, Beaton M.C. Agatha Raisin 04 Agatha Raisin i zmordowani piechurzy(1) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie wiem  odpowiedziała Deborah  nie widziałam jej. Chyba
zamieszkała z Mary.
 Spotkam siÄ™ z innymi na lunchu w barze Pod Winogronami  po-
wiedział Jeffrey, chodziło mu o wędrowców.  Tam możemy ją podpytać.
Ale kiedy już wszyscy usadowili się nad kanapkami i piwem Pod Wi-
nogronami, dowiedzieli się od Mary, że Jessica wybrała się na spacer przez
ziemie sir Charlesa i nie wróciła.
LR
T
 Pewnie ostro ją ochrzanił, a ona teraz wini nas wszystkich  sko-
mentował Jeffrey.  Wiecie, że lubi się obrażać.
 Dyć to rura  dorzucił gniewnie Kelvin.
 Nieprawda!  Mary wyglądała na oburzoną.  Co z wami? Po-
winniście się za siebie wstydzić!
 Dlaczego nie poszłaś razem z nią, Mary?  spytała Alice.
 Pochorowałam się wtedy  odpowiedziała Mary.  Zatrucie po-
karmowe.
 Troszeczkę się martwię  Peter rozejrzał się po grupie.  Bie-
daczka była u nas w gospodzie Pod Miedzianym Kotłem i szukała noclegu.
Wyrzuciłeś ją Jeffrey?
 Tak  ten odrzekł wprost.  A co z tobą, Deboro? Do ciebie się nie
zwróciła?
 Mieszkanie mam małe, jak wiesz, a łóżko tylko jedno  odparła
Deborah  mogłam ją ugościć tylko na jedną noc.
 Mówiłam ci, żeby ją przenocować  szepnęła Gemma.
Oczy Alice zabłysły zazdrością.
 No nie, nie będziemy się znów o to kłóciły.
 To co mam zrobić?  spytała wszystkich Mary.  Dzwonić na
policjÄ™?
LR
T
 Z psami nie chcemy mieć do czynienia  odpowiedział Jeffrey, na
co reszta zareagowała pomrukami zgody.  Zapytam Jones, czy cokolwiek
o niej słyszała.
Pani Jones była dyrektorką szkoły.
 Już pytałam  powiedziała Deborah  dziś rano. Nie zwalniała się
z pracy ani nic takiego.
 To może spytaj swojego przyjaciela Charlesa, on widział ją w sobotę
 podpowiedział Jeffrey, patrząc na Deborę.
 Nie jest moim przyjacielem  wymamrotała Deborah. Nie powie-
dziaÅ‚a reszcie o swojej randce. Ów wieczór spÄ™dziÅ‚a miÅ‚o, mimo iż obejrze-
nie po raz któryś Obywatela Kane'a i zjedzenie kolacji w Burger Kingu nie
kojarzyło jej się z eleganckim rendez vous. Niemniej miło się jej rozma-
wiało z sir Charlesem, choć na koniec nie zasugerował ponownego spotka-
nia. Bardzo chciała do niego zatelefonować. Teraz miała dobrą wymówkę.
 Mogłabym do niego zadzwonić  zaproponowała.
 Znając Jessicę  rzekł sopranem Peter  sądzę, że mogła zdążyć
wejść z tym panem w konkubinat.
 Zadzwonię  powiedziała Deborah.
Poszła do budki telefonicznej na rogu. Telefon odebrał Gustav. Wysa-
pała pytanie o sir Charlesa.
 Jest nieobecny  powiedział Gustav.
LR
T
 O, a ja się zastanawiałam, czy widzieli panowie moją przyjaciółkę,
pannÄ™ JessicÄ™ Tartnick?
 Nie.
I wtedy, gdzieś zza Gustava, Deborah dosłyszała wyraznie głos Fraitha,
który zawołał:
 Kto dzwoni Gustavie?
 Nikt  odrzekł głośno Gustav i się rozłączył.
Deborah, wściekła i zaskoczona, spojrzała na słuchawkę. Następnie
powoli odłożyła ją na widełki. Duma nie pozwalała dziewczynie przyznać
się innym, że zlekceważył ją służący.
 Nie, nic nie słyszał  powiedziała.
Jeffrey spojrzał na nią ze zdziwieniem i spytał:
 Jak to? Nie widział jej żaden dozorca ani ogrodnik?
