,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystko. - Wszystko, czego szukałeś? - wypytywała go łagodnie. Przez chwilę w jego ciemnoniebieskich oczach pojawił się wyraz zagubienia i bezbronności. - Być może nie wszystko, ale jak na razie to wystarczy. - Bezbronność znikła i uśmiechnął się. - Cóż, w każdym razie Beau znalazł wszystko. Teraz musisz po prostu sprawić, by się do tego przyznał. To wydawało się takie proste. Oblizała nerwowo usta, myśląc o powadze konfrontacji z Beau. "Och, proszę, niech Daniel ma rację. Proszę, niech będę w stanie sprawić, że Beau wypowie słowa, które zwiążą nas razem na resztę życia". Nie, nie powinna robić sobie żadnych nadziei. Podniosła wojowniczo podbródek. - Nie ma sprawy. Jak powiedziałeś, to będzie bardzo proste. Słońce zachodziło w eksplozji wspaniałych kolorów, wydawało się, że przez kontrast czerpie z morza bogactwo. Stojąc na pustej wydmie, Kate czuła na policzkach powiew ciepłego i wilgotnego wiatru. Kolejny kontrast, gdyż w gwałtownym pięknie zachodu słońca nie było nic łagodnego ani ciepłego. Skąpał białe wydmy w ognistym błysku i nawet wysoki, nowoczesny hotel wyglądał z daleka jak błyszczący sztylet na horyzoncie. Sztylet. To przypomniało jej misternie wyrzezbiony sztylet przebijający różę na egzotycznym pierścieniu Daniela. Magia. Musi teraz z całego serca w nią wierzyć. 101 - Co, u diabła, robisz tak daleko od hotelu? - Zabiło jej mocniej serce, gdy usłyszała ostry głos Beau. - Samotna kobieta na pustej plaży to jednoznaczna zachęta. Odwróciła się. Ognista poświata zmieniła kolor jego ogorzałej twarzy i nadała czarnym dżinsom i koszuli aksamitny wygląd. - Widzę, że zastałeś wiadomość w domku. Dokładnie to chciałam ci przekazać powiedziała łagodnie. - Zachętę. -To mało oczywiste. - Głos mu nieco zachrypiał, gdy tęsknie przebiegł po niej wzrokiem. Boże, jaka była piękna! Luzna sukienka z białego jedwabiu przypominała mu wdzianko, w które Kate ubrana była wtedy w dżungli. Szyja wyglądała bardzo wdzięcznie i nieskończenie bezbronnie, wyłaniając się z głębokiego wycięcia w sukni. Twarz rozświetlona promieniejącą gorliwością sprawiła, że ścisnęło go w gardle. Taka słodka. Odwrócił pospiesznie wzrok. - Byłaś na zakupach. - Wydałam dużo twoich pieniędzy. - Rozmyślnie podeszła bliżej i stanęła w zasięgu jego wzroku. I nie mam zamiaru ich zwracać. Daniel powiedział, że to wspólna własność. - Uśmiechnęła się. Czy wiesz, że wspólnota oznacza dzielenie się i partnerstwo? Zastanawiałam się nad tym, kiedy wróciłam do hotelu. Podoba mi się bardzo ten pomysł. W oczach Beau pojawiło się zdumienie. - Nie chciałbym, żebyś mi to zwracała - powiedział gburowato. - Powiedziałem na statku, że mam wobec ciebie pewne zobowiązania. Cieszę się, że jesteś taka rozsądna. Czy to znaczy, że nie będziesz kontynuować walki dotyczącej wyjazdu do Briarcliff? - Nie mam zamiaru sprzeciwiać się żadnemu wyjazdowi. - Przerwała celowo. - Powiedziałam ci, jak bardzo kocham słowa. Są w Biblii takie, które wyjaśniają, co teraz czuję. "Błagaj mnie, bym cię nie opuściła, i zawróć, bym za tobą nie szła, gdyż dokąd pójdziesz, pójdę ja, gdzie zamieszkasz, tam ja zamieszkam, twoi ludzie będą moimi ludzmi i twój Bóg moim Bogiem, gdzie umrzesz, tam ja umrę i tam będę pogrzebana". - Spojrzała mu szczerze w oczy, serce podskoczyło mu do gardła. - Każde słowo jest prawdziwe, Beau. Pójdę wszędzie, zostanę wszystkim czym zechcesz, jeśli tylko będziemy razem. - Uśmiechnęła się blado i powtórzyła łagodnie. - Zawsze razem. Pojedz ze mną do Briarcliff i zostań przy mnie, a nie będziesz miał kłopotu, by mnie tam zatrzymać. - Kate ... " Odruchowo postąpił krok do przodu. Potem cofnął się i, nie dotykając jej, opuścił bezradnie ręce. - Powiedziałem ci, że muszę tam nad tobą czuwać. - Tak dobrotliwie? - Zaprzeczyła ruchem głowy. - To nie wystarczy, Beau. Chcę mieć męża, nie strażnika. - Nie wiesz, czego chcesz - powiedział spięty. - Masz głowę pełną marzeń o Romeo i Julii, a świat umarł dla miłości. Na pewno utrudniłem sprawę, biorąc cię do łóżka i dając ci zasmakować seksu. Są rzeczy, na które zasługujesz i których potrzebujesz, i nie powinnaś myśleć, że tylko ja jestem w stanie ci je dać. Mam nadzieję, że kiedy nabierzesz już trochę doświadczenia, będziesz mnie wciąż chciała, ale ... - Przerwał, przesuwając w roztargnieniu ręką po ciemnych włosach. - Boże, mam wielką nadzieję, Kate! 102 - Będę - powiedziała łagodnie. - Nie będzie w moim życiu chwili, bym cię nie chciała. Kiedy otworzył usta, by coś powiedzieć, zatrzymała go ruchem ręki. - Nie mów tego. Jestem pewna, do cholery. Nie zaprzeczam, że mam pewne marzenia i ideały. Każdy je ma. To nie znaczy, że jestem Piotrusiem Panem z bajki. Miałam bardzo ciężkie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|