, 088 Ewa wzywa 07... Rekontra Laniewski Jerzy 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

artystę.
- Pokazywaliście ten portret komuś z mieszkańców? - zapytał Wilczyński.
- Nie... Dzisiaj już prawie każdy wie z kryminałów, co to znaczy taki obraz z pamięci.
Muszę spytać po cichu tych ludzi, którym mogę zaufać, bo inaczej facet się ulotni.
- Tu są odbitki tego portretu. Wyglądają na zdjęcia legitymacyjne, to można ludziom
pokazać.
- Faktycznie, zrobione, jakby facet był osobiście u fotografa. Jutro postaram się dobrać
do tej buzi jakieś rzetelne nazwisko. Chyba, że facet tu jest całkiem nie znany.
- Wygląda na to - powiedział Rocki do porucznika - że odbywamy dalekie wyprawy
dookoła stołu. Już po szóstej, zostało nam dwadzieścia godzin. Zobaczymy, czy nie ma
jakiegoś dalekopisu z Warszawy. I trzeba - na wszelki wypadek - ustalić kolejność rozmów z
klientami Zwiętej pamięci Niedziałka. Cholera! Taki myślący człowiek. W brydżu potrafił
przewidzieć dziesięć twoich następnych wyjść, a nie przewidział zamiarów tych łobuzów.
Tak głupio zginąć. Muszę ci powiedzieć, że ciągle mi się wydaje, że jak złapię morderców, to
potem spotkam się z Niedziałkiem. Lubiłem go...
Zatrzymali się przed gmachem komendy. Wartownik zasalutował służbiście. Pustymi
o tej porze korytarzami doszli do pokoju Rockiego. Na biurku leżała charakterystyczna długa
kartka dalekopisu. Wilczyński wyciągnął po nią rękę, ale Rocki spokojnie zabrał mu papier i
położył z powrotem na biurku.
- Najpierw zdejmiemy kurtki, zaparzymy kawę, a potem spokojnie sprawdzimy, czy
Warszawa przysyła nam jakiś prezent. Myślę, że grałeś kiedyś w pokera. Wiesz, co znaczy
 pofilować ?
- Dobrze - mruknął Wilczyński - pofilujemy. Tylko przypominam ci, że jest to pula,
do której już nie bardzo mamy co dorzucać. I dlatego chciałbym dostać z ręki choć karetę.
Rocki nalał kawę, a Wilczyński usiadł w fotelu za biurkiem i wziął do ręki kartkę
dalekopisu.
- Pij spokojnie. Karety nie ma. Nie ma nawet trójki. Centralny Rejestr Skazanych
zawiadamia uprzejmie, że żaden z wymienionych w naszym dalekopisie obywateli u nich nie
figuruje. Więcej: nie figuruje też nikt o identycznym nazwisku i imieniu, nawet drugim czy
od bierzmowania.
- Jutro Jolka pośle następną porcje. Trzeba dopilnować, żeby zrobiła to o świcie. Może
jakaś wieść jeszcze nadejdzie przed wizytą u starego? Niech to szlag trafi...
X
Staszek Gołąb był niezłym piechurem. Każdy malarz, który chce malować pejzaże,
powinien być przygotowany na dalekie spacery, i to z obciążeniem. A jednak zwiedzanie
Wrocławia w towarzystwie młodego funkcjonariusza przekraczało możliwości kondycyjne
studenta. Zrobili tego dnia dobrych kilkadziesiąt kilometrów, cały czas w skwarze bijącym od
rozgrzanych murów miasta. Starali się  wejść w skórę ludzi, których poszukiwali, i dotrzeć
tam, gdzie mogli wypoczywać mordercy Zygmunta Niedziałka. Efektów - jak można było
przypuszczać - nie było żadnych. Nikt nic spodziewał się, że poszukiwani mordercy będą
włazić w oczy milicji. Zwłaszcza, jeżeli człowiek spotkany pod restauracją  Parkowa był
naprawdę jednym z morderców Niedziałka. Niemniej jednak istniała jakaś - choć bardzo nikła
- szansa i nawet tę szansę należało wykorzystać.
Do mieszkania Rockiego dotarł Gołąb dość póznym popołudniem i od razu napuścił
do wanny chłodnej wody. Wymoczył się dokładnie, potem zmył cały pot i kurz i postanowił
odpocząć dłuższą chwilę. Umawiali się, że Rocki wieczorem zadzwoni i przekaże plan
poszukiwań na najbliższe godziny.
Gołąb marzył, żeby kapitan zapomniał dziś własnego numeru telefonu.
Sierżant Grabski poświęcił cały dzień na szukanie człowieka podobnego do postaci z
rysunku zrobionego przez Gołąba.
Nikt z mieszkańców domu nie potrafił lub nie chciał przypomnieć sobie, czy widział
w tej okolicy kogokolwiek podobnego do fotografii. Widocznie - oczywiście jeżeli portret był
dobry - pogromca Gołąba był znany w tej okolicy tylko tym, którzy rzadko zwierzają się
milicji.
W gmachu komendy do póznych godzin paliło się Zwiatło w pokoju, w którym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl