, 19. Johansen Iris White Satin 02 Błękitny aksamit 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystko.
- Wszystko, czego szukałeś? - wypytywała go łagodnie. Przez chwilę w jego
ciemnoniebieskich oczach pojawił się wyraz zagubienia i bezbronności.
- Być może nie wszystko, ale jak na razie to wystarczy. - Bezbronność znikła i
uśmiechnął się. - Cóż, w każdym razie Beau znalazł wszystko. Teraz musisz po prostu
sprawić, by się do tego przyznał.
To wydawało się takie proste. Oblizała nerwowo usta, myśląc o powadze
konfrontacji z Beau. "Och, proszę, niech Daniel ma rację. Proszę, niech będę w stanie
sprawić, że Beau wypowie słowa, które zwiążą nas razem na resztę życia". Nie, nie
powinna robić sobie żadnych nadziei. Podniosła wojowniczo podbródek.
- Nie ma sprawy. Jak powiedziałeś, to będzie bardzo proste.
Słońce zachodziło w eksplozji wspaniałych kolorów, wydawało się, że przez
kontrast czerpie z morza bogactwo. Stojąc na pustej wydmie, Kate czuła na policzkach
powiew ciepłego i wilgotnego wiatru. Kolejny kontrast, gdyż w gwałtownym pięknie
zachodu słońca nie było nic łagodnego ani ciepłego. Skąpał białe wydmy w ognistym
błysku i nawet wysoki, nowoczesny hotel wyglądał z daleka jak błyszczący sztylet na
horyzoncie. Sztylet. To przypomniało jej misternie wyrzezbiony sztylet przebijający różę
na egzotycznym pierścieniu Daniela. Magia. Musi teraz z całego serca w nią wierzyć.
101
- Co, u diabła, robisz tak daleko od hotelu? - Zabiło jej mocniej serce, gdy usłyszała
ostry głos Beau. - Samotna kobieta na pustej plaży to jednoznaczna zachęta.
Odwróciła się. Ognista poświata zmieniła kolor jego ogorzałej twarzy i nadała
czarnym dżinsom i koszuli aksamitny wygląd.
- Widzę, że zastałeś wiadomość w domku. Dokładnie to chciałam ci przekazać 
powiedziała łagodnie. - Zachętę.
-To mało oczywiste. - Głos mu nieco zachrypiał, gdy tęsknie przebiegł po niej
wzrokiem. Boże, jaka była piękna! Luzna sukienka z białego jedwabiu przypominała mu
wdzianko, w które Kate ubrana była wtedy w dżungli. Szyja wyglądała bardzo
wdzięcznie i nieskończenie bezbronnie, wyłaniając się z głębokiego wycięcia w sukni.
Twarz rozświetlona promieniejącą gorliwością sprawiła, że ścisnęło go w gardle. Taka
słodka. Odwrócił pospiesznie wzrok. - Byłaś na zakupach.
- Wydałam dużo twoich pieniędzy. - Rozmyślnie podeszła bliżej i stanęła w zasięgu
jego wzroku.  I nie mam zamiaru ich zwracać. Daniel powiedział, że to wspólna
własność. - Uśmiechnęła się.  Czy wiesz, że wspólnota oznacza dzielenie się i
partnerstwo? Zastanawiałam się nad tym, kiedy wróciłam do hotelu. Podoba mi się
bardzo ten pomysł.
W oczach Beau pojawiło się zdumienie.
- Nie chciałbym, żebyś mi to zwracała - powiedział gburowato. - Powiedziałem na
statku, że mam wobec ciebie pewne zobowiązania. Cieszę się, że jesteś taka rozsądna.
Czy to znaczy, że nie będziesz kontynuować walki dotyczącej wyjazdu do Briarcliff?
- Nie mam zamiaru sprzeciwiać się żadnemu wyjazdowi. - Przerwała celowo. -
Powiedziałam ci, jak bardzo kocham słowa. Są w Biblii takie, które wyjaśniają, co teraz
czuję. "Błagaj mnie, bym cię nie opuściła, i zawróć, bym za tobą nie szła, gdyż dokąd
pójdziesz, pójdę ja, gdzie zamieszkasz, tam ja zamieszkam, twoi ludzie będą moimi
ludzmi i twój Bóg moim Bogiem, gdzie umrzesz, tam ja umrę i tam będę pogrzebana". -
Spojrzała mu szczerze w oczy, serce podskoczyło mu do gardła. - Każde słowo jest
prawdziwe, Beau. Pójdę wszędzie, zostanę wszystkim czym zechcesz, jeśli tylko
będziemy razem. - Uśmiechnęła się blado i powtórzyła łagodnie. - Zawsze razem.
Pojedz ze mną do Briarcliff i zostań przy mnie, a nie będziesz miał kłopotu, by mnie tam
zatrzymać.
- Kate ... " Odruchowo postąpił krok do przodu. Potem cofnął się i, nie dotykając jej,
opuścił bezradnie ręce. - Powiedziałem ci, że muszę tam nad tobą czuwać.
- Tak dobrotliwie? - Zaprzeczyła ruchem głowy. - To nie wystarczy, Beau. Chcę
mieć męża, nie strażnika.
- Nie wiesz, czego chcesz - powiedział spięty. - Masz głowę pełną marzeń o
Romeo i Julii, a świat umarł dla miłości. Na pewno utrudniłem sprawę, biorąc cię do
łóżka i dając ci zasmakować seksu. Są rzeczy, na które zasługujesz i których
potrzebujesz, i nie powinnaś myśleć, że tylko ja jestem w stanie ci je dać. Mam nadzieję,
że kiedy nabierzesz już trochę doświadczenia, będziesz mnie wciąż chciała, ale ... -
Przerwał, przesuwając w roztargnieniu ręką po ciemnych włosach. - Boże, mam wielką
nadzieję, Kate!
102
- Będę - powiedziała łagodnie. - Nie będzie w moim życiu chwili, bym cię nie
chciała.  Kiedy otworzył usta, by coś powiedzieć, zatrzymała go ruchem ręki. - Nie mów
tego. Jestem pewna, do cholery. Nie zaprzeczam, że mam pewne marzenia i ideały.
Każdy je ma. To nie znaczy, że jestem Piotrusiem Panem z bajki. Miałam bardzo ciężkie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl