,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wpadliśmy do niego przed poszukiwaniami Stapletona. - Oczywiście. Miał zapalenie oskrzeli. Poza tym był niedawno w szpitalu. - Dzwoniła jego córka. Chyba jest z nim trochę gorzej, a ona się martwi, bo chciała pójść do córki, która właśnie urodziła pierwsze dziecko. Pytała, czy bym nie wziął go do szpitala na tydzień albo dwa. - Urwał, patrząc na nią uważnie. - Pojechałabyś teraz ze mną do niego? Otworzyła szeroko oczy i spojrzała w stronę okna. Była bardzo zadowolona z faktu, że na poprawę pogody jedynie się zanosi. - Chętnie - odparła - ale przedtem chciałabym zadzwonić do matki. Mogę? - Widząc jego zdumienie, dodała: - Czeka na mnie z lunchem. - Proszę. RS 84 Kilka minut pózniej, kiedy jechali już jego czerwonym BMW, usadziwszy Rexa na tylnym siedzeniu, Craig niespodziewanie spytał: - Czy zawsze informujesz matkę o każdym swoim kroku? Poczuła się dotknięta jego krytycznym tonem. - Oczywiście, że nie. Nie rozumiem, dlaczego pytasz. - Bo to nie po raz pierwszy. Odniosłem wrażenie, że przesadzasz z tą rolą dobrej córki. - No wiesz? - rzuciła z oburzeniem. - Między nami panują bardzo dobre stosunki. Jesteśmy przyjaciółkami i rodziną i naprawdę nie pojmuję, dlaczego się do tego wtrącasz. - Przecież chciałem ci tylko powiedzieć, że jesteś już duża i naprawdę najwyższa pora przestać się trzymać matczynej spódnicy. - Nie wiesz, o czym mówisz. Mężczyzna widzi wszystko inaczej, a poza tym nie wydaje mi się, żebyś utrzymywał bliskie stosunki z rodziną, a moje układają się dobrze i chcę, żeby matka wiedziała, gdzie jestem i co robię! Opierając się dziecinnej pokusie, by zawołać: więc daj mi spokój", zacisnęła usta i płonącymi oczami patrzyła przed siebie. Craig przyhamował przed skrętem w ulicę Główną i powiedział: - Mamy trochę czasu. Czy można jakoś inaczej dojechać do Pember niż tym labiryntem bocznych dróżek? Usłyszawszy rzeczowe pytanie, i to zadane spokojnym głosem, Emma szybko ochłonęła ze zdenerwowania. - Możemy pojechać szosą nabrzeżną do portu, a potem skręcić w głąb lądu. Jest trochę dalej, ale za to ładniej. Craig posłusznie skierował się w stronę morza. Po chwili milczenia spytał: - Czy ten wybuch poprawił ci samopoczucie? - Nie muszę poprawiać sobie samopoczucia! RS 85 - Przepraszam. - Wyciągnął rękę i dotknął przelotnie jej dłoni. - Nie wracajmy do tego, dobrze? Jeśli nie zauważyłaś, uświadamiam ci, że przestało padać i za chwilę wyjrzy słońce. Chętnie przystała na jego propozycję, zważywszy że nie bardzo rozumiała przyczyny swojego wybuchu", jak określił to Craig. Krytyka stosunku do matki posłużyła jej raczej za pretekst niż za istotny powód. - Trochę to dziwne - odezwał się po chwili - że Saxham nie powstało u ujścia rzeki Wiek, tylko dalej. To bardzo stare miasto, prawda? W dawnych czasach ludzie chętnie budowali osady nad rzeką, bo to ułatwiało podróże. - Ale tu są tereny bagienne - wyjaśniła, gdy ich oczom ukazały się domy na barkach. - Nie nadają się pod zabudowę. - Piotr Wielki zbudował na bagnach Petersburg, bądz co bądz duże miasto. Nie miała ochoty rozwodzić się na temat Piotra Wielkiego, toteż wtrąciła szybko: - Skręć w lewo. Craig posłusznie wjechał w wąską, błotnistą drogę wiodącą wzdłuż rzeki do Pember. Nie odzywali się aż do pierwszych zabudowań, Emma była jednak poruszona. Chociaż pozornie odzyskała równowagę, w środku coś w niej kipiało i nie była w stanie zapomnieć swoich słów. To było do niej niepodobne - tak reagować na niewinną uwagę. Zupełnie nie potrafiła tego pojąć. W saloniku pana Freemana panowała iście tropikalna temperatura. Na kominku buzował porządny ogień, a pod oknem stał włączony kaloryfer olejowy. Starszy pan miał rozpalone policzki i ciężko oddychał, niemniej powitał ich w swój zgryzliwy sposób: - A cóż wy tu robicie? Przecież was nie wzywałem. - Podobno córka jest nieco zaniepokojona... - Nie ma tu Lizzie. Poszła na zakupy do Saxham. Craig podszedł do łóżka. RS 86 - Przyszedłem do pana, a nie do córki. - Ujął kościsty nadgarstek staruszka. - Hm, puls trochę za szybki. Czy przypadkiem nie za wiele pan dokazuje? - W moim wieku?! Zachichotał i zaniósł się kaszlem. Z jego zaropiałych oczu popłynęły łzy i zaczął się krztusić. Emma podała mu kilka chusteczek i wkrótce wszystko się uspokoiło. Craig przysiadł na krześle przy łóżku. - Podobno ma pan wspaniałą prawnuczkę? - No, tak mówi Lizzie. - A ponieważ to jej córka urodziła dziecko, ona naturalnie chce zobaczyć je obie, a nawet posiedzieć u nich kilka dni. - Ponieważ staruszek milczał, Craig ciągnął: - Ale nie może zostać, dopóki nie będzie miała pewności, że pan ma dobrą opiekę. Nie chce pan chyba, żeby podczas pobytu u córki martwiła się o pana? - No pewnie. Craig wstał z miną świadczącą o tym, że wszystko poszło po jego myśli. - A więc załatwione. Przeniesie się pan na krótko do szpitala i tam zobaczymy, co się da zrobić z tym kaszlem. Na pomarszczonej twarzy staruszka pojawił się wyraz buntu, który wkrótce przeszedł w rezygnację. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|