 Nie  odpowiedziała Deborah, schyliwszy głowę.
 No to co robimy?
 Nie jesteśmy postaciami ze starej powieści  powiedział Jeffrey. 
To znaczy, jeśli myślicie, że zakuto ją w łańcuchy w lochach Barfield House,
to siÄ™ mylicie.
 Cała sprawa może nie mieć nic wspólnego z tym Fraithem  ode-
zwała się Gemma.  W dzisiejszych czasach kobietom przydarzają się
różne rzeczy.
LR
T
 Na takom babe jak Jessika chop nie napadnie. To raczyj ona na niego
 odparł Kelvin.
Wreszcie uzgodniono, że grupa poczeka, co się wydarzy. Wypiwszy parę
drinków, wędrowcy stwierdzili, że Jessica na pewno przestała się z nimi
zadawać po to, by odkuć się za ich bunt.
Ale minęły kolejne dwa dni i Piechurzy z Dembley znów spotkali się w
szkole.
Jessiki brak. Do grupy przemawiał Jeffey:
 Sądzę, że powinniśmy zebrać się jutro po pracy i jej poszukać.
 Nie widzę potrzeby  powiedziała Mary Trapp.  Jestem prze-
konana, że trzyma się od nas z dala po to, by nas ukarać i nastraszyć.
 Ja, a bezco my bulim podatki?  spytał zniecierpliwiony Kelvin. 
Dzwonić na policyjo!
Nie!  stanowczo zaprzeczył Jeffrey.  Najpierw zobaczmy, co nam
się uda zrobić własnymi siłami.
Kiedy znów się zgromadzili, był ciepły, pogodny wieczór. Choć jako
towarzystwo stanowili dość dziwną mieszankę, Jeffrey nie mógł się opędzić
od myśli, że bez Jessiki u boku czuli się odprężeni i szczęśliwi. Aż do takiego
stopnia ich zdominowała. Otrząsnął się. Już zaczął myśleć o niej w czasie
przeszłym. W złotym świetle wieczoru wymaszerowali z Dembley. Gdy
dotarli do majątku Charlesa Fraitha, Jeffrey rozłożył dużą wojskową mapę i
brudnym paznokciem pokazał trasę.
LR
T
W grupie zapadła cisza. Pozbawieni bojowej przywódczyni w postaci
Jessiki wszyscy poczuli siÄ™ nieswojo, wkraczajÄ…c na zakazany teren. Wie-
czór był cichy i bezwietrzny. Ostrożnie zamknęli za sobą furtki. Jessica zo-
stawiłaby je otwarte. Wkrótce doszli na pole rzepaku połyskującego w za-
chodzącym słońcu jak złoto.
 Spójrzcie!  powiedział Jeffrey, zatrzymując się na krańcu pola.
Jessica, bo założyli, że musiała to być Jessica, najwyrazniej szła tędy przez
pole, depcząc po żółtych kwiatach.
 %7łeby poczynić aż takie szkody, musiała chyba skakać po tym polu 
zauważyła zdumiona Alice.
Poszli gęsiego, z Jeffreyem na czele, stąpając po śladach. Na przeciwle-
głym krańcu pola zza drzew wyłaniał się Barfield House.
 Tu urywa się szlak  powiedział Jeffrey.  Coś tu zakopywała?
Wszyscy stanęli kołem, przyglądając się wzgórkowi usypanemu z ziemi i
fragmentów poszarpanych roślin.
Kelvin przepchnął się do środka i poskrobał ziemię wielkim butem. Ze
wzgórka posypała się ziemia i oto ukazała się wszystkim obuta stopa i blada
noga. Blada i owłosiona. Jessica nigdy nie goliła nóg.
 O, Boże!  krzyknęła Alice. Uklękła i rękami zaczęła kopać w
ziemi. Stopniowo odkryli całe ciało Jessiki. Jej przybrudzona ziemią twarz
była skierowana w stronę spokojnego nieba.
LR
T
Deborah odwróciła się i gwałtownie zwymiotowała, Gemma się roz-
płakała, a Mary Trapp zemdlała, padając na trupa jakby w groteskowe ob-
jęcia.
Kelvin jÄ… odciÄ…gnÄ…Å‚.
 Styknie tego. Tera wołajcie policyjo. Co, gupieloki, niy rozumiycie?
Ktoś jom zabił! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl