, garth_nix_ _cykl_stare_krĂłlestwo_03_ _abhorsen 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To jedna ze Strażniczek ojca - powiedział przygnębionym głosem. - Nie znam jej jednak.
Prawdopodobnie pochodziła ze Strażnicy w Roble s Town lub w Uppside. Ciekawe, co robiła...
Lirael skinęła głową, nie mogła jednak oderwać oczu od ciała zmarłej. Czuła się zupełnie
bezużyteczna. Wszędzie przybywała za pózno, działała zbyt wolno: Southerling zostało zalane
przez rzekę, po bitwie z Chlorr, potem zginęli Barra i kupcy, teraz ta kobieta. To naprawdę
niesprawiedliwe, że umarła zupełnie osamotniona, choć ratunek był przecież tak blisko. Gdyby
tylko szybciej wspinali się na to wzgórze albo zrezygnowali z ostatniego postoju...
- Umierała tutaj od kilku dni - odezwało się Podłe Psisko, węsząc dookoła. - Nie mogła jednak
przyjść z daleka, pani. Była zbyt ciężko ranna.
- W takim razie gdzieś w pobliżu muszą być Hedge i Nick - stwierdził Sam, prostując się i
bacznie rozglądając wokół. - Te wszystkie drzewa zupełnie zasłaniają widok i nie sposób się
zorientować, gdzie jesteśmy. Być może już blisko grzbietu pasma, ale niewykluczone, że czeka nas
jeszcze wiele mil drogi.
- Chyba lepiej będzie, jak sprawdzę - wolno oznajmiła Lirael. Nadal wpatrywała się w martwe
ciało Strażniczki. - Dowiem się, co ją zabiło i gdzie znajdują się wrogowie.
- W tej sytuacji powinniśmy się pospieszyć - powiedział pies, wspinając się na tylne łapy w
przypływie nagłej ekscytacji. - Rzeka na pewno zdążyła już zanieść ją daleko.
- Chcesz przekroczyć granice Zmierci? - spytał Sam. - Czy to właściwa decyzja? Chodzi o to,
że w pobliżu może czaić się Hedge, o ile już nie wszedł w Zmierć w oczekiwaniu na ciebie!
- Wiem o tym - odparła Lirael. %7ływiła bowiem podobne wątpliwości, jak Sam. - Myślę, że
mimo wszystko warto zaryzykować. Musimy ustalić, w jakim miejscu znajduje się wykop, i
dowiedzieć się, co właściwie przytrafiło się Strażniczce. Nie ma sensu posuwać się dalej zupełnie
na oślep.
- Chyba masz rację - odparł Sam, nieświadomie zagryzając usta z niepokoju. - A co ja mam
robić?
- Pilnuj mojego ciała, gdy ja będę po drugiej stronie, dobrze? - poprosiła Lirael.
- Pamiętaj jednak, żeby nie posługiwać się Magią Kodeksu, dopóki nie będzie to absolutnie
konieczne - dodał pies. - Ktoś taki jak Hedge potrafi ją wyczuć z odległości wielu mil. Nawet w
takim deszczu.
- Wiem - odparł Sam. Widać było, że jest ogromnie zdenerwowany, wyciągnął bowiem miecz,
a jego oczy poruszały się nieustannie, obserwując każdy krzak i każde drzewo. W pewnym
momencie spojrzał również w górę i wtedy spłynęła na niego strużka deszczu, której udało się w
jakiś sposób przecisnąć przez gęste listowie. Zciekła mu po szyi i dostała się za kołnierz
nieprzemakalnego płaszcza, przez co nieprzyjemne doznania jeszcze się spotęgowały. W gałęziach
nie czaiło się jednak nic podejrzanego, podobnie zresztą jak na skrawku nieba, który przeświecał
przez korony drzew. Wyglądało na to, że w górze są tylko deszcz i chmury.
Lirael również wydobyła swój miecz. Przez chwilę zastanawiała się, jakiego powinna użyć
dzwonka, i położyła dłoń na pasie. Do tej pory wchodziła w Zmierć tylko raz, kiedy to o mały włos
nie została pokonana i uwięziona przez Hedge a. Obiecała sobie wtedy, że następnym razem
postara się być silniejsza i znacznie lepiej przygotowana. Do tej decyzji należało wybranie
odpowiedniego dzwonka. Jej palce delikatnie przesuwały się po skórzanych mieszkach, aż
zatrzymały się na szóstym. Lirael ostrożnie wsunęła rękę do środka i wyjęła dzwonek,
przytrzymując jego serce, żeby nie rozległ się żaden dzwięk. Wybrała Saranetha, który narzucał
więzy. Był to najpotężniejszy z dzwonków, nie licząc Astaraela.
- Będę ci towarzyszyć, dobrze? - dopytywał się pies, okazując wielki zapał. Ciągle skakał
wokół nóg Lirael i bezustannie merdał ogonem.
Jego pani skinęła tylko głową na znak zgody i zaczęła przygotowywać się do wejścia w
Zmierć. Tym razem nie było to takie trudne, ponieważ zgon Strażniczki uchylił w tym miejscu
drzwi prowadzące z %7łycia w Zmierć. Miały pozostać otwarte jeszcze przez wiele dni i można było
przez nie przechodzić w obie strony.
Szybko ogarnął ją przenikliwy chłód. Przestała odczuwać wilgoć, która unosiła się w powietrzu
za sprawą ciepłego deszczu. Drżała na całym ciele, jednak nadal parła do przodu, w Zmierć, aż
wszystko wokół niej zniknęło - deszcz, wiatr, zapach butwiejących liści oraz twarz wpatrującego
się w nią Sama. Czuła jedynie zimne, szare światło Zmierci.
Rzeka spętała jej kolana i pociągnęła ją za sobą, zmuszając do pójścia naprzód. Przez moment
Lirael opierała się, nie chcąc porzucić %7łycia, którego oddech czuła tuż za plecami. Wystarczyło
zrobić krok do tyłu, przejść przez drzwi i znowu znalazłaby się w lesie. W ten sposób jednak
niczego by się nie dowiedziała...
- Jestem następczynią Abhorsenów - powiedziała do siebie szeptem i poczuła, jak pęta
narzucone jej przez rzekę słabną. Możliwe, że zadziałała tu jej wyobraznia. W każdym razie
poczuła się lepiej. Miała prawo być tutaj.
Zrobiła jeden krok, potem następny i kolejny, by za chwilę posuwać się już równym tempem.
Podłe Psisko raz po raz dawało nura do wody i również podążało naprzód, nie odstępując swojej
pani.
Jeżeli dopisze mi szczęście - myślała Lirael - być może uda się dogonić Strażniczkę jeszcze po
tej stronie Pierwszej Bramy. - Jednakże w polu widzenia nie dostrzegała niczego, co by się
poruszało lub choćby unosiło na powierzchni wraz z prądem rzeki. W oddali słychać było jedynie
huk wód kłębiących się przy Pierwszej Bramie.
Wsłuchiwała się bardzo uważnie w ten szum. Gdyby na chwilę ustał, znaczyłoby to, że kobieta
właśnie przekracza wrota. Lirael nadal posuwała się do przodu, zwracając baczną uwagę na
rozmaite zagłębienia i nieoczekiwane spadki dna. Wędrowanie z prądem rzeki było znacznie
łatwiejsze i na chwilę się uspokoiła, nie na tyle jednak, żeby opuścić miecz lub dzwonek.
- Ona jest tuż przed nami, pani - szepnął pies, którego nos poruszał się nie więcej niż cal nad
powierzchnią wody. - Tam, na lewo.
Lirael popatrzyła w kierunku wskazanym przez psa i dostrzegła pod wodą niewyrazny kształt,
dryfujący w kierunku Pierwszej Bramy. Instynktownie ruszyła w tę stronę, chcąc pochwycić
Strażniczkę. Dopiero po chwili uświadomiła sobie swój błąd i zatrzymała się.
Nawet ci, którzy dołączyli do grona Zmarłych całkiem niedawno, mogli być niebezpieczni, i
ktoś, kto był przyjacielem po stronie %7łycia, niekoniecznie pozostawał nim również w Zmierci.
Bezpieczniej było nikogo nie dotykać. Dlatego Lirael schowała miecz do pochwy, a lewą ręką
przytrzymywała dzwonek, by nie wydał dzwięku. Po chwili prawą dłonią złapała za mahoniowy
uchwyt. Wiedziała, że jedna ręka wystarczyłaby do władania dzwonkiem, gdyby było to konieczne. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl