, Arthur Conan Doyle Sherlock Holmes 04 Dolina trwogi 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Cicho, na miłość boską!  wykrzyknął górnik, przystając z przerażenia i ze zdumieniem
patrząc na swojego towarzysza.  Człowieku, niedługo pochodzisz po świecie, jeżeli w ten
sposób będziesz gadał na środku ulicy. Wielu już pożegnało się z życiem za mniejsze rzeczy.
 Cóż, nic o nich nie wiem. Tyle tylko, co czytałem.
 Nie mówię, że nie czytałeś prawdy  górnik rozejrzał się niespokojnie, wpatrując się w
ciemność, jak by tam czyhało jakieś niebezpieczeństwo.  Jeżeli zabijanie jest morderstwem,
to tego tu nie brak, lecz w związku z tym nie wolno ci nawet szepnąć nazwiska McGinty ego,
bo wszystko mu powtórzą, a on nie jest z tych, co by to puścili płazem. Oto i dom, którego
szukasz& o, ten z dala od ulicy. Stary Jakub Shafter to najuczciwszy z tutejszych ludzi.
 Dziękuję  rzekł McMurdo i uścisnąwszy dłoń górnikowi, z walizeczką w ręku
poczłapał dróżką, która wiodła ku wskazanemu domowi. Stanąwszy przed drzwiami, zastukał
mocno. Otworzył mu natychmiast ktoś, kogo się najmniej spodziewał ujrzeć.
Była to dziewczyna młoda i niezwykle ładna. W typie Szwedki, jasna blondynka, a jej
czarne oczy pikantnie kontrastowały z tymi włosami. Zdumiona, lecz mile zaskoczona  co
nawet wywołało rumieniec na jej bladych policzkach  patrzała teraz na obcego człowieka.
Jemu zaś, gdy tak stała w smudze światła padającego z otwartych drzwi, wydało się, że nigdy
jeszcze nie widział cudniejszego obrazu, jeszcze bardziej pociągającego przez kontrast z
ponurym i surowym otoczeniem. Piękny fiołek kwitnący na tych czarnych hałdach górniczych
nie mógłby obudzić większego zdumienia. McMurdo był tak oczarowany, że zastygł w
milczeniu, które dopiero ona przerwała.
 Myślałam, że to ojciec  powiedziała z miłym szwedzkim akcentem.  Przyszedł pan
do niego? Jest w mieście, ale powinien zaraz wrócić.
McMurdo patrzał na nią z niemym podziwem, aż wreszcie zmieszana spuściła wzrok przed
tak pewnym siebie przybyszem.
 Nie, panienko  rzekł wreszcie.  Wcale mi nie zależy na szybkim zobaczeniu się z
pani ojcem. Polecono mi jednak ten dom, gdybym szukał mieszkania. Miałem nadzieję, że mi
się u was spodoba, a teraz jestem tego pewien.
 Prędko się pan decyduje  zauważyła z uśmiechem.
 Tylko ślepy by się nie zdecydował  odparł bez namysłu. Zmiechem odpowiedziała na
ten komplement.
 Proszę, niech pan wejdzie  rzekła.  Nazywam się Ettie Shafter. Moja matka nie żyje
i ja prowadzę gospodarstwo. Proszę siąść w bawialni przy kominku i zaczekać na ojca. Ale oto
i on. Będzie pan mógł zaraz omówić warunki. Zcieżką szedł ociężały, starszy już mężczyzna.
McMurdo w paru słowach powiedział, o co chodzi. Pewien człowiek nazwiskiem Murphy dał
mu ten adres w Chicago. Sam miał go od kogoś innego. Shafter nie robił trudności, Mc Murdo
zaś nie targował się i od razu przystał na podane warunki. Pieniędzy zdaje się miał dosyć. Za
dwanaście dolarów płatnych z góry dostał pokój z pełnym utrzymaniem. W taki to sposób
McMurdo  według własnych słów zbieg przed prawem  znalazł przytułek pod dachem
Shafterów, co dało zaczątek długiemu cyklowi ponurych wydarzeń, które zakończyły się
dopiero w dalekim kraju.
II
MISTRZ
McMurdo należał do ludzi, którzy prędko zdobywają popularność. W każdym otoczeniu od
razu przekonywano się o tym. W ciągu tygodnia stał się najważniejszym lokatorem u
Shafterów. Tych lokatorów było z dziesięciu, poczciwych sztygarów lub zwykłych subiektów
sklepowych, pod żadnym względem nie dorównujących młodemu Irlandczykowi. Wieczorem,
kiedy zbierali się razem, jego żarty były najdowcipniejsze, jego rozmowy najbardziej
inteligentne, a śpiew  najładniejszy. Był urodzonym bratem łatą, tak promieniującym
wesołością, że nikt nie potrafił się jej oprzeć.
A jednak raz po raz miewał napady szalonego gniewu, czego dał dowód w pociągu. Budziły
one jednak respekt w otoczeniu i nawet lęk. Również dla prawa i jego przedstawicieli zdradzał
głęboką pogardę, czym zachwycał jednych, a przerażał innych współlokatorów.
Od pierwszej chwili swym nie skrywanym zachwytem dał dowód, że zadurzył się w pięknej
i wdzięcznej córce Shaftera. Nie należał do wstydliwych wielbicieli. Już drugiego dnia wyznał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl