, Dailey Janet Harlequin Romance 316 Niebezpieczna maskarada 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zanim zdołała się zorientować, natrętne palce wyciągnęły jej
spinki, rozsnuwając wokół ramion czarną chmurę włosów.
- Brak ci dostatecznego obycia, by nosić się w tak surowym
stylu - oznajmił Rian, marszcząc cynicznie brew na widok malującego
się na twarzy Laurie sprzeciwu.
- Skąd wiesz? - spytała i pożałowała swej hardości, widząc błysk
gniewu w oczach Riana. Zgasł zresztą równie szybko, jak się rozpalił.
Przekręcił osłonę przeciwsłoneczną lusterkiem w stronę Laurie.
- Co widzisz? Zepsutą młodą kobietę czy niedoświadczoną
dziewczynę? - spytał, wskazując lusterko.
Ujrzała odbicie delikatnej twarzy o naiwnych, niebieskich,
dziecięcych oczach. Jej ostry protest przypominał syk kotka,
usiłującego przestraszyć panterę.
62
R S
ROZDZIAA PITY
Rian wybrał jedną z bardziej ekskluzywnych restauracji w
Mobile. Z powodu wczesnej pory większość stolików była wolna.
Rian polecił maitre d'hotel, by ten zaprowadził ich do odosobnionego
stolika w rogu, dodatkowo odseparowanego od sąsiadów rozłożystą
palmą. Natychmiast zjawił się czarno ubrany kelner.
- Aperitif przed obiadem, sir? - spytał.
Rian zerknął na Laurie, nerwowo ściskającą menu ozdobione
złotą kitką.
- Ja... - zaczęła, szykując się do odmowy. Nie przepadała za
napojami alkoholowymi.
- Koktajl Bacardi dla pani, dla mnie Manhattan - zadysponował
Rian, skinieniem głowy odprawiając kelnera.
- Ja nie piję - zaprotestowała Laurie, gdy tylko kelner oddalił się
od stolika.
- Jesteś napięta jak struna - zażartował Rian, widząc bladość jej
twarzy. - Koktajl rozluzni twój ściśnięty żołądek i pozwoli docenić
obiad.
Ostatni posiłek skazańca, pomyślała gorzko Laurie, wiedząc, że
nie ma wyjścia. Pod czujnym okiem Riana spróbowała podanego
napoju. Jasnoróżowy koktajl o ostrym cytrusowym aromacie miał
słodkokwaśny smak.
- Odpowiada? - spytał Rian.
63
R S
- Tak, dziękuję - skinęła głową, odstawiając szampankę na stół.
Niebieskie oczy Laurie niechętnie zerkały na Riana. Zauważyła, że
niefrasobliwie rozparł się na krześle. Chciałaby sama czuć się tak
odprężona.
Nie mogli prowadzić banalnej konwersacji i cisza rozpostarła
niewidzialną barierę między nimi. Laurie oczekiwała przesłuchania od
momentu wyjścia z domu, ale Rian w drodze do restauracji zdawał się
być zaprzątnięty własnymi myślami i nie zadał żadnego pytania, choć
często rzucał jej badawcze spojrzenie. %7łeby czymś wypełnić
krępujące oczekiwanie, często sięgała po stojący na stole koktajl.
Wkrótce pozostał na dnie jedynie plasterek cytryny otoczony różową
pianką. Rian ledwo spróbował swojego drinka.
Znów pojawił się kelner.
- Czy mogę zamówić za ciebie? - zapytał z uprzedzającą
grzecznością Rian.
Jedzenie nie było Laurie w głowie, toteż chętnie pozostawiła mu
wybór. Z pewnością człowieka, wiedzącego czego chce, złożył
zamówienie, nie zaglądając do karty. Laurie, przekonana, że jest zbyt
zdenerwowana i przerażona, by cokolwiek przełknąć, ze zdumieniem
stwierdziła, że zjadła wszystkie smażone krewetki. Aperitif, w
połączeniu z dwoma kieliszkami białego wina i smacznym obiadem,
rozluznił ją bardziej, niż przypuszczała. Ze stołu zniknęły puste talerze
i zjawiła się czarna, aromatyczna kawa. Laurie, początkowo przycu-
pnięta sztywno na krawędzi krzesła, rozsiadła się teraz wygodniej.
64
R S
Trzask zapałki po drugiej stronie stołu przykuł jej wzrok do
milczącego współbiesiadnika. Rian trzymał w palcach cienkie jak
ołówek cygaro, wypuszczając nad stołem chmurę szarego dymu. Oczy
wbił w Laurie.
- Wyjaśnij mi, w jaki sposób znalazłaś się u mojej ciotki -
zażądał zdecydowanym tonem.
Skończył się czas rozejmu. Dłonie Laurie pokryły się warstewką
potu, gdy bez zmrużenia oka usiłowała wytrzymać jego spojrzenie.
- Nie wiem od czego zacząć - mruknęła bezradnie, opuszczając
głowę.
- Najlepiej od początku - uśmiechnął się cynicznie. - Koniec już
znam.
Laurie znów opuściła wzrok i spojrzała na filiżankę, nie mogąc
znieść mocy bijącej z twarzy Riana.
- LaRaine naprawdę wybierała się do Mobile. Zaczęła się już
pakować, kiedy zadzwonił do niej pan Lambert - zaczęła niechętnie.
- Kto to jest pan Lambert?
- Producent filmowy z Hollywood. - Zerknęła nieśmiało na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl