, Andrew Sylvia Niezwykła guwernantka 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wie przy pniu, znowu się poślizgnęła. Przez jedną mrożącą
krew w żyłach chwilę wydawało się, że tym razem spadnie.
Utrzymała się jednak i usiadła na gałęzi, przytulona do pnia.
- Panno Petrie! - zawołała piskliwym głosikiem. - Nie...
nie mogę! Jest za ślisko! Nie dam rady!
Octavia tego właśnie się obawiała. Jane nie brakowało od
wagi i w normalnych warunkach po krótkim ociąganiu zdoła
łaby zejść na dół. Teraz jednak była mokra i przemarznięta.
~~ 87 ~~
- Panno Petrie! - dobiegł z góry pełen strachu głosik. - Co
mam robić? Boję się!
Octavia odwróciła się do Lisette.
- Biegnij do domu i sprowadz pomoc. Ja tu zostanę. Szybko!
- A może to ja powinnam zostać?
- Ty biegasz szybciej ode mnie - powiedziała Octavia sta
nowczo. - W drogę! - Z ulgą stwierdziła, że Lisette bez dalszej
dyskusji puściła się pędem.
Octavia wiedziała już, co robić. Lisette musi obiec jezioro, że
by dotrzeć do domu, a przez ten czas Jane jeszcze bardziej zmarz
nie. Może podjąć kolejną próbę zejścia z drzewa, a to mogłoby
zakończyć się katastrofą. Octavia przyjrzała się drzewu i stwier
dziła, że nie na takie wspinała się w dzieciństwie. Była niewy
soka, ale zwinna. Długa spódnica utrudnia zadanie, jednakże...
Zdjęła pończochy i podwiązała nimi suknię, by sięgała powyżej
kolan. Włożyła buciki na bose nogi i zawołała:
- Zostań na miejscu, Jane! Idę do ciebie. - Zmobilizowała
się, podskoczyła i uchwyciła się pnia.
Deszcz zalewał jej twarz i oczy, ale nie zwracała na to uwa
gi, skupiła się na odnajdywaniu drogi do przerażonego dziec
ka. Ogarnęła ją ogromna ulga, gdy wreszcie znalazła się przy
Jane i mogła wziąć dziewczynkę w ramiona. Usiadły razem
oparte o pień. Obie były przemarznięte i mokre, ale musia
ły jeszcze poczekać na nadejście pomocy. Sprowadzenie Jane
z drzewa przekraczało siły Octavii.
Edward przyjechał z Londynu nadspodziewanie wcześnie
i właśnie zdejmował mokry kapelusz i płaszcz, kiedy do holu
wpadła Lisette.
- Co się stało? - zawołał, widząc jej przejętą twarz i ocieka
jące wodą ubranie. - Chodzi o Jane? Gdzie ona jest?
~~ 88 ~~
Lisette, szlochając, bezładnie opowiedziała całą historię.
Kiedy tylko zdołała wytłumaczyć, gdzie szukać Jane i guwer
nantki, Edward natychmiast kazał koniuszemu biec nad je
zioro. Sam wydał polecenia gospodyni, przekazał Lisette w jej
ręce i również wybiegł z domu.
Początkowo pomyślał, że Lisette zle opisała drogę. Pod
wskazanym przez nią drzewem nie znalazł nikogo. Potem
jednak usłyszał płacz. Podniósł głowę i dostrzegł wreszcie coś
jakby tłumok wetknięty w zagłębienie pomiędzy pniem drze
wa a jednym z głównych konarów. To była panna Petrie, która
tuliła do siebie Jane.
- Przynieś drabinę - rozkazał stajennemu - i sprowadz lu
dzi z kocami.
Służący nie oddalił się jeszcze nawet o dziesięć kroków,
kiedy Edward zdjął płaszcz i zmierzył drzewo wzrokiem. Pod
czas wspinaczki zachodził w głowę, jakim cudem pannie Pe
trie udało się tam wejść.
Kiedy zbliżył się do nich, dobiegł go spokojny głos.
- Edward przyszedł, Jane. To miło, prawda? - Octavia
trzymała się drzewa, tuląc do siebie podopieczną. Obie
były przemoczone do suchej nitki, Jane dygotała, obejmu
jąc guwernantkę tak kurczowo, jakby nigdy nie zamierza
ła jej puścić.
- Czy mogę do was dołączyć? - zapytał Edward, uśmie
chając się, świadomy, że bratanica jest na granicy histerii. -
A może raczej powinienem sprowadzić was na dół?
Jane nie podniosła głowy i jeszcze mocniej przylgnęła do
opiekunki.
- Chyba powinien pan najpierw pogodzić się z Jane, panie
Barraclough - powiedziała Octavia.
- Dlaczego?
~~ 89 ~~
- Pominął ją pan we wczorajszym zaproszeniu na obiad.
- Nie przypuszczałem, że będzie miała o to pretensję. My
ślałem, że wolałaby herbatę z drożdżówkami przy kominku.
Dlatego przyjechałem dziś wcześniej do domu. Byłem rozcza
rowany, że nigdzie nie mogłem jej znalezć.
Jane podniosła głowę.
- Naprawdę, Edwardzie? - zapytała słabym głosem. - Przyje
chałeś wcześniej? Tylko po to? Zjadłabym parę drożdżówek.
- W takim razie schodz na dół, panienko. Pani Dutton nie
będzie zadowolona, że musi czekać. Proszę mi ją dać, panno
Petrie, spuścimy ją na dół w mgnieniu oka. - Głęboki, uspo
kajający głos Edwarda zrobił swoje i Jane pozwoliła się prze
nieść. Edward uśmiechnął się do panny Petrie ze współczu
ciem. - Niestety, pani musi tu jeszcze zostać - powiedział,
przesuwając się po gałęzi. - Wkrótce wrócę po panią. Spójrz,
Jane. Drabina już czeka. To jedyny sposób dostania się na dół.
Chodz.
Edward na poły niósł, a na poły prowadził dziewczynkę
do drabiny, ustawionej przez stajennego i jednego z ogrod
ników. Sprowadził Jane bezpiecznie na dół i przekazał pod
opiekę służącego.
- Teraz zajmie się tobą Jem, moja panno - powiedział, otu
lając ją kocem. - Zabierze cię do domu, żebyś się rozgrzała.
Lisette już na ciebie czeka. Ja muszę ratować pannę Petrie.
Postawił stopę na najniższym szczeblu drabiny i spojrzał
w górę. Zdumiał się. Panna Petrie schodziła z drzewa.
- Niech pani nie będzie taką cholerną idiotką! - wrzasnął.
- Niech pani czeka!
Wszedł na drabinę w samą porę, bo Octavia poślizgnęła się
na ostatnim grubym konarze, tuż nad najwyższym szczeblem
drabiny. Przez jedną przerażającą chwilę zawisła w powietrzu,
~~ 90 ~~
rozpaczliwie trzymając się gałęzi. Edward złapał Octavię
w ostatniej chwili i przyciągnął do siebie.
- Przecież kazałem pani czekać - mruknął.
- M.. .myślałam, że p.. .przede wszystkim d.. .dopilnuje p...
pan, żeby Jane sz.. .szybko znalazła się w d.. .domu, p.. .panie
Barraclough. Było mi z.. .zimno. - Widział, z jakim wysiłkiem
stara się powstrzymać szczękanie zębami. - Normalnie z...
zeszłabym z tego drzewa bez n...najmniejszej pomocy.
- W takim stanie nie jest pani zdolna do gimnastyki: zzięb
nięta, zesztywniała i mokra. Musimy sprowadzić panią na dół
jak najszybciej. Nie życzę sobie mieć na głowie przykutej do
łóżka guwernantki. Chodzmy. - Przesunął się w stronę szczy
tu drabiny.
Panna Petrie spojrzała w dół i potrząsnęła głową.
- Musi pan d..dać mi trochę cz...czasu - wykrztusiła. -
W tej eh...chwili nie m...mogę. Mam r...ręce i nogi jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl