, Bray Libba Magiczny Krąg 01 Mroczny Sekret 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przynależała do niej Ann? - pytam. Oglądam się na koleżankę, idącą kilka
stopni poniżej, znowu z cieknącym nosem.
Felicity zauważa mój wzrok.
- Nie chodzi o to. że nie chcemy przyjąć Ann. Rzecz w tym, że jej życie
nie będzie nigdy takie jak nasze, Jesteś dla niej bardzo miła, a przecież
dobrze wiesz, że nie będziecie mogły się przyjaznić na zewnątrz. To o
wiele okrutniejsze - dawać jej nadzieję i zwodzić ją.
Ma racjÄ™. Nie ufam jej ani odrobinÄ™, lecz ma racjÄ™. To prawda przykra i
okrutna, ale jednak prawda.
- Gdybym była zainteresowana przyłączeniem się do was - nie mówię, że
jestem, ale gdybym była - to co musiałabym zrobić?
- Jeszcze nic - odpowiada, a na jej twarzy pojawia się uśmiech, który
bynajmniej nie napawa mnie beztroskÄ…. - Nie przejmuj siÄ™, przyjdziemy do
ciebie.
Unosi spódnicę i wbiega po schodach, przemykając obok nas niczym
kometa.
ROZDZIAA SIÓDMY
Budzi mnie jakiś dzwięk. Gwałtownie otwieram oczy, otrząsając się z
resztek snu. Leżę na prawym boku. twarzą do łóżka Ann. Drzwi oraz to, co
mogło przez nie wejść, znajdują się w moich nogach, w dalszym końcu
pokoju. %7łeby się temu przyjrzeć, musiałabym się poruszyć, usiąść lub
przesunąć, a nie chcę zdradzić, że już nic śpię. Oto logika pięciolatki:
skoro ja czegoś nie widzę, to coś nie może widzieć mnie. Niewątpliwie
dzięki podobnym założeniom wielu nieszczęśników skończyło z odciętymi
głowami.
No dobrze. Gem. nie ma sensu się bać. To prawdopodobnie nic takiego.
Mrugam i pozwalam oczom przywyknąć do mroku. Prze? szczelinę w
długich aksamitnych storach smugi księżycowego światła sięgają do
ściany i prawie dotykają niskiego sufitu. Na zewnątrz gałąz z piskiem
ociera się o szybę w oknie. Wytężam słuch. starając się pochwycić jakiś
inny dzwięk, dowód czyjejś obecności w naszym pokoju. Nie słychać nic
prócz rytmicznego pochrapywania Ann. Przez chwilę myślę, że coś
musiało mi się przyśnić. I wtedy znów to słyszę. Trzeszczenie desek w
podłodze pod naciskiem ostrożnych kroków dowodzi, że to jednak nie
dzieło mojej wyobrazni. Przymykam powieki, zostawiając wąskie szparki,
przez które mogę patrzeć, udając jednak, że śpię. Nie oddam życia bez
walki. Jakaś postać podchodzi bliżej. Zupełnie zasycha mi w ustach. Intruz
wyciąga rękę, a ja zrywam się błyskawicznie, uderzając głową w skos nad
łóżkiem.
Syczę z bólu, zapominając o nocnym gościu i trzymając się dłonią za
pulsujące czoło.
Zaskakująco drobna dłoń zatyka mi usta.
- Chcesz obudzić całą przeklętą szkołę? - Felicity pochyla się nade mną, a
w świetle księżyca jej twarz wydaje się płaska i blada. Mogłaby być
obliczem samego księżyca.
- Co ty tutaj robisz? - pytam, dotykając palcami rosnącego tuż przy linii
włosów guza wielkości gęsiego jaja.
- Mówiłam ci, że po ciebie przyjdziemy.
-Ale nie mówiłaś, że to będzie w środku przeklętej nocy - od-powiadam
takim samym tonem jak ona. Jest w niej coś, co sprawia, że chcę wywrzeć
na niej wrażenie, pokazać, że jestem godnym jej przeciwnikiem i że tak
Å‚atwo ze mnÄ… nie wygra.
- Chodz. Chcę ci coś pokazać. - Co?
Mówi do mnie wyraznie jak do dziecka.
- Chodz ze mną, to ci pokażę.
