, Grady Robyn Noc w rezydencji 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Istotnie, zapomniałem. - To był od dawna przez niego wyczekiwany dzień wyboru nowego prezesa
firmy. Dzień, który miał przynieść mu nagrodę za długoletnią wytężoną pracę. Jednakże... - Wrócę za
godzinę.
Garret jeszcze bardziej spochmurniał.
- Może nie powinieneś się śpieszyć. Mitchell wrósł w ziemię.
- O czym ty mówisz?
- Mówię o czymś gorszym niż twoje roztargnienie na ostatnim zebraniu. Mówię o kierownikach
działów, którzy pytają mnie, co się z tobą dzieje, a także o ważnych klientach, którzy narzekają, że nie
poświęcasz im dostatecznej uwagi. Jeden z nich był tak zirytowany, że z trudem odwiodłem go od
zamiaru przeniesienia pieniędzy do innego banku.
Mitchell wsadził ręce do kieszeni.
- Chodzi o Jaspera Targeta? - zapytał, a kie-
140
ROBYN GRADY
dy Garret skinął głową, dodał: - Wiesz przecież, że Target cierpi, gdy nie może sobie pomarudzić.
- Rzecz w tym, że ja mam powody do marudzenia, delikatnie mówiąc - oświadczył zgryzliwie Jeffson.
Mitch w głębi duszy musiał przyznać mu rację. Rzeczywiście był ostatnio roztargniony z powodu
Vanessy. Właśnie zamierzał wyjaśnić ich sytuację, to była równie ważna sprawa jak funkcjonowanie
banku i prezesura... Nie, najważniejsza.
- Do południa będę z powrotem - obiecał. Garret potrząsnął głową i wszedł do swojego
gabinetu.
Mitch zjechał windą na parter, a po półgodzinie był przed drzwiami domu Vanessy. Traf chciał, że
właśnie wychodziła. Na jego widok zbladła.
- Co ty tu robisz? - wyjąkała.
Jej bliskość natychmiast pobudziła jego zmysły. Miał wrażenie, jakby nie widziałjej od roku.
- Musiałem się z tobą zobaczyć. Spuściła głowę i mruknęła coś niewyraznie,
a potem powiedziała głośniej:
- Idę kupić następne antybiotyki. Wciąż jeszcze nie czuję się dobrze.
Twarz Mitchella stężała.
- Nie wierzę ci - oświadczył.
NOC W REZYDENCJI
141
Odwróciła wzrok z poczuciem winy, a potem spojrzała mu prosto w oczy.
- Pomyślałam, że będzie lepiej, jeśli przez jakiś czas przestaniemy się spotykać.
Mocno zacisnął szczęki i policzył do trzech... a potem do dziesięciu.
- Zechcesz wyjawić mi powód? - rzekł wreszcie.
- Miałeś ostatnio ważne zawodowe obowiązki.
- Słucham? - rzucił zaskoczony. - Co to ma wspólnego z nami?
- Nie chciałam ci przeszkadzać i... - urwała i spuściła głowę. - Nie wypytuj mnie, Mitch.
- Nic z tego! Co się stało, Vanesso?
- Muszę już iść. - Ruszyła przed siebie. Złapał ją za ramię.
- Dość już tych uników i wykrętów. Chcę usłyszeć całą prawdę.
Przygarbiła się, a gdy zaczęła mówić, zamknęła oczy, żeby nie widzieć jego reakcji.
- Twoja matka poinformowała mnie, że masz kłopoty w pracy. Powiedziała, że grozi ci utrata
stanowiska prezesa banku, jeśli... - przełknęła nerwowo - jeśli nadal będziesz się ze mną spotykał.
Podobno wywieram na ciebie zgubny wpływ.
Mitchell zmełł paskudne przekleństwo. Tym
142
ROBYN GRADY
razem matka posunęła się stanowczo za daleko. Pózniej się z nią rozmówi, ale teraz chciał do końca
wysłuchać Vanessy. Puścił jej ramię.
- Mów dalej - syknął, starając się opanować.
- Dlatego postanowiłam, że nie będziemy się widywać, dopóki nie rozstrzygnie się sprawa twojego
awansu.
- Z tego też powodu ostatnim razem zachowywałaś się tak nienaturalnie, a pózniej udawałaś chorą?
- Chciałam, abyś mógł w pełni skupić się na pracy.
- Niezbyt rozsądny sposób - rzucił kąśliwie. Oczywiście wiedział, że Vanessa miała jak najlepsze
intencje, lecz jej słowa przypomniały mu o zebraniu. Spojrzał na zegarek. Musiał wrócić do banku i
udobruchać Garreta, który oczywiście miał rację, zarzucając mu brak profesjonalizmu. Jasper Target
był jednym z ich najważniejszych klientów.
Wyprostował się i poprawił krawat.
- Za piętnaście minut mam najważniejsze spotkanie w moim zawodowym życiu. Tak więc... - zawahał
się przez chwilę - nie zatrzymuję cię dłużej.
- To zabrzmiało jak ostateczne pożegnanie - rzekła cicho Vanessa.
NOC W REZYDENCJI
143
Był rozdrażniony, wręcz wściekły. Jeśli coś jeszcze powie, tylko pogorszy sytuację. W tym momencie
zadzwoniła jego komórka.
- Naprawdę muszę już iść. - Ruszył energicznym krokiem do samochodu.
- Mitch, nie odpowiedziałeś mi - szepnęła. - Czy my się rozstajemy?
Przystanął i obejrzał się na nią. Wzywały go obowiązki zawodowe, a od dzisiaj spadnie na niego
jeszcze większa odpowiedzialność związana ze stanowiskiem prezesa banku. Nie mógł sobie
pozwolić na lekkomyślność. Poza tym Vanessa nie czuła się swobodnie w jego świecie. Dowiodło
tego jej zachowanie na koktajl party. W łóżku jest im razem wspaniale, lecz poza tym...
Być może uczyni najrozsądniej, jeśli zachowa się stanowczo... innymi słowy, bezwzględnie.
Spojrzał jej w oczy.
- %7łegnaj, Ness. - Wypowiedział to słowo, choć serce pękało mu z bólu.
Jej zrenice się rozszerzyły. Zdobyła się na nikły uśmiech, potem powoli skinęła głową.
- %7łegnaj, Mitch. I uważaj na niebezpieczne skały.
Gdy wpadł do sali konferencyjnej, siedzący u szczytu długiego stołu Garret Jeffson zmierzył
144
ROBYN GRADY [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl