,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A jeśli będziemy mieli jeszcze szczęście, będziemy mogli zacząć się rozwijać. I jeśli nawet nasze chroniczne symptomy nie znikną, to staną się naszymi sprzymierzeńcami i wprowadzą nas w nowy rozdział egzystencji, w którym będziemy pełnymi i kongruentnymi osobami w środku bogatego i znaczącego życia. W każdym wypadku choroba może być uśmiechem losu. Jest to sen naszego ciała. Użyjmy go, by się przebudzić. Rozdział VII Zwiat jako śniące ciało Do tej pory przyglądaliśmy się, w jaki sposób śniące ciało pojawia się w naszych wizjach, fantazjach, snach, w zjawiskach synchronicznych, a nawet problemach w stosunkach międzyludzkich. Przede wszystkim jednak skupialiśmy się na śniącym ciele w aspekcie wytwarzania przez nie pozornie patologicznych symptomów chorobowych, które okazują się nie tyle symptomami chorobowymi, co wielkim krokiem w naszej indywiduacji. Teraz natomiast chciałbym przedstawić tu pewien paradoks. Nasze śniące ciało jest zarazem nasze i nie nasze. Stanowi ono zjawisko kolektywne, należące do natury i do otaczającego nas świata. Tego rodzaju koncepcja na pierwszy rzut oka wygląda bardzo wschodnio , pozwólcie jednak, że nie będę wchodził w filozoficzne spekulacje, a przedstawię po prostu pewien przykład z mojej praktyki, który pokazuje, iż śniące ciało może być również zdarzeniem kolektywnym. W okolicach świąt Boże Narodzenia miała miejsce następująca historia: Poprosiłem jednego z moich pacjentów, by przebrał się za Zwiętego Mikołaja i wystąpił przed dziećmi w tej jego europejskiej, półboskiej, półdiabelskiej postaci, która ciągle jest popularna w Szwajcarii. Gdy odegrał swoją rolę, zabrałem go do pobliskiej kawiarni, by odbyć normalną sesję terapeutyczną. Usiedliśmy w rogu przy jednym ze stolików i zaczęliśmy pracę. Rozmawialiśmy o minionym wieczorze, ale po kilku minutach zauważyłem, że czuję się nieswojo. W naszej rozmowie było coś niejasnego. Rozmawialiśmy po przyjacielsku na temat minionego wieczoru, ale czegoś w naszej wzajemnej komunikacji brakowało. Pomyślałem, że być może przegapiłem jakiś podwójny sygnał i postanowiłem na razie nie pracować z klientem nad ową niejasnością w naszej rozmowie, zanim nie skupię się na sobie, natychmiast zauważyłem, że jestem kombinacją różnych procesów. W pierwotnym procesie byłem obecny jako analityk słuchający klienta i pracujący z nim. Podczas rozmowy siedziałem naprzeciwko niego, tymczasem pod stołem działo się coś jeszcze. W dolnych partiach mojego ciała odbywał się proces wtórny. Miałem skrzyżowane nogi, które zwrócone były w zupełnie inną stronę niż mój tułów i ciało klienta. Poprosiłem go, byśmy na chwilę przestali rozmawiać, abym mógł skupić się na tym, co się ze mną dzieje. Postanowiłem obrócić tułów tak, by był zgodny z kierunkiem ułożenia dolnych części mojego ciała. W ten sposób chciałem stać się kongruentny ze swoimi podwójnymi sygnałami spod stołu. Gdy tylko się obróciłem, natychmiast poczułem się lepiej. Nie siedziałem już twarzą w twarz z moim klientem. Zauważyłem, że było to właśnie to, o co mi naprawdę chodziło. Nie chciałem go słuchać. Kiedy zadałem sobie pytanie, jaka jest tego przyczyna, odpowiedz przyszła natychmiast z mojego ciała: mówił zbyt szybko. Odpowiedz ta zmieszała mnie. Widziałem przecież, że jego oczy są ciepłe, przyjacielskie i miłe. Ale jednocześnie gwałtowność jego przemowy poruszyła mnie. Dlaczego mówił tak szybko? Zauważyłem również, że nie chcę na niego patrzeć: coś było nie w porządku w wyglądzie jego twarzy. Postanowiłem zapytać go wprost, dlaczego mówi tak szybko. Odpowiedział, że chciał mi dać czas, bym przyzwyczaił się do nastroju kawiarni, ale był w konflikcie, ponieważ tak naprawdę, to chciał mi opowiedzieć o swoich własnych problemach. Niecierpliwie oczekiwał chwili, kiedy będzie mógł mi zdać relację ze swoich kłopotów z dziewczyną, która nalegała na pogłębienie ich związku. Potem chciał mi opowiedzieć swój sen. Zniło mu się, że ma wątpliwości, czy dać wężowi do zjedzenia białą mysz. Wąż nalegał na niego, mówił, by się pospieszył i dał mu mysz. W drugiej części snu mój klient miał konflikt z kokieteryjną kobietą. Przyjrzyjmy się całej tej sytuacji. Przede wszystkim widzimy, że mój klient doszedł [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|