, 06. Roberts Nora Druga miłość 02 Księżniczka 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sławskich.
Z rozciętej wargi pociekła krew. Skrzywił się. Widocz�
nie Alex też ma niezły sierpowy.
- Usiądz, przemyję ci to.
- Nie potrzebna mi pielęgniarka - powiedział, lecz
usiadł posłusznie. Widocznie dłuższe przebywanie w po�
zycji wertykalnej przekraczało jego możliwości.
- Wiem, potrzebna ci niańka. Włóczysz się po mieście,
pijesz, bijesz się z bratem... - Nie odpowiadał. Słuchał jej
głosu, wdychał zapach jej ciała. Dużo by dał za to, żeby
KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 2 2 1
zrzędzenie Sydney trwało jak najdłużej. - Dlaczego robisz
te wszystkie głupstwa? - zapytała.
- Bo tak jest fajnie.
- Tak, bardzo miło mieć rozciętą wargę i podbite oko.
Zwłaszcza to ostatnie będzie się jutro wspaniale prezento�
wać. Co by twoja matka na to powiedziała?
- Nic. Przylałaby nam obu. Zawsze jak Alex coś zbroi,
wrzeszczy na nas obu, nie ma sprawiedliwości na świecie.
- Należy wam się. Obaj jesteście siebie warci. - Spoj�
rzała na jego ręce. Kostki dłoni starte miał do krwi. - Zo�
bacz tylko, co zrobiłeś z rękami! Przecież jesteś artystą,
twoje ręce to skarb!
- Moja sprawa, co robię z rękami - powiedział ponuro,
myśląc jednocześnie, co teraz zrobiłby z nimi najchętniej.
- W porządku. A rób sobie, co chcesz, łaz po mieście,
pij wódkę. Cuchniesz jak otwarta butelka.
Tego było zbyt wiele dla dumy Stanisławskich. Michael
podniósł się z krzesła, spojrzał na nią wyniośle i o włas�
nych siłach poszedł do łazienki. Po chwili usłyszała dzwięk
prysznica. Przeszła do kuchni i zamyślona zaczęła wycie�
rać ręce.
Wszystko miało być inaczej. Nie tak wyobrażała sobie
to spotkanie. Myślała, że przyjdzie do niego, powie jak
bardzo go kocha, a on przytuli ją, pocałuje i powie, że jest
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Zamiast tego on jest zły i pijany, a ona zrzędzi jak stara
ciotka.
Ale czy nie należą mu się ostre słowa? Poczuła, jak
ogarnia ją gniew. Nie myśląc wiele, z całej siły uderzyła
ścierką o zlew. Tak, ulżyło jej trochę. Jeszcze lepiej będzie
2 2 2 KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA
walnąć czymś w ścianę. Rozejrzała się. Nie, plastyk
kubek nie wystarczy, chodzi o to, żeby coś się roztrzaskało,
głośno, z hałasem. Może by tak butem w talerz...
W drzwiach kuchni natychmiast ukazała się twarz Mi�
chaela zwabionego dzwiękiem tłuczonego szkła.
- Co ty wyprawiasz?
- Tłukę naczynia.
Schylił się, but przeleciał obok jego głowy.
- Chyba zwariowałaś! Wyjeżdżasz Bóg wie dokąd, nic j
nie mówisz, a potem zjawiasz się nagle i demolujesz mi i
mieszkanie.
- Właśnie tak.
Podniósł but, przez chwilę trzymał go w rękach, jakby j
mierzył odległość. Po chwili odłożył go jednak na bok.
- Gdzie byłaś?
Odrzuciła do tyłu włosy.
- Pojechałam do Petera. |
Włożył ręce do kieszeni, jakby się bał, że jeszcze chwila
i ją udusi. Pokręcił głową. Sprawiał wrażenie, jakby cały
alkohol wyparował z niego w jednej sekundzie.
- Jedziesz sobie do jakiegoś faceta, a potem wracasz
i rzucasz we mnie butami. Co ty sobie, do cholery, wy-
obrażasz?
- Musiałam się z nim zobaczyć, porozmawiać.
- Sprawiłaś mi ból - dotknął dłonią zranionej wargi
- to nic, nie o taki ból chodzi. Kiedy się z kimś biję, nie
zwracam uwagi, czy boli, czy nie. Ty sprawiłaś mi inny ból.
Ból, z którym nie można walczyć. Nie znoszę tego.
- Michael... - Podeszła do niego, ale czuła, że jest
jeszcze za wcześnie na pojednanie. - Nie chciałam cię zra-
KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 2 2 3
nić. Pojechałam do Petera, bo jest moim jedynym przyja�
cielem. Zawsze tak było. Z rodzicami nigdy nie mogłam
rozmawiać, nie byłi tacy jak twoi. Kochali mnie, oczywi�
ście, ale nie rozumieliśmy się zupełnie. Kupowali mi zaba�
wki, posyłali do drogich szkół, robili wszystko, co uważali
za korzystne dla mojej osoby, ale rozmawiać mogłam tylko
z Peterem. - Wytarła oczy. - Myślałam już, że go straci�
łam, i zle mi było z tym. Ale ciebie kocham jeszcze bar�
dziej, nie wiem więc, co bym zrobiła, gdybym straciła
ciebie.
- Zostawiłaś mnie - powiedział łagodniejszym już gło�
sem - nie straciłaś mnie, tylko zostawiłaś. Z własnej woli.
- Musiałam go zobaczyć. %7łyłam w przekonaniu, że go
skrzywdziłam, że zniszczyłam wszystko - przyjazń, mał�
żeństwo, miłość. Co by było, gdyby to samo przydarzyło
się nam? - Podeszła do okna. - On jednak powiedział mi,
że czuje się tak samo winny, że też miał wyrzuty sumienia
i że cały czas sądził, że to właśnie on mnie oszukał. Nasza
rozmowa wszystko zmieniła. Możemy nadal być przyja�
ciółmi, wiem już, że nie zniszczyłam naszej przyjazni. I że
nie muszę zniszczyć naszej, twojej i mojej...
- Bałem się, że nie wrócisz - powiedział po prostu,
jakby cała ta przemowa nie zrobiła na nim wrażenia.
- Wyjechałam właśnie po to, żeby móc do ciebie wró�
cić. Tym razem naprawdę, no i wróciłam.
- Na zawsze?
- Tak - w jej głosie był spokój i pewność. - Kiedy
szłam do tego domu, słyszałam dobiegające z niego
dzwięki, odgłosy życia. Za drzwiami ludzie gotowali, roz�
mawiali, kłócili się, dzieci śmiały się i płakały. Chcę nale-
2 2 4 KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA
żeć do tego świata, chcę stać się częścią tego domu. Chcę
mieć rodzinę, o której mówiłeś.
Zdjęła z szyi łańcuszek. Na jego końcu wisiał zaręczy�
nowy pierścionek z rubinem.
- Nosisz go?
- Bałam się nosić na palcu, żeby go nie zgubić. Czy
stale jeszcze chcesz mi go dać?
Podszedł i pocałował ją, nie przestając patrzeć jej
w oczy.
- Już raz ci go dałem.
- Ale wtedy go nie wzięłam.
Zdjął pierścionek z łańcuszka, ujął jej rękę.
- Wszystko miało być inaczej, nie ma muzyki...
- Ja słyszę muzykę.
- Nie ma świateł ani kwiatów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl