, (17) Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i testament rycerza Jedrzeja 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wielką przyjemność?
Nie wiedziałem co odpowiedzieć.
 Przecież na każdego winnego musimy czas jakiś zająć się tyloma niewinnymi. Wlezć,
jak to się mówi, z butami w ich życie. To nie jest przyjemne, panie Tomaszu, naprawdę.
 Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą . A mnie żal tych  wiórów ... Dobranoc  zgasił
niedopałek i przygarbiony ruszył dalej korytarzem.
ROZDZIAA PITNASTY
CEREMONIAA PO%7łEGNAC " NAGROBEK LIGII " MISTRZOWSKIE RADY
" TAJEMNICA GLOBUSA " POLICJA JEST CIERPLIWA
Patrzyłem na jaśniejącą w styczniowym ostrym słońcu sylwetę nieborowskiego pałacu.
Dziwnie ukazywała mi się przez czarne konary parkowych drzew. Jak przez kraty.
Odwróciłem się i poszedłem dalej, ale coś zmuszało mnie, bym spojrzał za siebie.
Pomyślałem:
 Ech, pałacu, zgromadziłeś nas zaledwie kilkoro na tak krótki czas i ktoś okazał się
złodziejem, ktoś inny, czy może ten sam, pozuje na twego złego ducha. Cóż, nieborowska
perło, nie żałowałaś nam swego piękna, ale nie oszczędziłaś podejrzeń i przesłuchań. Co
twórczego stworzyliśmy tu zajęci myślami, co jeszcze może zostać stąd ukradzione, zanim
będzie nam wolno opuścić Nieborów? Cóż nam zadałeś, domu Radziwiłłów, że poznaliśmy
nawzajem swe słabostki? Marzenia miłosne i czyjeś ciągotki do trunków? Głupotę i
donosicielstwo? Złośliwość? Pozory talentu i małostkowość? Jak na kilka zaledwie osób czyż
nie wystarczy?
 Domie twórczy!  zaśmiałem się, choć naprawdę nie było mi do śmiechu i... cóż
mogłem zrobić innego?... zawróciłem do pałacu.
Gdy szedłem już podjazdem nisko nade mną przeleciała wrona, kracząca cicho, a ja
odebrałem jej ochrypły głos jako naigrywanie się ze mnie:
 Kra, kra, Tomaszu, ukrradli, ukrradli! Krretyn! Krretyn! Krres twój! Krres!
To głupie ptaszysko wykrzyczało mi nad głową to, o czym myślałem już od wczoraj:
 Pogromca złodziei skarbów sztuki, słynny Pan Samochodzik poniósł klęskę! Nie pomogły
tak dzielne Urwisy, na nic zdało się wsparcie wyjątkowego mózgu mistrza Nataniela. Krres.
Krropka. Krres!
Innym gościom nieborowskiego pałacu też dojadł pobyt w tym cudzie architektury. Nikt
się nie zdziwił, gdy jako pierwszy odjeżdżał stąd naczelny redaktor  Horyzontów Filozofii ,
magister czy też doktor Krupa. Na odjezdnym pożegnał się serdecznie ze wszystkimi, nie
wyłączając malarza Borówko, czym naprawdę mnie i Nataniela zadziwił.
Zciskając moją dłoń w nieco lepkim uścisku rzekł:
 Słyszałem od mistrza Nataniela, że pracuje pan nad dziełem o opatach sulejowskich.
Sulejów? Znam, znam, byłem tam kilkakrotnie. I jeszcze mam zamiar się udać!  zaśmiał się
dziwnie.  Ukończywszy swe dzieło zapewne zyskasz pan sławę, dojdziesz do wysokich
godności i urzędów. Proszę wtedy nie zapominać o swych znajomych.
Wtrącił się mistrz Nataniel:
 W naszym świecie, redaktorze, godności i urzędy są wielkim ciężarem. Dlatego zwykle
kładą je... na osłów.
 Kwestionuje pan równość obywateli, podstawową zasadę naszej demokracji?  zdziwił
się Krupa.
Nataniel gorąco zaprzeczył.
 Nie, nie, drogi panie. Równość to wielkie osiągnięcie, ale nie naszych czasów. W
starożytności żył zbój Prokrust. Miał on żelazne łoże, na które kładł ludzi wysokiego wzrostu
i ucinał im części nóg sterczące poza krawędzie. Ludzi małego wzrostu zaś rozciągał siłą, aby
osiągnęli długość łoża. Albowiem Prokrust głosił zasadę równości!
 Mistrzu, pan jest wielki  zapiał z zachwytu filozof.
Nataniel posmutniał.
 %7łeby mnie tylko nie skrócili o głowę...
 Dlatego pozwól, mistrzu, że dopomogę ci dobrą radą... Dawniej panowało prawo pięści.
Dziś zaczyna panować prawo palców. Nie dziw się przeto, jeśli spostrzeżesz, że tak jak w
Nieborowie, giną wokół ciebie co cenniejsze przedmioty. Albowiem tylko głupcy pracują
jeszcze całą dłonią. Mądrzejsi uczą się używać wyłącznie palców; to partia pokera. Jaka
szkoda, że nie zagraliśmy...  i redaktor uczynił gest tasowania kart.
W południe odprowadziłem profesora Zanna i Stokrotkę przed pałac do bryczki, która
miała ich zawiezć na stację, na pociąg do Krakowa.
 Czy mógłby mi pan wyjaśnić  zapytałem grzecznie profesora  czemu przed kilkoma
dniami rozległ się w środku nocy hałas w pańskim pokoju? Przepraszam za niedyskrecję, ale
sprawa ta mnie trapi...
 Drobiazg, łóżko się pode mną zawaliło. Och, te stare i wiecznie trzeszczące łóżka w
Nieborowie. Z ich powodu nie przyjadę tu nigdy więcej... A dzisiaj w nocy spadnie śnieg.
Tra-ta-ta...
Stokrotka pożegnała się ze mną chłodno:
 Omyliłam się co do pańskiej osoby. %7łałuję.
 Czy nie ma już dla mnie ratunku?
Uśmiechnęła się:
 A może odwiedzi mnie pan w Krakowie?
 Z przyjemnością  powiedziałem, wiedząc, że nie dotrzymam przyrzeczenia.
Mistrz bardzo mnie za to potępił. Odbywaliśmy właśnie przedobiedni spacer po parku,
pogoda była bowiem słoneczna, a powietrze tak ciepłe, że prawie wiosenne. Nataniel wskazał
mi piękny marmurowy nagrobek rzymski z łacińskim napisem, który brzmiał w tłumaczeniu:
 Bogom podziemnym. Acilii Kapitolinie Marek Winicjusz, syn Marka z gminy Fabijskiej.
Salvianus, żonie najświętszej i najrzadszego przykładu .
 Czy wiesz, Tomaszu, że napis tego nagrobka spożytkował Sienkiewicz w Quo vadis!
Marek Winicjusz, syn Marka z gminy Fabijskiej i jego  najświętsza żona , Ligia  jak nazwał
ją pisarz. Smutno mi, że tak zle obszedłeś się z tą, która mogła stać się twoją Ligią.
 Kogo masz na myśli, Natanielu?
 Córkę Zanna.
Milczałem.
 Wczoraj w parku bąknąłeś coś o pragnieniu wyjazdu. Przemyślałem twoje słowa. Jutro
rano opuszczamy Nieborów  zdecydował.
 Och, mistrzu, jakże ci jestem wdzięczny!  zawołałem z ironią.
O szesnastej Niemek miał pociąg do Poznania, gdzie zamieszkiwał wraz z Eleonorą, żoną
 najrzadszego przykładu . Podczas obiadu czule zagadał do mistrza:
 %7łałuję, Natanielu, że tak mało rozmawialiśmy o literaturze. Wiesz dobrze, jak bardzo
cenię twoje zdanie. Lecz złodziej wszedł nam w paradę i zamącił spokój. Dałeś mi jednak
chwilę niezwykłej radości i jak święty relikwiarz uwożę rękopis wspaniałego  Aktu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl