy- em, za jakiego wszyscy go uważają. - Po rozwodzie spotykałem się z kilkoma kobieta- mi. Ale nie było to nic tak niemoralnego, jak się lu- dziom wydaje. - Najwyższy czas zmienić temat. - Kel- sey była grzeczna? Michelle uśmiechnęła się i na jej policzkach poja- wiły się dołeczki. - To prawdziwy aniołek. Jest taka mądra i rozkosz- na. Zwietnie się razem bawiłyśmy. No, przynajmniej ja się świetnie bawiłam. - Lubisz dzieci, prawda? - Tak, bardzo. - Więc pewnie nie możesz się już doczekać chwili, gdy zostaniesz ciocią? - Tak. - Chwyciła ścierkę i zaczęła bezmyślnie przecierać blat. 48 S R Nick uznał, że teraz jest dobry moment, by spytać Michelle o coś, o czym myślał przez całą drogę. - Jak sądzisz? Mogłabyś czasami przyjść do mnie i do Kelsey na kolację? - Wolałby mieć ją tylko dla sie- bie, ale na pewno będzie się czuła pewniej w obe- cności dziecka. - Myślisz, że to dobry pomysł? - Dlaczego nie? Dzięki temu moglibyśmy się lepiej poznać. - Po co chcesz mnie poznawać? To go wytrąciło z równowagi. - Dziwne pytanie! Obawiasz się, że mam jakieś ukryte motywy? - A masz? - Chodzi ci o to, czy chcę iść z tobą do łóżka? Michelle nie jeden raz już o tym myślała. I fantazjowa- ła, że to robią. - Nie chciałabym cię obrazić, ale wiem, jacy są mężczyzni... - Ja do nich nie należę - przerwał jej stanowczym, cichym głosem. - Ale byłbym cholernym kłamcą, gdy- bym nie przyznał, że takie myśli chodzą mi po głowie. I gdyby nie to, że w sąsiednim pokoju śpi moja córka, a Jared i Brooke mają niedługo wrócić, pewnie pró- bowałbym wprowadzić ten pomysł w życie. Zresztą był taki czas, kiedy mi to nie przeszkadzało. Michelle potarła nagie ramiona, próbując opanować drżenie. 49 S R - A kiedy tak było? - Jeszcze kilka miesięcy temu. Chciałem tylko miłej zabawy, bez żadnych zobowiązań. Ale ty to zmieniłaś. - Ja? - Tak, ty. Michelle, chcę cię poznać. Chcę się z tobą kochać, ale dopiero wtedy, jeżeli oboje będziemy na to gotowi. Do tej pory zadowolę się umysłową grą wstępną. - Umysłową grą wstępną? A cóż to takiego? - To czas, kiedy kobieta i mężczyzna rozmawiają ze sobą, przesyłają sobie sygnały, jasne i wyrazne, że się na- wzajem pragną. Stare powiedzenie, że seks zaczyna się w umyśle, jest prawdziwe. Nie ma nic złego w fantazjowa- niu, dopóki nie nadejdzie właściwy czas, by fantazje stały się rzeczywistością. Michelle głęboko wciągnęła powietrze i powoli je wy- puściła. Od jego niskiego, poważnego głosu i nie- zgłębionego spojrzenia jej serce biło mocniej. - Rozumiem. Więc wolisz umysłową grę wstępną od rzeczywistości? - Tego nie powiedziałem. Powiedziałem, że na wszyst- ko przychodzi odpowiedni czas. Raz już postąpiłem zbyt pospiesznie i okazało się to wielkim błędem. Za nic nie chciałbym go powtórzyć. - Popełniłeś ten błąd przed rozwodem czy po nim? - spytała, pamiętając własne gorzkie doświadczenie. - Aż do rozwodu nie spotykałem się z żadną ko- 50 S R bietą - odparł uroczystym tonem. - Przez cały czas trwania małżeństwa byłem wierny żonie, chociaż ona w to nie wierzyła. - Oskarżała cię, że latasz za spódniczkami? - Nie. Twierdziła, że moją kochanką jest moja praca. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|