,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie wiem odpowiedziaÅ‚a Deborah nie widziaÅ‚am jej. Chyba zamieszkaÅ‚a z Mary. Spotkam siÄ™ z innymi na lunchu w barze Pod Winogronami po- wiedziaÅ‚ Jeffrey, chodziÅ‚o mu o wÄ™drowców. Tam możemy jÄ… podpytać. Ale kiedy już wszyscy usadowili siÄ™ nad kanapkami i piwem Pod Wi- nogronami, dowiedzieli siÄ™ od Mary, że Jessica wybraÅ‚a siÄ™ na spacer przez ziemie sir Charlesa i nie wróciÅ‚a. LR T Pewnie ostro jÄ… ochrzaniÅ‚, a ona teraz wini nas wszystkich sko- mentowaÅ‚ Jeffrey. Wiecie, że lubi siÄ™ obrażać. Dyć to rura dorzuciÅ‚ gniewnie Kelvin. Nieprawda! Mary wyglÄ…daÅ‚a na oburzonÄ…. Co z wami? Po- winniÅ›cie siÄ™ za siebie wstydzić! Dlaczego nie poszÅ‚aÅ› razem z niÄ…, Mary? spytaÅ‚a Alice. PochorowaÅ‚am siÄ™ wtedy odpowiedziaÅ‚a Mary. Zatrucie po- karmowe. TroszeczkÄ™ siÄ™ martwiÄ™ Peter rozejrzaÅ‚ siÄ™ po grupie. Bie- daczka byÅ‚a u nas w gospodzie Pod Miedzianym KotÅ‚em i szukaÅ‚a noclegu. WyrzuciÅ‚eÅ› jÄ… Jeffrey? Tak ten odrzekÅ‚ wprost. A co z tobÄ…, Deboro? Do ciebie siÄ™ nie zwróciÅ‚a? Mieszkanie mam maÅ‚e, jak wiesz, a łóżko tylko jedno odparÅ‚a Deborah mogÅ‚am jÄ… ugoÅ›cić tylko na jednÄ… noc. MówiÅ‚am ci, żeby jÄ… przenocować szepnęła Gemma. Oczy Alice zabÅ‚ysÅ‚y zazdroÅ›ciÄ…. No nie, nie bÄ™dziemy siÄ™ znów o to kłóciÅ‚y. To co mam zrobić? spytaÅ‚a wszystkich Mary. Dzwonić na policjÄ™? LR T Z psami nie chcemy mieć do czynienia odpowiedziaÅ‚ Jeffrey, na co reszta zareagowaÅ‚a pomrukami zgody. Zapytam Jones, czy cokolwiek o niej sÅ‚yszaÅ‚a. Pani Jones byÅ‚a dyrektorkÄ… szkoÅ‚y. Już pytaÅ‚am powiedziaÅ‚a Deborah dziÅ› rano. Nie zwalniaÅ‚a siÄ™ z pracy ani nic takiego. To może spytaj swojego przyjaciela Charlesa, on widziaÅ‚ jÄ… w sobotÄ™ podpowiedziaÅ‚ Jeffrey, patrzÄ…c na DeborÄ™. Nie jest moim przyjacielem wymamrotaÅ‚a Deborah. Nie powie- dziaÅ‚a reszcie o swojej randce. Ów wieczór spÄ™dziÅ‚a miÅ‚o, mimo iż obejrze- nie po raz któryÅ› Obywatela Kane'a i zjedzenie kolacji w Burger Kingu nie kojarzyÅ‚o jej siÄ™ z eleganckim rendez vous. Niemniej miÅ‚o siÄ™ jej rozma- wiaÅ‚o z sir Charlesem, choć na koniec nie zasugerowaÅ‚ ponownego spotka- nia. Bardzo chciaÅ‚a do niego zatelefonować. Teraz miaÅ‚a dobrÄ… wymówkÄ™. MogÅ‚abym do niego zadzwonić zaproponowaÅ‚a. ZnajÄ…c JessicÄ™ rzekÅ‚ sopranem Peter sÄ…dzÄ™, że mogÅ‚a zdążyć wejść z tym panem w konkubinat. ZadzwoniÄ™ powiedziaÅ‚a Deborah. PoszÅ‚a do budki telefonicznej na rogu. Telefon odebraÅ‚ Gustav. Wysa- paÅ‚a pytanie o sir Charlesa. Jest nieobecny powiedziaÅ‚ Gustav. LR T O, a ja siÄ™ zastanawiaÅ‚am, czy widzieli panowie mojÄ… przyjaciółkÄ™, pannÄ™ JessicÄ™ Tartnick? Nie. I wtedy, gdzieÅ› zza Gustava, Deborah dosÅ‚yszaÅ‚a wyraznie gÅ‚os Fraitha, który zawoÅ‚aÅ‚: Kto dzwoni Gustavie? Nikt odrzekÅ‚ gÅ‚oÅ›no Gustav i siÄ™ rozÅ‚Ä…czyÅ‚. Deborah, wÅ›ciekÅ‚a i zaskoczona, spojrzaÅ‚a na sÅ‚uchawkÄ™. NastÄ™pnie powoli odÅ‚ożyÅ‚a jÄ… na wideÅ‚ki. Duma nie pozwalaÅ‚a dziewczynie przyznać siÄ™ innym, że zlekceważyÅ‚ jÄ… sÅ‚użący. Nie, nic nie sÅ‚yszaÅ‚ powiedziaÅ‚a. Jeffrey spojrzaÅ‚ na niÄ… ze zdziwieniem i spytaÅ‚: Jak to? Nie widziaÅ‚ jej żaden dozorca ani ogrodnik? Nie odpowiedziaÅ‚a Deborah, schyliwszy gÅ‚owÄ™. No to co robimy? Nie jesteÅ›my postaciami ze starej powieÅ›ci powiedziaÅ‚ Jeffrey. To znaczy, jeÅ›li myÅ›licie, że zakuto jÄ… w Å‚aÅ„cuchy w lochach Barfield House, to siÄ™ mylicie. CaÅ‚a sprawa może nie mieć nic wspólnego z tym Fraithem ode- zwaÅ‚a siÄ™ Gemma. W dzisiejszych czasach kobietom przydarzajÄ… siÄ™ różne rzeczy. LR T Na takom babe jak Jessika chop nie napadnie. To raczyj ona na niego odparÅ‚ Kelvin. Wreszcie uzgodniono, że grupa poczeka, co siÄ™ wydarzy. Wypiwszy parÄ™ drinków, wÄ™drowcy stwierdzili, że Jessica na pewno przestaÅ‚a siÄ™ z nimi zadawać po to, by odkuć siÄ™ za ich bunt. Ale minęły kolejne dwa dni i Piechurzy z Dembley znów spotkali siÄ™ w szkole. Jessiki brak. Do grupy przemawiaÅ‚ Jeffey: SÄ…dzÄ™, że powinniÅ›my zebrać siÄ™ jutro po pracy i jej poszukać. Nie widzÄ™ potrzeby powiedziaÅ‚a Mary Trapp. Jestem prze- konana, że trzyma siÄ™ od nas z dala po to, by nas ukarać i nastraszyć. Ja, a bezco my bulim podatki? spytaÅ‚ zniecierpliwiony Kelvin. Dzwonić na policyjo! Nie! stanowczo zaprzeczyÅ‚ Jeffrey. Najpierw zobaczmy, co nam siÄ™ uda zrobić wÅ‚asnymi siÅ‚ami. Kiedy znów siÄ™ zgromadzili, byÅ‚ ciepÅ‚y, pogodny wieczór. Choć jako towarzystwo stanowili dość dziwnÄ… mieszankÄ™, Jeffrey nie mógÅ‚ siÄ™ opÄ™dzić od myÅ›li, że bez Jessiki u boku czuli siÄ™ odprężeni i szczęśliwi. Aż do takiego stopnia ich zdominowaÅ‚a. OtrzÄ…snÄ…Å‚ siÄ™. Już zaczÄ…Å‚ myÅ›leć o niej w czasie przeszÅ‚ym. W zÅ‚otym Å›wietle wieczoru wymaszerowali z Dembley. Gdy dotarli do majÄ…tku Charlesa Fraitha, Jeffrey rozÅ‚ożyÅ‚ dużą wojskowÄ… mapÄ™ i brudnym paznokciem pokazaÅ‚ trasÄ™. LR T W grupie zapadÅ‚a cisza. Pozbawieni bojowej przywódczyni w postaci Jessiki wszyscy poczuli siÄ™ nieswojo, wkraczajÄ…c na zakazany teren. Wie- czór byÅ‚ cichy i bezwietrzny. Ostrożnie zamknÄ™li za sobÄ… furtki. Jessica zo- stawiÅ‚aby je otwarte. Wkrótce doszli na pole rzepaku poÅ‚yskujÄ…cego w za- chodzÄ…cym sÅ‚oÅ„cu jak zÅ‚oto. Spójrzcie! powiedziaÅ‚ Jeffrey, zatrzymujÄ…c siÄ™ na kraÅ„cu pola. Jessica, bo zaÅ‚ożyli, że musiaÅ‚a to być Jessica, najwyrazniej szÅ‚a tÄ™dy przez pole, depczÄ…c po żółtych kwiatach. %7Å‚eby poczynić aż takie szkody, musiaÅ‚a chyba skakać po tym polu zauważyÅ‚a zdumiona Alice. Poszli gÄ™siego, z Jeffreyem na czele, stÄ…pajÄ…c po Å›ladach. Na przeciwle- gÅ‚ym kraÅ„cu pola zza drzew wyÅ‚aniaÅ‚ siÄ™ Barfield House. Tu urywa siÄ™ szlak powiedziaÅ‚ Jeffrey. CoÅ› tu zakopywaÅ‚a? Wszyscy stanÄ™li koÅ‚em, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ wzgórkowi usypanemu z ziemi i fragmentów poszarpanych roÅ›lin. Kelvin przepchnÄ…Å‚ siÄ™ do Å›rodka i poskrobaÅ‚ ziemiÄ™ wielkim butem. Ze wzgórka posypaÅ‚a siÄ™ ziemia i oto ukazaÅ‚a siÄ™ wszystkim obuta stopa i blada noga. Blada i owÅ‚osiona. Jessica nigdy nie goliÅ‚a nóg. O, Boże! krzyknęła Alice. UklÄ™kÅ‚a i rÄ™kami zaczęła kopać w ziemi. Stopniowo odkryli caÅ‚e ciaÅ‚o Jessiki. Jej przybrudzona ziemiÄ… twarz byÅ‚a skierowana w stronÄ™ spokojnego nieba. LR T Deborah odwróciÅ‚a siÄ™ i gwaÅ‚townie zwymiotowaÅ‚a, Gemma siÄ™ roz- pÅ‚akaÅ‚a, a Mary Trapp zemdlaÅ‚a, padajÄ…c na trupa jakby w groteskowe ob- jÄ™cia. Kelvin jÄ… odciÄ…gnÄ…Å‚. Styknie tego. Tera woÅ‚ajcie policyjo. Co, gupieloki, niy rozumiycie? KtoÅ› jom zabiÅ‚! [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
Podobne
|