, Crusie Jennifer Kłam mi, kłam 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobre pytanie. Nie musi więcej pytać. Przyciskanie wcale jej nie odpowiadało,
choć okazało się, że jest w tym całkiem dobra.
- Świetnie - powiedziała. - Zapomniałam, ale potrzebujemy jeszcze piłeczki i
frisbee.
- Gdzie je widzisz?
- Białe frisbee leży pod miską, a fioletowa piłka... na głowie Phoebe. -
Roześmiała się. - To razem siedem rzeczy, prawda?
Prawda. I założę się, że żadnej nie zapomnisz. Niczego nie zapomnę,
pomyślała Em. Poklepała szczeniaka po łbie i znów oczami wyobraźni ujrzała
obrazek. Wolała myśleć o nim niż o twarzy mamy, o szantażyście i o tym,
dlaczego to W.S. ma zrobić ogrodzenie, a nie tata.
- Co sądzisz o tym, żebyśmy zabrali Phoebe na farmę mojego wujka? - spytał
W.S. i Em zesztywniała nagle, bo po raz pierwszy w rozmowie z nim coś
zabrzmiało fałszywie. -Dobrze. - Poprawił się natychmiast i dalej mówił
normalnym
tonem. - Wygląda to tak: uważam, że ktoś powinien przez jakiś czas
opiekować się mamą, a nie znam nikogo, kto by tak wspaniale opiekował się
ludźmi jak ciocia Anna. Na farmie Phoebe miałaby mnóstwo miejsca do
zabawy. I moglibyśmy wybrać się na ryby. Taki krótki wypad. Co o tym
myślisz?
Jestem pewna, że zdecydowaliście już z mamą o wyjeździe -pomyślała Em. —
Nic was nie obchodzi, czy mi się to podoba, czy nie.
Głośno powiedziała:
- Niech będzie.
Maddie patrzyła, jak W.S. sadza Em na przednim siedzeniu. Jej pozostało
tylne, na którym przez całą drogę będzie wałczyć z wianem. Prowadząc, W.S.
rozmawiał z małą, opowiadając jej o farmie, o wędkowania i o tym, jak
szczęśliwa będzie tam Phoebe. Głos miał tak miękki i serdeczny, że od nowa
się w nim zakochała.
Em odezwała się po raz pierwszy, kiedy mijali opuszczoną farmę Drake'ów,
leżącą mniej więcej w połowie drogi.
- Daleko jeszcze? - spytała.
- To jest jakieś dwadzieścia pięć kilometrów od waszego domu. Z ulicy, przy
której mieszkasz, skręcacie w drogę trzydzieści jeden, potem w prawo, w
Gankową, i jeszcze raz w prawo, w Hikorową. Trzydzieści jeden osób siedzi
na gankach i zajada orzeszki hikorowe.
- Co...? - zdziwiła się Maddie, ale ujrzawszy, że Em uśmiecha się,
zrezygnowała z próby zrozumienia ich żartów. Jej córka była wreszcie
bezpieczna! I szczęśliwa!
- Jedzie się tam dwadzieścia pięć minut - dokończył W.S. -Przy ostrożnym
prowadzeniu - zastrzegł.
Im dalej od Brenta, tym pewniej czuła się Maddie... Po raz pierwszy od czasu
znalezienia paszportu ogarnął ją spokój.
- Skoro ty prowadzisz, prawdopodobnie dojedziemy w dziesięć minut -
powiedziała.
- No wiesz! Przecież się zmieniłem! Jestem odpowiedzialnym obywatelem i
czeka mnie wielka przyszłość.
Roześmiała się, a on włączył magnetofon, wsunął kasetę i krzyknął:
- Pamiętasz to?
Bruce Springsteen śpiewał Born to Run. To nie moja piosenka, pomyślała
Maddie. Szkoda, że Bruce nie nagrał nigdy czegoś takiego: „Urodziłam się, by
być ostrożną i dobrą dziewczynką". To nieźle podsumowałoby całe moje
życie.
- Lubię country! - odkrzyknęła. - Masz Patsy Cline? Szalona to też niezły opis
życia.
W.S. potrząsnął głową. W dziesięć minut później skręcił na podjazd, u
którego końca widniał mały dom o wiejskim charakterze, a za nim trawnik,
sięgający brzegu rzeki porośniętego starymi drzewami. Z wodą stykał się
pamiętający lepsze czasy pomost. Wszystko jak w opisie W.S. Maddie nie
pamiętała już, kiedy była tu po raz ostatni, ale nagle odniosła wrażenie, że od
tej chwili minęło tylko kilka dni.
Ciotka Anna powitała gości na progu.
- Dzień dobry, Maddie, kochanie - powiedziała, całkiem zręcznie unikając
patrzenia na jej twarz.
- Dzień dobry, Anno. Dziękuję, że zgodziłaś się nas przyjąć.
- Em, nigdzie się nie ruszaj - krzyknął z garażu W.S. - Idę poszukać wędek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl