,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedział, tylko na nią patrzył. Bess omal nie rozpadła się na kawałeczki. Co ty tu robisz? Jej głos był ostry jak brzytwa. Z bólu. Mam klucz. Oczy Bess były zapuchnięte od ostatniego ataku płaczu, podkrą\one ze zmęczenia, bez cienia dawnego blasku. śadne jej słowo ani nawet to, co sam sobie powiedział, nie zraniło go tak boleśnie. Nie musiałeś mi go odnosić. Trzymała się kurczowo tego swojego sztywnego spokoju. Jak tonący brzytwy. Mogłeś wysłać pocztą. Mimo to dziękuję. Uśmiechała się tak lodowato, \e zęby ją rozbolały. Jeśli to wszystko, to wybacz, ale trochę się spieszę. Muszę się jeszcze przebrać przed wyjściem. Nie mo\esz na mnie patrzeć, kiedy kłamiesz powiedział bardziej do siebie ni\ do niej. Dopiero teraz dotarło do niego, \e wtedy te\ na niego nie patrzyła. Wtedy, kiedy mówiła, \e go nie kocha. Bess zmusiła się, \eby na niego spojrzeć. Patrzyła mu prosto w oczy. I nawet nie mrugnęła. Czego chcesz, Aleksij? Wielu rzeczy. Mo\e zbyt wielu. Ale przede wszystkim proszę, \ebyś mi wybaczyła. Przestała nad sobą panować, ukryła twarz w dłoniach. Spózniła się o ułamek sekundy. Zdą\ył zobaczyć, co naprawdę myślała. Zostaw mnie szepnęła. Miłaja, pozwól... Przestań! Cofnęła się, objęła się rękami. Musiała się jakoś przed nim obronić. Dłonie Aleksija zatrzymały się centymetr od niej, opadły tak jakoś bezwładnie. Nie dotknę cię mówił cicho. W jego głose am było napięcie. Tylko pozwól mi coś powiedzieć. Błagam. Po to przyszedłem. Nie ma nic więcej do powiedzenia. Bess odom się do niego plecami. Wiem, co o mnie myślisz. Dałeś mi to jasno do zrozumienia. Skrzywdziłem ciebie, a sam wyszedłem na głupca. Tak, bardzo mnie skrzywdziłeś. Wcią\ jeszcze dr\ała na wspomnienie tego, co się stało. Nie tylko ostatnim razem. Raniłeś mnie codziennie, zawsze, kiedy nie pozwalałeś mi powiedzieć, jak bardzo cię kocham. Wmawiałam sobie, \e słowa nie mają znaczenia, \e w końcu będziesz musiał to zobaczyć. Ka\dy głupi by zobaczył, ale nie ty. Zdawało mi się, \e mnie kochasz, \e mnie chcesz. To było takie wa\ne, takie wspaniałe. Mnie nigdy nikt nie kochał, nikt mnie nie chciał. Bess. Jak oparzona odskoczyła od jego wyciągniętych rak. Moi rodzice mówiła. Nie wiem, ile razy słyszałam, jak mówili do siebie: Skąd ona się wzięła? Jakbym była jakimś zbłąkanym psiakiem, który zjawił się u nich przez przypadek. Objęta własnymi ramionami, przemierzała pokój tam i z powrotem. Aleksij nie odezwał się ani słowem. Nic miał nic do powiedzenia. Nie miał zupełnie nic na swoją obronę. Prócz tego, \e naprawdę ją kochał. Jakoś sobie z tym poradziłam. Zesztywniałe ramiona drgnęły, jakby chciała zrzucić ten cię\ar z barków. Co innego mogłam zrobić? To przecie\ nie była ich wina, \e się im nie udałam. Dla ciebie te\ nie byłam dość dobra. Jesteś tego pewna? Spojrzała na niego przez ramię. Ju\ nie płakała. Nie było sensu. Niczego nie jestem pewna, Aleksij. Wiem tylko, \e zawsze się tak głupio składa. Zawsze byłam brzydka i niepokorna. Pewnie dlatego nikt mnie nie chciał. Teraz mam wielu przyjaciół. śycie mnie nauczyło, \e jeśli człowiekowi tak bardzo nie zale\y, nie szarpie się i zachowuje się naturalnie, to nagle okazuje się, \e bardzo wielu ludzi lubi go takiego, jaki jest. Jak widzisz, jestem lubiana, ale nigdy nie miałam nikogo do kochania. Nigdy nie spotkałam nikogo, kogo bym chciała pokochać. Dopiero ty... Tylko ja. Nikogo więcej nie potrzebujesz. Odczekał chwilę, odczekał, a\ znów na niego spojrzy. Kocham cię, Bess. Błagam cię, daj mi jeszcze jedną szansę. Nic z tego nie będzie. Tarła dłonią oczy zapuchnięte od płaczu. Myślałam, \e się uda, chciałam, \eby się udało. Byłam przekonana, \e do szczęścia wystarczy sama miłość. Teraz ju\ wiem, \e nie wystarczy. Musi być jeszcze nadzieja. Bez nadziei nic z tego nie będzie. Bez zaufania tym bardziej. Powiedziała to tak spokojnie, a\ się przeraził. Nie odpychaj mnie, Bess. Nie zwa\ając na to, \e się cofnęła, wziął ją za obie ręce. Nie wyrzucaj mnie ze swego \ycia tylko dlatego, \e okazałem się głupcem, \e tak bardzo się bałem. Miał płonące oczy, grzmiący głos, wcale nie wyglądał na skruszonego. A co będzie, je\eli znów kiedyś zobaczysz, jak całuje swojego starego przyjaciela? spytała. Nie obejdzie mnie to. Puścił ją, parsknął zdegustowany i zaczął się przechadzać po pokoju. Skłamałem przyznał. Następnemu, który cię ruszy, połamię wszystkie kości. Albo lepiej od razu zabiję. Wobec tego Nowy Jork będzie zasłany trupami. Bess sądziła, \e to będzie śmieszne. Nie rozumiała, dlaczego śmieszne nie było. Nie zmienię się dla ciebie, Aleksij. Nigdy nie prosiłam, \ebyś ty się zmienił z mojego powodu. Wiem o tym. Pocierał policzki dłońmi, starał się znalezć równowagę. Wiem, \e pocałunek przyjaciół to nic zdro\nego, nie jestem a\ takim wielkim idiotą, ale kiedy tu wtedy przyszedłem... Przypuszczałeś, \e cię zdradzam. Nie wiem, co przypuszczałem. To było najuczciwsze, na co mógł się zdobyć. Kiedy cię zobaczyłem, poczułem... Nic nie myślałem, tylko czułem. To był błąd. Złamałem swoją własną zasadę, ale miałem powody. Ju\ spokojniejszy podszedł do Bess i wziął ją za ręce. Byłem tu\ po aresztowaniu, cały poskręcany. Nie mogłem się doczekać, kiedy ci o tym opowiem. Ze szczegółami. Ja ju\ dawno nie oddzielam tej części \ycia od ciebie. śadnej części swojego \ycia od ciebie nie oddzielam. Wiedziałem, \e cierpisz z powodu Rosalie. Wiedziałem, \e sama poszłaś na pogrzeb. Czułem się jak najpodlejsza kreatura, \e ci na to pozwoliłem. Centymetr po centymetrze odkopywał sobie ście\kę do jej serca. Myślałam, \e nie wiedziałeś. Wiedziałem mówił cicho. Rozpaczliwie pragnął ją przytulić. Wszędzie zostawiasz jakieś kartki. Zapisujesz na nich, \e masz odebrać pranie, notujesz fragmenty dialogów i wa\ne spotkania. Trafiłem na jedną taką, na której było o kwiatach dla Rosalie i jak dojechać na cmentarz. Gdyby nie to, \e śledztwo tak szybko się potoczyło, na pewno bym znalazł czas. Przynajmniej bym spróbował. Bess ju\ w to nie wątpiła. Jak mogła mu nie ufać, skoro go kochała? Dla mnie jest wa\niejsze, \e złapałeś tego drania, który ją zamordował, ni\ gdybyś stał obok mnie nad jej grobem. Nie było mnie przy tobie mówił Aleksij coraz ciszej chocia\ chciałem być. Du\o [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|