,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kilkanaście metrów przed nim Sara maszerowała na przód, usiłując pozbyć się wrażenia, że wpadła w pułapkę i za chwilę wydarzy się coś nieodwracalnego. Mimo usil nych starań nie potrafiła tak do końca żałować tego, co stało się w nocy. Z drugiej strony, wiedziała, że to wszy stko przyszło za szybko. Pokiwała z ubolewaniem głową, nie mogąc dojść do ładu sama ze sobą. Zawsze mogła się pocieszać, że Adrian nie jest całkiem obcym człowiekiem, skoro podobno wybrał go dla niej wuj Lowell. Myśl o wuju lekko ją otrzezwiła. Cała ta sprawa jest winą wuja, a w dodatku nadal nie wiadomo, gdzie się podziewa i co się z nim dzieje. Doszła wreszcie do zajazdu. Samochód czekał na nią cierpliwie na parkingu. Miała nadzieję, iż personel zajazdu nie będzie miał nic przeciwko temu, że zabierze go stąd bez zbytnich korowodów. Sięgnęła do kieszeni po kluczy ki, starając się jednocześnie zidentyfikować kawałek pa pieru leżący na przednim siedzeniu. Na dzwięk głosu Ad riana odwróciła się gwałtownie. - Nie możesz po prostu rozpłynąć się we mgle. Znikają OCZEKIWANIE 103 tylko fantazje, a ty nie jesteś już fantazją - powiedział chłodnym tonem, któremu zaprzeczało palące spojrzenie jasnych oczu. Stał kilka kroków za nią, z rękami w tylnych kiesze niach dżinsów. Na nogach miał znajome tenisówki, które zapewne pomogły mu iść za nią bezszelestnie przez ponad kilometr. Przez chwilę Sara nie bardzo wiedziała, jak zareago wać. Zacisnęła mocno palce na klamce samochodu. - Nie wiedziałam, że za mną idziesz - odparła w koń cu, biorąc się w garść. - Powinieneś się odezwać. - Gdyby zależało ci na towarzystwie, prawdopodobnie byś mnie obudziła, zamiast wykradać się potajemnie z domu. Sara nie potrafiła określić, czy w głosie Adriana prze waża złość, czy rozczarowanie, choć wolałaby, żeby był zły. Bardzo nie chciała sprawić mu przykrości, ale jednocześnie dawał o sobie znać instynkt samozacho wawczy. - Nie wykradałam się z domu potajemnie - zaprotesto wała z godnością. - Wyszłam na spacer i postanowiłam zabrać stąd samochód. To ty zachowujesz się podstępnie, skradasz się za mną. - Ostatnim razem, kiedy spuściłem cię z oka, omal nie znikłaś na dobre. Muszę cię pilnować, dopóki nie wróci Lowell. - To właśnie robiłeś w nocy? - syknęła, urażona jego oskarżycielskim tonem. - Pilnowałeś mnie? - Jeśli mamy rozmawiać o nocnych wydarzeniach, chodzmy z tego cholernego parkingu. - Zrobił krok do 104 OCZEKIWANIE przodu i złapał ją za ramię. - W porcie możemy napić się kawy. - Adrianie... - zaczęła stanowczo i zamilkła. Z niepokojem stwierdziła, że nie ma pojęcia, o czym Adrian myśli ani co czuje. Ponieważ własnych uczuć też nie była pewna, uznała, iż lepiej uniknąć konfrontacji. Adrian poprowadził ją na molo, z którego rozcią gał się widok na port pełen żaglówek najrozmaitszych kształtów i rozmiarów. Po drugiej stronie zatoki majaczyły zarysy miasta. Nawet o tak wczesnej godzinie wszędzie kręcili się ludzie. Rozłożone na molo wędki świadczyły o tym, że wędkarze zabrali się już do roboty, rybacy też wyruszali na połów. W niewielkim sklepiku przy wejściu na molo można się było napić kawy i zjeść ciastko. Adrian kupił dwie kawy i bez słowa podał jeden plastikowy kubek Sarze. - Dziękuję. Zatopiony w myślach, zdawał się szukać najwłaści wszych słów. Sara odetchnęła z ulgą. Zwiadomość, że Ad rian nie jest przyzwyczajony do tego rodzaju sytuacji, sprawiła jej pewną przyjemność. - Nie miałam zamiaru rozpłynąć się we mgle - powie działa. - Czyżby? Popijając kawę, weszli na molo. - Nie. Chciałam tylko zabrać samochód i wrócić nim do domu. Gdybym zamierzała się wynieść, wzięłabym walizkę. A przynajmniej torebkę. - Uhm. Rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie. skan i przerobienie anula43 OCZEKIWANIE 105 - Co to znaczy? - Coś w tym jest - przyznał niechętnie. - Powinienem sam na to wpaść. Myślałem, że się przejęłaś tym, co zaszło w nocy, i uciekłaś bez pożegnania i bez bagażu. - Owszem, przejęłam się tym, co zaszło w nocy - od parła Sara, spoglądając na kraniec mola. - Za szybko wziąłem cię do łóżka. - Za szybko poszliśmy do łóżka - poprawiła. - Nie zamierzasz zrzucić na mnie całej winy? - A chcesz być wszystkiemu winien? Adrian napił się kawy. - Nie. Wolę być przekonany, że ty także miałaś swój udział w podejmowaniu decyzji. Nie jestem zainteresowa ny rolą uwodziciela. Sara miała właśnie coś powiedzieć, gdy tuż przy nich pojawił się wędkarz z wiadrem, w którym ledwo się ruszały dwie ryby. Na okrzyk znajomego odwrócił się i potknął o wędkę, którą ktoś zostawił na molo. Z wiadra wyleciała srebrna, drżąca ryba, która upadła tuż przy nogach Adriana. - Ale olbrzym! - zawołał z podziwem jakiś chłopak. - Jak nic waży ze trzy kilo - dodał z aprobatą inny mężczyzna. - Niezła sztuka, Fred. Fred, odzyskując równowagę, uśmiechnął się z dumą. - Dzięki, Sam. Przyrządzę ją dziś wieczorem w ogni sku. %7łona zaprosiła gości. Na widok życia uciekającego z ryby Sara poczuła zna jome uczucie żalu. Wiedziała, że ludzie muszą jeść, żeby żyć, i na ogół są mięsożerni, ale wolała kupować rybę w sklepie, podzieloną na filety i zapakowaną w plastyko wą torebkę. 106 OCZEKIWANIE Odwróciła wzrok od ryby i spostrzegła, że Adrian gwał townie zatrzymał się w miejscu i wpatruje się w stworze nie zdychające mu pod nogami. Na jego twarzy nie malo wał się jakiś szczególny wyraz, po prostu wpatrywał się w milczeniu w drgającą na ziemi rybę. Sara złapała Adriana za rękę i pociągnęła za sobą w stronę wyjścia z mola. Rzucił na nią okiem i posłusznie, bez słowa, poszedł za nią. - Taki widok jest dość nieprzyjemny dla nas, zjadaczy mięsa - stwierdziła od niechcenia Sara. - Strach pomy śleć, jakie wrażenie robi na wegetarianach. - Nie martw się, nie będę wymiotował publicznie - stwierdził ozięble Adrian. Rzuciła mu szybkie, taksujące spojrzenie. - Nie, myślę, że nie. - Jestem realistą, Saro. Nie jadam mięsa, ale znam życie. - Tak przypuszczam. Puściła jego rękę, zawstydzona głupim odruchem rato wania go przed nieprzyjemnym widokiem. - To nie znaczy, że nie doceniam twego gestu - powie dział cicho. - Jakiego gestu? - Chciałaś mnie chronić przed rzeczywistością - od rzekł z uśmiechem. - To bardzo... - Urwał, szukając wła ściwego słowa. - Bardzo sympatyczne z twojej strony. - Nie ma sprawy. Porozmawiajmy teraz o planach na najbliższą przyszłość. - Czy to znaczy, że zakończyliśmy dyskusję o bezpo [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|