,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w gromadzie. A to czemu, pytam. Pośpiewałoby sie z kobietami. A to ty niewyśpiewana? Jak tak bardzo chcesz, to śpiewaj, posłuchamy sobie z Ziutkiem. Aha, mądry! Wez śpiewaj za koso, jak ledwo uśpiejesz podbierać! Nima prędzej bez cię\ej, mowie. Za to wcześniej \niwo skończym, będziesz mogła sie na-śpiewać. Co z tego, krzywi sie ona: \niwki śpiewa sie do \niwa, nie po \niwach. I przypomina sobie, \e Domin nie chcieli czegoś przy niej gadać. Ja kręce głowo \e nie wiem, ale ona podpytuje: Czemu niby ty bez wstydu? Czy ty Kaziuk co nabroił? Ty coś taisz! Co ja mam taić! ł\e śmiało: Ot, bresze coś stary piej ta. A mo\e, choroba, mo\e noco kto podgląda nasze figli. Handzia zaraz czerwienieje, w bok sie patrzy. Mo\e dzieci wygadali? A ty aby Ziutek noco tata z mamo nie poglądasz? Nie! broni sie odrazu, głowo kręci: Ja noco śpię. Mo\e udajesz? A dzie tam! Jak wy z mamo zaczynacie to ja zawsze dawno śpię! To pamiętaj, śpij bo jak przyłapie, to oberwiesz, mówie. Nu tak, to mo\e im tato co na-pletli z zemsty za kose? A zreszto, macham ręko, czy ty nimasz czym głowy suszyć? I wtaje do kośby. Jeszcze ręce niezmęczone, plecy te\ nie bolo jeszcze, znowuś kosze, teraz przekos a\ pod kurhan. Sierpy z tyłu sie zostali, z nikim sprzeczać sie nie trzeba. Machawszy ostro, pod wieczór mam skoszone całe płoske, akurat w porę: Handzia idzie gotować wieczerze i świniam, my z Ziutkiem bierzem sie do wiązania snopków. Wiązem od końca do kurhana. Ziutek podciąga snopki w kupy po dziesięć, i zaraz ustawiamy: trzy na trzy, a dziesiąty rozchylam w kłosach na boki, \eby był jak czapa i te czapę nasadzam na wierzch. I tak jeden po drugim wyrastaj o za nami środkiem płoski dziesiątki, jak słomiane budyneczki, równiusieńkie, pod oko. A słonko siada ju\ czerwone na suraskie lasy, gaśnie ogromniaste, za drzewami chłodek sie rozciąga, smugi ścięło sie po polach. A na mokrzejszych miejscach mgły wyła\o z trawy: na Stawisku, w Gaju, na małej rzeczce i chlapie za wierzbo, na Mazurowym korycie, wszędzie tam bieleje, dzie była rzeka, stojo białe jak dusza nad nieboszczko. I jak to przed noco, ziela pachno. A dziewczęta śpiewaj o Czas do domu czas, zamknoł sie nam las, a baby odśpiewuje jękliwie, niesie sie: Na trzy kłódki, na dwa zamki, czas do domu tapłarzanki, czas do domu czas! I na innych płoskach stanęli dziesiątki, ale nikt tyle nie na\niwował co my! Michały \eli we czworo, tato pomagali im na piątego, a wszystko jedno: nas tylko trójka, a na\eli my ze dwa razy tyle co Michały. Wiązawszy, ustawiawszy podchodzim bli\ej do drogi, między ludzi. Ale nikt nas nie zaczepia, jakby kose zapomnieli. Tylko tato stojo prosto, korco ich moje dziesiątki. A\ nie wytrzymuje: łapie jeden snopek, stawiajo gomlem na r\ysku, jak nie krzykno: ej, sąsiady! widzicie? Widzieli wy jakie snopki Kaziuk wysztukował? O, w tal j i jak panienka, a w kłosach jak mietła! Michalicha z siostrami śmiej o sie: cha cha, jak mietła, poszturchuje sie. Nie snopek ale wierba! krzyczo Domin rozpaliwszy sie na nowo i nioso swój snopek przez szóste miedze: Snopek, bratku ma wygiądać tak! I koło mojego snopka, koso koszonego stawiajo swój snopek, sierpem na\ęty. I prawdziwie, ładniejszy jest, mało przewę\ony, ścisły jak równianka na Zielne, słomka do słomki przylega jak zapałki w pudełeczku. O, to jest snopek! chwało tato. A tamto? Mietła, kołtun, marnowanie \yta! Jakie\ marnowanie, odpowiadam ja spokojnie: Czy z mojego snopka gorsza sieczka będzie? Gorsza słoma na podścioł? Ale porównaj wagę, chwało sie Domin: mój snopek, o, jaki cię\ki, z pół puda! A twój, hehe, to\ to puch! Pierzyna! Mój ze trzy twoich roztrzepańcow w sobie ma! Moje snopki uło\o sie w stodole jeden przy drugim jak zapałeczki! A twoje? Naje\one takie, \e i dwoch stodołow mało. E, zmieszczę sie, zmieszczę, próbuj o godzić nas Dunaj: nie taki tam z Kaziuka bogacz. Nie bogacz i jeszcze tyle marnuje, złoszczę sie tatko: Ty zobacz Dunaj, nu obejrzyj sie, ile on koso słomy, ile kiosków narozciągał po r\ysku. A ile kłosów naobijał, tu w piachu ziarka a\ świeco! Wróbli tu zleco sie z całego Rozgnoju! E tam, nie świeco sie, pocieszam tata, pod cepem kłos ledwo puszcza, a od kosy ma wysypać? A te słomki rozwleczone jutro Ziutek pozbiera: ot, przeleci sie z grabiami i po biedzie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|