GÅ‚owa nadal mnie boli po uderzeniu. Ann chrapie cicho, zupelnie
nieświadoma naszej rozmowy.
- Wróć rano - odpowiadam, opadając z powrotem na po-duszkę. Jestem na
tyle przytomna, by wiedzieć, że to. co Felicity
chce mi pokazać o tej porze, nie może prowadzić do niczego dobrego
- Nie powtórzę tej propozycji. Teraz albo nigdy.
Idz spać. Gem. To nie brzmi zbyt obiecująco. Oto odzywa się
moje sumienie. Ale moje sumienie nie będzie musiało przez następne dwa
lata prowadzić pustych rozmów przy herbatce, nudząc
się do granic katatonii. To jest wyzwanie, a ja jeszcze nigdy w życiu nie
zrezygnowałam z żadnego wyzwania.
- W takim razie dobrze. Wstaję - mówię. A potem, na wszelki wypadek,
żebym nie wydawała się zbyt miękka, dodaję: - Ale lepiej niech to będzie
coÅ› naprawdÄ™ dobrego.
- Och, będzie. Obiecuję. Wychodzę za Felicity z mojego pokoju, potem
idziemy długim
korytarzem, mijając pokoje ze śpiącymi dziewczętami ukrytymi za
ścianami, na których wiszą obrazy kobiet z przeszłości Spence. Portrety
ubranych w białe suknie duchów o ponurych twarzach,
których zgorzkniałe usta zaciśnięte są mocno w wyrazie dezapro baty dla
tej malej eskapady, ale ich oczy wydają się mówić:  Idz". Idz, dopóki
możesz. Wolność trwa tak krótko.
Gdy docieramy do szerokiego podestu, zatrzymujÄ™ siÄ™.
- A co z panią Nightwing? - pytam, zerkając w górę wielkich schodów
wiodących na czwarte piętro, którego nie mogę dostrzec w ciemności.
- Nie przejmuj się nią. Gdy już wypije sobie szklaneczkę sherry, wyłącza
się na całą noc.
Felicity rusza na dół.
- Poczekaj! - szepczę, starając się nikogo nie obudzić. Dziewczyna
zatrzymuje siÄ™ i odwraca do mnie, a jej blada twarz ma drwiÄ…cy wyraz.
Kołysząc biodrami, wchodzi na schodek tuż pode mną.
- Jeśli chcesz się tu zajmować wyszywaniem sentencji Panie. pobłogosław
nasz dom i nauką gry w tenisa w gorsecie i w spódnicy. wracaj do łóżka.
Ale jeśli chcesz naprawdę się zabawić, to...
Po czym śmiga lekko w dół i skręca na kolejny bieg schodów, gdzie już jej
nie widzÄ™.
Pippa czeka na nas w wielkim salonie. Ogień w kominku wy gasi, jeszcze
tylko kilka polan się tli, trzeszcząc i iskrząc, ale nie dając już ani
prawdziwego ciepła, ani światła. Dziewczyna ukrywa się za dużą paprocią.
Teraz wyskakuje zza niej, oczy ma szeroko otwarte i jest wyraznie
zaniepokojona.
- Czemu to trwało tak długo?
- Zaledwie kilka minut - odpowiada Felicity.
- Nie lubię tu czekać. Wszystkie te oczy na kolumnach... Mam wrażenie,
że mnie obserwują.
Oblicza marmurowych chochlików i nimf nabierają w półmroku
makabrycznego wyrazu. Wydaje się, że pokój żyje, dostrzega każdy nasz
ruch, liczy każdy oddech.
- Nie bądz taką ofermą. Przecież odważne z nas dziewczyny, czyż nie?
Gdzie reszta?
Jakby na dany znak, po schodach schodzÄ… dwie dziewczyny. ZostajÄ™
przedstawiona Elizabeth, drobnej, podobnej do szczura istocie. która
wyraża swoją opinię dopiero wtedy, gdy zrobią to już wszyscy inni, oraz
Cecily o wychudłej twarzy, która na mój widok pogardliwie krzywi wąskie
usta. Marthy, tej, która podstawiła nogę w kaplicy, nie ma wśród nich,
więc rozumiem, że nie należy do klubu, a jedynie tego pragnie. Dlatego
wywróciła Ann - żeby wkupić się w laski dziewcząt.
- Gotowe? - pyta z uśmiechem Cecily. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl