, Dragonlance Bohaterowie 02 Ostrze Burzy Berberick Nancy Varian 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żadnych punktów orientacyjnych i żadnego światła z wyjątkiem blasku
podskakującego w dłoniach Isarna łuczywa. Szedł więc za tą pochodnią
przez mroczne korytarze, tak jak wędrowiec w obcym kraju idzie za
światłem gwiazdy północnej.
Ze swoich tobołków Isarn wyciągnął w jaskini sztylet i miecz. Dał je
Haukowi z dumą w na poły szalonych oczach.
- Co mianowicie? - Tyorl poczuł się ogromnie znużony.
- %7łe może nas poprowadzić do Thorbardinu. Powiada, że zaczyna
rozpoznawać teren, i mówi, że masz rację i trzeba iść na południowy
wschód. Chciałby wiedzieć, czy pozwolicie, by został waszym
przewodnikiem?
Duch przewodnikiem? Tyorl westchnął z rezygnacją. Czemu nie?
Uciekający z płonącego domu zostawia wszystko, byle tylko ujść z
życiem. Odwrócił się i spojrzał na zachodnią część nieba, purpurową i
pokrytą gęstymi, kłębiącymi się nisko chmurami dymu.
- Cóż, i tak nie mamy innego. Powiedz Fujarze, iż wdzięczni będziemy
za pomoc. - Elf uśmiechnął się lekko. - Ale pozwól, że sam powiem o tym
Finnowi, dobrze?
- Nie podoba mu się Fujara, prawda? - Lavim również odpowiedział
uśmiechem.
- Powiedzmy raczej, że nie podoba mu się pomysł, iż Fujara może
istnieć naprawdę.
Elf dotknął fletu wiszącego u jego pasa. Wyciągając kendera z
zapadliska, zabrał mu instrument i przytwierdził do pasa skórzanym
rzemieniem. Nie spuści go już z oka.
Tyorl uśmiechnął się.
W swoim czasie zdoła jakoś wytłumaczyć to Finnowi. Nadeszła pora,
by zostawić wszystko, nie wyłączając zdrowego rozsądku, którym
wcześniej się szczycili.
- Sam je zrobiłem - rzekł prosto, gdy ujrzał, jak Hauk sprawdza
wyważenie pięknie wykonanego oręża. - Wez je. Ja zabiorę pochodnię.
Ze sztyletem u pasa i mieczem w dłoni Hauk poczuł się o wiele lepiej.
Odzyskał prawie dawne siły. Podziękował nieznacznym kiwnięciem
głowy.
Korytarze, którymi wiódł go Isarn, wydawały się labiryntem, skręcały
bowiem bez żadnego planu. Niektóre były szerokie i w ich gładkich,
wysokich ścianach umieszczono kuny dla pochodni. Inne były niskie i tak
wąskie, że Hauk musiał mocno się w nich schylać. Dym z niesionego
przez Isarna łuczywa wił się nisko, niemal dusząc Hauka. Przy końcu
jednego z takich przejść leśnik, którego bolały już plecy i ramiona,
chwycił Isarna za rękę.
- Daleko jeszcze? Gdzie jesteśmy?
- Jesteśmy w Niskich Grotach. - Stary płatnerz wyrwał się z uścisku. -
Już niedaleko. Jeszcze kilka korytarzy.
- Tak? No, jeśli nie będą wyższe niż ten ostatni, to nie przydam ci się na
wiele.
Isarn nie odpowiedział, wzruszył tylko ramionami, jakby podkreślając,
iż korytarzy nie kuto z myślą o wysokich mieszkańcach Krain
Zewnętrznych. Nie były jednak przeznaczone i dla zwykłego w
Thorbardinie ruchu. W niektórych miejscach sam Isarn miał kłopoty z
przejściem. Gdy Hauk ujrzał, iż przy końcu kolejnego tunelu krasnolud się
schyla, jęknął w duchu i opadł na czworaki.
Zanim dotrę na miejsce, pomyślał - dokądkolwiek zabiera mnie ten
szurnięty, stary drań - będę musiał pełzać na brzuchu!
Sklepienie korytarza było tak niskie, iż Hauk miał wrażenie, że
przygniata go cały ciężar góry. Przejście było ciasne i szorstkie kamienie
drapały mu barki i ramiona. I oto unoszący się nad leśnikiem dym z
łuczywa Isarna popłynął do przodu, porwany chłodnym powiewem
przeciągu.
Hauk pojął, że nie przeciskali się zwykłym korytarzem, tylko
korytarzem łączącym dwa tunele. Podpierając się na łokciach, przedostał
się do tunelu i ostrożnie wstał.
Isarn, który do tej pory zachowywał się spokojnie i niemal normalnie,
zaczął przestępować z nogi na nogę. Oddychał teraz szybciej, ręce zaś tak
mu drżały, iż w świetle trzymanego przezeń łuczywa roztańczył się cały
korytarz.
- Co się dzieje? - spytał Hauk szeptem.
- Tutaj. Są tutaj. Chłopak i dziewczyna.
- Gdzie? - Serce Hauka skoczyło raptownie i zaczęło tłuc się o żebra.
Zamiast odpowiedzi Isarn wetknął mu łuczywo w rękę, sam zaś ruszył
w rozciągającą się przed nimi plątaninę cieni i mroku. Hauk ruszył za nim
czując, iż zaschło mu w gardle i szumi w uszach.
Jest gdzieś tutaj! Ognistowłosa dziewczyna, której nie znał nawet
imienia! Wspomnienie smukłej, szczupłej i zielonookiej panny
podtrzymywało go na duchu podczas wszystkich tortur, jakie zadawał mu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl