,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chciała tego. Ale te uczucia istniały. Mogła zachować je w tajemnicy przed nim, ale przed sobą nie warto było udawać. Kącik jego ust uniósł się zaledwie w zapowiedzi tego, co potrafił zrobić uśmiechem, ale to i tak wystarczyło, by poczuła w sobie ogień. Mocno ją uścisnął, a potem odsunął się, zanim zdążyła zrobić coś głupiego, jak, na przykład, poprosić go, by nadal trzymał ją w objęciach. Dobry Boże, co się z nią dzieje? Od tylu już dni udawało jej się zwalczyć te uczucia, a tu nagle była jak pasażer w pociągu. Chance przesunął czubkami palców po jej policzku, a potem ręka mu opadła. - Postaraj się spać tej nocy, dobrze? Skinęła głową. - Do zobaczenia rano. Jeszcze raz skinęła głową, bo gardło miała tak zaciśnięte, że nie przeszłoby przez nie ani jedno słowo. Tak więc w milczeniu patrzyła, jak idzie do drzwi, otwiera je, a potem znika. Spać? Na pewno nie zaśnie. Dziś w nocy nie będzie spała. I nie tylko z lęku o Sarah. Nie da jej spać także pożądanie pulsujące w żyłach i świadomość, że jutro znów będzie z Chance'em. Sprawy zaszły daleko. - Pani Anderson, proszę, niech pani spróbuje się uspokoić - powiedział lekarz wyćwiczonym tonem, jakim zwracał się do przerażonych krewnych swoich pacjentów. - Istnieją wszelkie podstawy by sądzić, że operacja przejdzie gładko. Gładko. Anula & Polgara ous l anda sc Jennifer objęła się rękami, usiłując uciszyć dreszcze przebiegające po całym ciele. Ale to nic nie pomogło. Sama myśl o tym, że jej dziecko już za kilka godzin będzie leżało na stole operacyjnym, wystarczyła, by lęk przenikał ją aż do szpiku kości. - Czy mogę ją jeszcze raz zobaczyć? - spytała, wściekła na siebie za ten drżący, piskliwy głos. Siwowłosy lekarz pełen współczucia przeniósł spojrzenie z niej na Chance'a i z powrotem. - To chyba nie jest najlepszy pomysł. - A gdy Jennifer już miała wybuchnąć protestem, dodał szybko: - Teraz przygotowują Sarah do operacji i lepiej będzie, jeżeli pani zostawi ją nam, aż będzie po wszystkim. Po wszystkim. Co za brzydkie słowa, pomyślała Jennifer, wbijając wzrok w ścianę koloru mięty. Dlaczego właśnie mięty, pomyślała bezwiednie. Nigdy nie lubiła tego koloru, aż w końcu go znienawidziła po czasie, jaki spędziła w szpitalu przy umierającym mężu. Zadrżała i spazmatycznie wciągnęła powietrze. - Jak długo?! - wybuchnęła. - Jak długo potrwa operacja? - Trudno powiedzieć - odparł doktor Miller. - Zazwyczaj takie standardowe zabiegi trwają od dwóch do sześciu godzin. Zazwyczaj. W jej uszach rozbrzmiały inne słowa, także wypowiedziane przez lekarza. Standardowy zabieg. Ale tu nie było nic zwyczajnego ani standardowego. Bo to przecież jej dziecko będzie operowane. Jennifer poczuła pustkę w żołądku i mimowolnie zacisnęła zęby. - Dziękuję, panie doktorze - odezwał się Chance, gdy milczenie zaczynało się przeciągać. Objął Jennifer za ramiona i przyciągnął do siebie. Wdzięczna za ten gest, oparła się o niego. Skoro nie musiała już się martwić, że upadnie, gdyby kolana się pod nią ugięły, mogła skupić uwagę na słowach lekarza. - Po prostu proszę próbować się uspokoić - powtórzył jeszcze doktor Miller niepewnie, bo przecież rozumiał, jak niestosownie brzmi ta rada. - Natychmiast po operacji przyjdę do państwa. - Będziemy czekać - zapewnił go Chance, gdy lekarz już się Anula & Polgara ous l anda sc odwracał, by odejść za podwójne drzwi, za którymi była Sarah i sale operacyjne, i o wiele za dużo spraw, które mogły potoczyć się zle. Nadal obejmując Jennifer, Chance poprowadził ją korytarzem do niewielkiej poczekalni. Telewizor z wyłączonym głosem stał na półce w kącie, na podłodze pokrytej zielonym linoleum stały kanapy w drażniącym pomarańczowym odcieniu i porysowane, lecz czyste stoliki. Na nich leżały porozkładane magazyny i gazety, był tu również ekspres do kawy i herbaty. Naprzeciwko wejścia zobaczyli wyjście na małe, wypełnione roślinami patio. Chance usadowił Jennifer na kanapce obok okna wychodzącego na patio i sam usiadł obok. Spędzili już razem całe godziny w tym szpitalu. Rzucił okiem na ścienny zegar. Kwadrans po jedenastej. Ile godzin będą musieli czekać? Nagle podenerwowany, wstał i wpakował ręce do kieszeni. Nie może tak siedzieć. Musi coś robić. - Napiłabyś się kawy? Albo herbaty? Spojrzała na niego. W jej oczach było przerażenie. Tak bardzo pragnąłby pomóc... jakoś. Musi być coś, co mógłby dla niej zrobić. Podczas misji mógł przynajmniej sprawdzać broń i sporządzać plany walki. Tutaj był bezużyteczny jak te stare magazyny na stolikach. - Nie - odparła cicho, a jej spojrzenie pobiegło do drzwi. - Chyba nie dałabym rady nic przełknąć. - Dobrze cię rozumiem - powiedział i znów usiadł obok niej. - Ale mamy przed sobą długie oczekiwanie. Wyprostowała się i spojrzała mu w oczy. - Och, przykro mi. Już tyle czasu tu spędziłeś. Nie musisz ze mną zostawać. Chance westchnął i przeczesał włosy palcami. - Nie to chciałem powiedzieć. I na pewno nigdzie stąd nie pójdę. Zostanę, póki nie będę wiedział, że z tobą i Sarah wszystko jest w porządku. Jennifer zaczęła wykręcać sobie palce, aż wreszcie wziął ją za rękę. - Dziękuję - powiedziała, opuszczając na chwilę wzrok, a potem znów spojrzała na niego. - Naprawdę się cieszę, że zostaniesz. Nie Anula & Polgara ous l anda sc chciałabym tu teraz być sama. - Nie będziesz sama - powiedział po prostu, przytulając ją. Objęła go i położyła głowę na ramieniu Chance'a. A on poczuł się... dobrze. Oparł głowę o tył kanapy, zamknął oczy i pomyślał o chwili, kiedy ostatnio widział Sarah. Miała podłączoną kroplówkę, oczy spuchnięte od płaczu, wydawała się za mała na to, by leżeć w tym wielkim szpitalnym łóżku. Ale bardziej niż żal z powodu Sarah, męczyła go bezradność, gdy widział, jak Jennifer boi się o swoje dziecko. Chciałby zabrać od niej ten strach. Pragnął, aby u niego szukała pomocy. Chciał być tym mężczyzną, który by ją trzymał w ramionach i pomógł przejść przez najgorsze chwile życia. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|