, 04. Dynastia Connellych Child Maureen Druga szansa dla Jennifer 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciała tego. Ale te uczucia istniały. Mogła zachować je w tajemnicy
przed nim, ale przed sobą nie warto było udawać.
Kącik jego ust uniósł się zaledwie w zapowiedzi tego, co potrafił
zrobić uśmiechem, ale to i tak wystarczyło, by poczuła w sobie ogień.
Mocno ją uścisnął, a potem odsunął się, zanim zdążyła zrobić coś
głupiego, jak, na przykład, poprosić go, by nadal trzymał ją w objęciach.
Dobry Boże, co się z nią dzieje?
Od tylu już dni udawało jej się zwalczyć te uczucia, a tu nagle była
jak pasażer w pociągu.
Chance przesunął czubkami palców po jej policzku, a potem ręka mu
opadła.
- Postaraj się spać tej nocy, dobrze? Skinęła głową.
- Do zobaczenia rano.
Jeszcze raz skinęła głową, bo gardło miała tak zaciśnięte, że nie
przeszłoby przez nie ani jedno słowo. Tak więc w milczeniu patrzyła, jak
idzie do drzwi, otwiera je, a potem znika.
Spać? Na pewno nie zaśnie. Dziś w nocy nie będzie spała. I nie tylko
z lęku o Sarah. Nie da jej spać także pożądanie pulsujące w żyłach i
świadomość, że jutro znów będzie z Chance'em.
Sprawy zaszły daleko.
- Pani Anderson, proszę, niech pani spróbuje się uspokoić -
powiedział lekarz wyćwiczonym tonem, jakim zwracał się do
przerażonych krewnych swoich pacjentów. - Istnieją wszelkie podstawy
by sądzić, że operacja przejdzie gładko.
Gładko.
Anula & Polgara
ous
l
anda
sc
Jennifer objęła się rękami, usiłując uciszyć dreszcze przebiegające po
całym ciele. Ale to nic nie pomogło. Sama myśl o tym, że jej dziecko już
za kilka godzin będzie leżało na stole operacyjnym, wystarczyła, by lęk
przenikał ją aż do szpiku kości.
- Czy mogę ją jeszcze raz zobaczyć? - spytała, wściekła na siebie za
ten drżący, piskliwy głos.
Siwowłosy lekarz pełen współczucia przeniósł spojrzenie z niej na
Chance'a i z powrotem.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. - A gdy Jennifer już miała
wybuchnąć protestem, dodał szybko: - Teraz przygotowują Sarah do
operacji i lepiej będzie, jeżeli pani zostawi ją nam, aż będzie po
wszystkim.
Po wszystkim. Co za brzydkie słowa, pomyślała Jennifer, wbijając
wzrok w ścianę koloru mięty. Dlaczego właśnie mięty, pomyślała
bezwiednie. Nigdy nie lubiła tego koloru, aż w końcu go znienawidziła
po czasie, jaki spędziła w szpitalu przy umierającym mężu.
Zadrżała i spazmatycznie wciągnęła powietrze.
- Jak długo?! - wybuchnęła. - Jak długo potrwa operacja?
- Trudno powiedzieć - odparł doktor Miller. - Zazwyczaj takie
standardowe zabiegi trwają od dwóch do sześciu godzin.
Zazwyczaj.
W jej uszach rozbrzmiały inne słowa, także wypowiedziane przez
lekarza. Standardowy zabieg. Ale tu nie było nic zwyczajnego ani
standardowego. Bo to przecież jej dziecko będzie operowane.
Jennifer poczuła pustkę w żołądku i mimowolnie zacisnęła zęby.
- Dziękuję, panie doktorze - odezwał się Chance, gdy milczenie
zaczynało się przeciągać. Objął Jennifer za ramiona i przyciągnął do
siebie.
Wdzięczna za ten gest, oparła się o niego. Skoro nie musiała już się
martwić, że upadnie, gdyby kolana się pod nią ugięły, mogła skupić
uwagę na słowach lekarza.
- Po prostu proszę próbować się uspokoić - powtórzył jeszcze doktor
Miller niepewnie, bo przecież rozumiał, jak niestosownie brzmi ta rada. -
Natychmiast po operacji przyjdę do państwa.
- Będziemy czekać - zapewnił go Chance, gdy lekarz już się
Anula & Polgara
ous
l
anda
sc
odwracał, by odejść za podwójne drzwi, za którymi była Sarah i sale
operacyjne, i o wiele za dużo spraw, które mogły potoczyć się zle.
Nadal obejmując Jennifer, Chance poprowadził ją korytarzem do
niewielkiej poczekalni.
Telewizor z wyłączonym głosem stał na półce w kącie, na podłodze
pokrytej zielonym linoleum stały kanapy w drażniącym
pomarańczowym odcieniu i porysowane, lecz czyste stoliki. Na nich
leżały porozkładane magazyny i gazety, był tu również ekspres do kawy
i herbaty. Naprzeciwko wejścia zobaczyli wyjście na małe, wypełnione
roślinami patio.
Chance usadowił Jennifer na kanapce obok okna wychodzącego na
patio i sam usiadł obok. Spędzili już razem całe godziny w tym szpitalu.
Rzucił okiem na ścienny zegar. Kwadrans po jedenastej. Ile godzin będą
musieli czekać?
Nagle podenerwowany, wstał i wpakował ręce do kieszeni. Nie może
tak siedzieć. Musi coś robić.
- Napiłabyś się kawy? Albo herbaty?
Spojrzała na niego. W jej oczach było przerażenie. Tak bardzo
pragnąłby pomóc... jakoś. Musi być coś, co mógłby dla niej zrobić.
Podczas misji mógł przynajmniej sprawdzać broń i sporządzać plany
walki. Tutaj był bezużyteczny jak te stare magazyny na stolikach.
- Nie - odparła cicho, a jej spojrzenie pobiegło do drzwi. - Chyba nie
dałabym rady nic przełknąć.
- Dobrze cię rozumiem - powiedział i znów usiadł obok niej. - Ale
mamy przed sobą długie oczekiwanie.
Wyprostowała się i spojrzała mu w oczy.
- Och, przykro mi. Już tyle czasu tu spędziłeś. Nie musisz ze mną
zostawać.
Chance westchnął i przeczesał włosy palcami.
- Nie to chciałem powiedzieć. I na pewno nigdzie stąd nie pójdę.
Zostanę, póki nie będę wiedział, że z tobą i Sarah wszystko jest w
porządku.
Jennifer zaczęła wykręcać sobie palce, aż wreszcie wziął ją za rękę.
- Dziękuję - powiedziała, opuszczając na chwilę wzrok, a potem
znów spojrzała na niego. - Naprawdę się cieszę, że zostaniesz. Nie
Anula & Polgara
ous
l
anda
sc
chciałabym tu teraz być sama.
- Nie będziesz sama - powiedział po prostu, przytulając ją. Objęła go
i położyła głowę na ramieniu Chance'a. A on poczuł się... dobrze. Oparł
głowę o tył kanapy, zamknął oczy i pomyślał o chwili, kiedy ostatnio
widział Sarah. Miała podłączoną kroplówkę, oczy spuchnięte od płaczu,
wydawała się za mała na to, by leżeć w tym wielkim szpitalnym łóżku.
Ale bardziej niż żal z powodu Sarah, męczyła go bezradność, gdy
widział, jak Jennifer boi się o swoje dziecko. Chciałby zabrać od niej ten
strach. Pragnął, aby u niego szukała pomocy. Chciał być tym mężczyzną,
który by ją trzymał w ramionach i pomógł przejść przez najgorsze
chwile życia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl