,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okrzykiem i sercem walącym jak młotem. Bała się znowu usnąć, więc leżała z otwartymi oczami, wpatrując się w sufit rozjaśniony smugami księżycowej poświaty. Chciała być teraz z Grayem, pragnęła, by ją objął i pocieszył, by był blisko niej. On, mężczyzna, którego kochała. Ale może on już jej nie chce? Nie, to chyba niemoż- liwe. Nie kochał jej, to prawda, ale czuła, że jej pragnie. Więc dlaczego nie wrócił do jej pokoju? Pewnie był zbyt dumny, odpowiedziała sobie natych- miast, i czekał, aż ona go zaprosi. Albo sama do niego przyjdzie. A jeśli on już śpi? No to co, to się obudzi... Może warto odrzucić dumę i pójść do niego. Przecież po tych wakacjach Gray znów wróci do Stanów, a jej pozo- staną tylko wspomnienia. Boso i w cienkiej, bawełnianej koszuli podeszła do drzwi jego sypialni i zastukała. 138 LEE WILKINSON Po chwili stanął w nich Gray, w adamowym stroju. Rebeka wzięła głęboki oddech i powiedziała: Zdaje się, że odwiedziny u ciebie wchodzą mi w nawyk. Zapewniam cię, że nie mam nic przeciwko temu uśmiechnął się do niej i dodał: Mam tylko jedno zastrzeżenie: jesteś za elegancko ubrana. Reszta wakacji upłynęła im cudownie i oboje w peł- ni cieszyli się życiem. Czasami wsiadali do samo- chodu i zwiedzali okolice, jezdzili nad ocean lub w głąb lądu, czasami spacerowali, trzymając się za ręce, albo po prostu wygrzewali leniwie na słońcu. Spędzali czas to w przyjaznym milczeniu, to znów rozmawiali na różne tematy, o ulubionych książkach, filmach, muzyce, sztuce i o swoich przy- jaciołach, ale na mocy milczącej umowy unikali wszelkich tematów osobistych. Jadali zawsze na tarasie, potrawy proste, lecz zdro- we, dużo owoców, warzyw i ryb. Rebeka nigdy nie przeżyła tak szczęśliwych dni i marzyła tylko, by się nigdy nie skończyły. Wreszcie, o wiele za szybko, nastał ostatni ranek. Pod dom podjechała Gloria Redford, która miała znów się nim opiekować. Gray dał jej bardzo duży napiwek i obiecał, że zrobi wszystko, by jak najprędzej znalezć jej mężowi pracę. W drodze na lotnisko powiedział, że wygodniej im będzie zrobić przerwę w długiej podróży i zanocować w hotelu w Bostonie. W SAOCCU KALIFORNII 139 Rebeka westchnęła. A więc za niecałe dwadzieścia cztery godziny będą już w Anglii i przyjdzie im się rozstać... W Londynie niebo było zachmurzone i siąpił drob- ny deszczyk, co nie poprawiło bynajmniej nastroju Rebeki, która wciąż miała przed oczyma słoneczną Kalifornię i dni i noce spędzone z Grayem. Gdy tylko załatwili formalności i odebrali bagaże, pojawił się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki szofer w uniformie, załadował walizki na wózek i po- prowadził ich do czekającej przy wyjściu eleganckiej limuzyny. Gdy zaczął ładować bagaże do kufra, Rebeka po- wiedziała: Jeśli mój dom będzie ci nie po drodze, mogę wziąć taksówkę. Będzie mi po drodze uspokoił ją Gray, po czym pomógł jej wsiąść do samochodu i sam usadowił się przy niej. Ale, jeśli nie masz nic przeciwko temu, nie zamierzałem jeszcze zawiezć cię do domu. Mamy jeszcze wiele spraw do załatwienia dodał. Jakich spraw? zaciekawiła się Rebeka. Gray spojrzał na nią swoimi fascynującymi, zielo- nymi oczami i rzekł: Domyślam się, że nie skorzystasz z oferty pracy, jaką ci złożył Scrivener? Oczywiście, że nie. Wobec tego musimy się zastanowić nad twoją przyszłością. Pomyślałem więc, że jeśli się tylko 140 LEE WILKINSON zgodzisz, mogłabyś zamieszkać u mnie, zanim uda się nam wreszcie poważnie porozmawiać. To była cudowna, zupełnie nieoczekiwana niespo- dzianka i Rebeka, która zaniemówiła z wrażenia, po prostu kiwnęła głową na znak, że chętnie przyjmuje jego propozycję. Znakomicie powiedział Gray. Najpierw mu- szę załatwić tu sprawy, które mnie przywiodły do Londynu, a potem spokojnie rozważymy różne moż- liwości. Podjechali do otynkowanego na biało domu, z ele- ganckim portykiem, wysokimi oknami i balustradami z kutego żelaza. Położony przy cichym skwerze w po- bliżu Regent s Park, dom Graya był o wiele większy i bardziej okazały, niż Rebeka przypuszczała. Podczas gdy szofer wyładowywał bagaże, Gray wyjaśniał: To był dom moich dziadków. Jason zawsze go nazywał ,,rodzinnym mauzoleum . A to dlaczego? Kiedy poznasz gospodynię, z pewnością sama zrozumiesz. Pani Sheldon ma koło dziewięćdziesiątki. Była z naszą rodziną od niepamiętnych czasów i nadal prowadzi dom żelazną ręką. Kiedy zaproponowałem, że każę zainstalować windę, natychmiast przywołała mnie do porządku i powiedziała, że sama mnie powia- domi, kiedy poczuje się za stara, żeby wspinać się po schodach. Mówiła do mnie ,,paniczu aż do dnia, kiedy skończyłem dwadzieścia lat. Bardzo ją lubię. W SAOCCU KALIFORNII 141 Utrzymuję ten dom między innymi ze względu na nią; chyba by umarła, gdyby musiała go opuścić. Otworzył drzwi i wprowadził Rebekę do dużego, wyłożonego boazerią holu, z którego prowadziły na piętro eleganckie schody. Wnętrze rozjaśniały krysz- tałowe żyrandole. Gdy tylko Gray zamknął drzwi, w holu pojawiła się drobna, trzymająca się bardzo prosto kobieta w czerni. Srebrne włosy miała upięte w kok, a cerę tak bladą i napiętą, że sprawiała wrażenie półprzezroczystej. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|