, 13. Heyer Georgette Niezwykły dĹźentelmen 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Po twoim faux pas? Nie, zupełnie - odparł kuzyn. - Nie
podejrzewałem, że możesz zachować się jak całkowity nowicjusz.
Julian zaczerwienił się i rzekł sztywno:
- Nie wiem, o co ci chodzi. Jeśli sądzisz, że panna Wield
wpadła w złość, bo chciałem zaprosić pannę Chartley, to jesteś w
błędzie.
- Naprawdę? - Mimo powagi, z jaką Waldo zadał to pytanie,
Julian widział, że z niego kpi. -Posłuchaj mojej rady, mój drogi, i
nigdy nie wychwalaj jednej kobiety przed drugÄ….
- Ależ mylisz się - upierał się Julian.
- Tak, oczywiście. To zapewne brak doświadczenia -
próbował go ugłaskać sir Waldo. - Tylko nie próbuj mnie o tym
przekonać. Już jestem przekonany, a poza tym nie znoszę głupców.
89
ROZDZIAA SIÓDMY
Optymistyczny plan pana Underhilla, by wyruszyć wcześnie,
niestety, nie wypalił. Wstał rano, ale mimo że dobijał się do pokoju
kuzynki, nakazując, by się pospieszyła, bo niedługo zrobi się bardzo
ciepło, reszta towarzystwa z sir Waldem i lordem Lindethem
zdążyła już zjeść śniadanie, zanim Tiffany pojawiła się na schodach
i spytała, czy przypadkiem nie jest spózniona.
- JesteÅ› - warknÄ…Å‚ Courtenay. - Czekamy tylko na ciebie. Co, u
licha, robiłaś? Miałaś dosyć czasu, żeby się ubrać.
- Założę się, że tym właśnie się zajmowała -podchwyciła
Charlottle z błyskiem w oku. - Najpierw włożyła jedną suknię,
uznała, że jej nie odpowiada, i zaczęła szukać drugiej. I tak dalej.
- Cóż, ta z pewnością jest bardzo ładna - wtrąciła pani
Underhill. - Chociaż przy tej pogodzie nie zdecydowałabym się na
aksamit.
Do czasu, kiedy Tiffany zjadła śniadanie i włożyła odpowiedni
kapelusz, a następnie zabrała się do poszukiwania rękawiczek i
pejcza, upłynęła co najmniej godzina i zniecierpliwiony Courtenay
powiedział, że Lizzie pewnie myśli, iż o niej zapomnieli. Jednak
gdy dotarli do Colby Place, okazało się, że rodzina właśnie wstaje
od śniadania, a panna Colebatch wcale nie jest gotowa do wyjazdu.
Czekało ich więc kolejne opóznienie, ponieważ musiała pobiec na
górę i uzupełnić toaletę, w czym pomogły jej dwie młodsze siostry.
W tym czasie Lindeth i Tiffany zabawiali siÄ™ cichym flirtem, sir
Ralph opowiadał Niezrównanemu niekończącą się historię tego, jak
udało mu się wygrać pewną sprawę związaną z interesami,
Courtenay kręcił się po pokoju, a lady Colebatch zanudzała pannę
Trent z miną osoby, dla której czas nie ma znaczenia.
- Jesteśmy tylko dwie godziny spóznieni  zauważył sir
Waldo, kiedy wreszcie wyjechali na drogÄ™. - To bardzo dobrze.
Panna Trent, która żałowała, że okazała zainteresowanie
Dripping Weil, powiedziała:
- Jak rozumiem, należało się tego spodziewać.
- Właśnie, i ja się tego spodziewałem - odparł wesoło.
- A mimo to zdecydował się pan na tę wyprawę?
- Przywykłem do niepunktualności przedstawicielek pani płci,
panno Trent.
- Na mnie nie trzeba było czekać - rzekła cierpko, urażona tą
niesprawiedliwÄ… uwagÄ….
- To dlatego, że jest pani wyjątkowa.
- Wcale nie!
- Nie powinna pani wydawać wyroków w tej sprawie. Och,
tylko niech pani nie patrzy na mnie tak groznie. Czym paniÄ…
rozgniewałem?
- Niczym. Po prostu nie jestem w nastroju na niedorzeczne
rozmowy.
- To nie powód, żeby się na mnie dąsać -zauważył. - To nie ja
zadręczałem panią przez ostatnie pół godziny. Oczywiście mogę to
jeszcze dziś zrobić, ale z pewnością nie takimi głupstwami.
- Uwaga! - Spojrzała znacząco na pannę Colebatch, która
jechała przed nimi z Courtenayem.
- Oboje zwracają uwagę tylko na siebie -stwierdził. - Czy
zawsze jezdzi pani na tym koniu półkrwi?
- Tak, dostałam go od pani Underhill. Całkowicie mi
wystarcza.
- %7łałuję, że nie mam dla pani odpowiedniego wierzchowca.
Czy pani poluje?
- Nie, kiedy Tiffany jedzie z psami, pieczÄ™ nad niÄ… przejmuje
jej kuzyn.
- Polowanie na pewno nie przypadłoby pani do gustu. Szkoda,
że pani podopiecznej nie przyszło do głowy, że mogłaby jej
pożyczyć swojego zapasowego konia. Tak swoją drogą, dlaczego
zmieniła pani wtedy zdanie?
Nawet nie usiłowała udawać, że nie rozumie, o co mu chodzi.
- Nie mogłam pozwolić, by się zupełnie odsłoniła.
Uśmiechnął się lekko.
- Nie mogła pani? Zresztą, nieważne. Co prawda, udało jej się
oczarować Lindetha, ale jej wizerunek ma teraz przynajmniej małą
91
skazę. A ja do tego pózniej dołożyłem się i dlatego Julian traktuje
mnie z takÄ… rezerwÄ….
- Naprawdę? To okropne, że muszę spiskować przeciwko
temu dziecku, chociaż wiem, że to mój obowiązek.
- Nie, nie musi pani. Wystarczy, że ja się rym zajmę.
- Tak, ale ja pozwalam, by ją pan oszukał.
- Moja droga, a jak mogłaby pani mnie powstrzymać?
Panna Trent spojrzała na sir Walda, chcąc zaprotestować
przeciwko poufałości, ale uznała, że lepiej będzie nie zwracać na to
uwagi.
- Sama nie wiem, lecz...
- No właśnie! Niech pani nie zadręcza się myśleniem o tym,
bo jest pani całkiem bezsilna.
Popatrzyła na niego poważnie.
- I nie ma pan wyrzutów sumienia? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl