X
, Brown Debra Lee Cenniejsza niz zloto 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

broni złożyć wizyty u Mei Li.
Weszła do swojej sypialni, chwyciła płaszcz i jak burza
wypadła na ulicę. Wiedziała, że Mei Li przeczyta jej list Mi�
chaela. Och, jak tęskniła za braćmi! Tak bardzo chciała wie�
dzieć, jak im się powodzi, czy Hetty urodziła chłopca, czy
dziewczynkę, i czy Frank i Patrick nadal chodzą do szkoły.
Wybiegła za róg budynku, skręciła na główną drogę
i po dwóch krokach przystanęła.
- To dziwne...
Zmrużyła oczy i ostrożnie spojrzała na frontowe drzwi
sklepu Landerfelta. Były otwarte.
Nawet Packettom nie wolno było tam wchodzić pod
nieobecność pryncypała. Tak jej powiedział pan Vickery.
A więc kto?
Przypomniała sobie, że w drodze do księdza Flanagana
widziała ubłocony wóz stojący przed domem Vickery'e-
go. I parę pociągowych wołów w otwartej zagrodzie przy
kuzni... Stały przy żłobie.
Pożyczone woły. Pożyczony wóz.
Eldridge Landerfelt wrócił!
Kate schowała nieprzeczytany list głęboko do kieszeni
i podeszła do szeroko otwartych drzwi sklepu Landerfelta.
Co prawda Will kazał jej się nie wtrącać, ale nie potrafiła
powstrzymać ciekawości. A zresztą Packettowie to jedna
sprawa, a Eldridge Landerfelt - druga.
- Jest tu kto? - Oparła rękę na framudze i ostrożnie
zajrzała do środka. W pierwszej izbie nie było nikogo. Pół-
ki świeciły pustkami, tak samo jak w dniu, w którym Lan-
derfelt wyjechał z miasta z całym towarem.
Kate weszła odrobinę dalej.
- Will? Jesteś tu?
- Przecież ci mówiłem, żebyś czekała w sklepie! -
Will wypadł z drugiego pomieszczenia. Był zły jak osa.
- Ale co się stało? Czy Landerfelt tu był?
- Tak, ale uciekł. - Will zerknął na swój rewolwer. -
Ale go znajdę.
- Hola, wspólniku! Zaczekaj chwilę. - Matt wystawił
głowę przez drzwi wiodące na zaplecze. Kate dowiedziała
się dopiero teraz, że Will wezwał go do pomocy. - Powi�
nieneś to chyba zobaczyć.
- Co znowu?
Will odwrócił się i wszedł na zaplecze. Kate pobiegła
za nim. Matt wystąpił w roli przewodnika.
Nigdy nie była w maleńkim kantorze Eldridge'a Lan-
derfelta, służącym jednocześnie za podręczny magazyn.
Pomieszczenia mieszkalne były na pierwszym piętrze.
Tam też nigdy nie była, i bardzo dobrze.
Weszła do niewielkiej, zakurzonej izby. Matt trzymał
w ręku jakąś fiolkę z brązowego szkła, taką samą, jaką
można było zobaczyć na półce w aptece lub u lekarza.
Kate przypomniała sobie, że w obozie Miwoków doktor
Mendenhall miał ich ze sobą przynajmniej tuzin.
- Co to takiego? - Will wyjął fiolkę z dłoni Matta, od-
korkował ją i powąchał. - Chryste!
- Tak właśnie myślałem. Znalazłem to tam, schowane
za tymi starymi puszkami.
- Co się stało? - zapytała Kate. - Co jest w tej fiolce?
- Strychnina. - Will w zamyśleniu patrzył gdzieś poza
nią i mocno zaciskał zęby.
- Nic nie rozumiem. Do czego to potrzebne?
- Trucizna. Zabije nawet najtęższego chłopa. - Matt
z powrotem zakorkował fiolkę. - Działa szybko i bardzo
skutecznie.
- Tak - dodał Will. - Ot tak, po prostu. - Strzelił pal�
cami.
Kate zmarszczyła brwi, przypomniawszy sobie, co mó�
wił doktor Mendenhall o ostatnich dniach życia jej ojca.
O tym, że Liam Dennington niemal wyzdrowiał po cięż�
kiej chorobie, a potem nagle szybko umarł. Właściwie bez
przyczyny.
- Myślisz? - Wiadomo, o co pytała.
- Nie myślę - warknął Will. - Wiem.
Schował fiolkę głęboko do kieszeni.
- Chodz. - Złapał Kate pod rękę i pociągnął w kierun�
ku drzwi. - Idziemy.
Will czekał cierpliwie, aż Kate uściska Mei Li na po�
żegnanie. Stali przed dawnym sklepem Denningtona.
Chinka miała łzy w oczach. Kate cmoknęła Matta w po�
liczek, a on podsadził ją na siodło. Wspięła się na karosza.
Kilka bagaży, które Kate i Will zabierali ze sobą w podróż,
podzielili równo między siebie.
Kate już przed dwoma dniami sprzedała niemal wszyst�
ko, co jeszcze jej pozostało w sklepie i w mieszkaniu. Za�
robione pieniądze schowała do nieszczęsnej skórzanej sa�
kiewki, skradzionej rano przez Landerfelta. Razem było
tego ponad tysiąc dolarów. Wystarczająca suma, by zapła�
cić za bilet i dla niej, i dla Willa.
A Will w dalszym ciągu nie chciał jej powiedzieć, co
zamierza zrobić z tym fantem. Jak miał to zrobić, skoro
sam tego nie wiedział?
Był za to pewny czegoś innego. Postanowił, że bez
względu na okoliczności i wszelkie przeciwności losu,
wyrówna rachunki z Landerfeltem i pomści śmierć Liama
Denningtona. Nie miał jednak czasu, by najpierw puścić
się w pogoń za złodziejem i mordercą, a potem wrócić po
Kate. Najpierw musiał się nią zająć i bezpiecznie odstawić
do portu.
 Orion" za osiem dni wypływał w rejs do Sitki. W liście
wspomniano także, że mniej więcej w tym samym czasie
z San Francisco wyjdą dwa klipry płynące do Irlandii. Na
którymś z nich powinna się znalezć Kate. Will zamierzał
po cichu zapłacić kapitanowi dodatkową sumę, żeby za�
pewnić jej jak najlepsze warunki podróży.
Tak będzie dobrze dla niej i dla mnie, pomyślał. Był
o tym święcie przekonany. Uparcie odwracała wzrok, ile�
kroć na nią patrzył. Zachowywała się tak, jakby w ogóle
nie było minionej nocy. Cholera, jakby mnie nie znała!
- zaklął w duchu.
- Ruszamy - oznajmił sucho i ostro pogonił klacz
piętami.
Matt i Mei Li długo machali im na pożegnanie. Kate
i Will musieli pokonać niemal całą Main Street, żeby wy�
dostać się na szlak wiodący na południe. Mijając kuznię,
zauważyli, że Mustart usiłuje dzwignąć na nogi półprzy�
tomnego Floyda Cantera.
- Wyruszacie na poranną przejażdżkę? - zawołał we�
soło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.