, Campbell Judy Harlequin Medical Trafna diagnoza 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się koralikami wszytymi przy dekolcie i w fałdach krynoliny, podkreślała zgrab-
ną figurę panny młodej, jej długą szyję i szczupłą talię.
- I co ty na to? - dopytywała się Sue.
- Wspaniała robota - odparła Sally z uśmiechem. - Ale jest tak dopasowana, że
przed ślubem nie będę mogła przytyć ani grama!
- Na twój widok pan młody zemdleje z zachwytu, ale pamiętaj, że przed Wiel-
kim Dniem za żadne skarby nie może cię widzieć w tym stroju!
Wielki Dzień! Ciekawe, czy wszystkie panny młode myślą o nim z takim nie-
pokojem, pomyślała Sally.
To wszystko zaczęło ją przerastać. Tim od paru dni praktycznie nie miał dla
niej czasu, bo jak się okazało, musiał rozwiązać jakieś nieprzewidziane problemy
LR
T
związane z nowym kontraktem. Jeszcze raz zerknęła w lustro. I nagle poczuła się
w tej sukni jak w zbroi czy pancerzu.
- Przestań się martwić, przecież szykujemy się na wesele, a nie na pogrzeb! -
zawołała Sue wesoło, ale po chwili spoważniała. - Jesteś blada. Na pewno się
przepracowujesz. Nie możesz tak się przejmować pacjentami, Sally. Musisz też
pamiętać o sobie.
- Po prostu ostatnio marnie sypiam. Wydaje mi się, że chyba rzeczywiście
mam sporo spraw na głowie.
To, co na nią spadło, należałoby raczej nazwać urwaniem głowy. Ustalenia do-
tyczące cateringu, dekoracji czy zdjęć wymagały odpowiadania na dziesiątki mej
li i prowadzenia niekończących się rozmów telefonicznych. Timowi zależało, by
na ich ślubie i weselu wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, jakby to miał
być teatralny spektakl.
- To będzie niezapomniany dzień, dla nas i na- szych gości - powtarzał. - W
razie jakichkolwiek problemów bez wahania zwróć się o pomoc do Rity.
Jego sekretarka faktycznie okazała się bardzo pomocna w sprawach organiza-
cyjnych i miała mnóstwo cennych uwag praktycznych z własnego doświadcze-
nia. Jak zwierzyła się Sally,  zaliczyła tę imprezę" i chociaż pózniej rozwiodła
się, wie, jak unikać przykrych niespodzianek związanych z weselem.
To właśnie Rita doradziła jej, żeby Sue, która w centrum Glasgow prowadziła
elegancką pracownię projektancko-krawiecką i z którą Sally w ciągu ostatnich
miesięcy zdążyła się zaprzyjaznić, na ostatnią miarę przyjechała do niej do Cran-
noch, bo  szkoda twojego czasu na wyprawy do miasta".
LR
T
- Niezła z niego sztuka! - zawołała Sue z podziwem, patrząc na zdjęcie stojące
na toaletce, na którym opalony i roześmiany Tim ściągał żagiel na jachcie przy-
jaciela. - Lepiej mi powiedz, gdzie się znajduje takich facetów?
- Sami się nawijają - roześmiała się Sally, spoglądając na fotografię.
Trzeba przyznać, świetnie tutaj wyszedł, pomyślała. Przystojny, pogodny, try-
skający energią. Wychodzę za fantastycznego faceta, szczęściara ze mnie. Ale
nagle wróciły do niej echem słowa Jacka:  Jakoś inaczej wyobrażałem sobie
twojego przyszłego męża". On się grubo myli! Tim to spełnienie marzeń, czło-
wiek sukcesu, wspaniałomyślny i ambitny. Także moi rodzice są zachwyceni
przyszłym zięciem.
Sally jeszcze raz spojrzała w lustro. Sue naprawdę wyczarowała cudowną suk-
nię, a ona po prostu musi się przyzwyczaić do roli pięknej panny młodej w bieli.
Jak dobrze, że Tim zabiera ją dzisiaj na kolację. Bardzo się za nim stęskniła i
szczerze mówiąc, miała poczucie, że pochłonięty pracą, trochę ją ostatnio zanie-
dbuje.
- %7ładna z moich klientek nie wyglądała tak zjawiskowo jak ty - powiedziała
Sue, uśmiechając się z dumą. - Jesteś żywą reklamą mojej pracowni.
- Nie ma kobiety, która w tej kreacji nie wyglądałaby dobrze, więc to wyłącz-
nie twoja zasługa.  Sally zmusiła się do śmiechu. - Nie wiem, jak ci dziękować,
Sue, to jest suknia z bajki. Mam wielką prośbę, nastaw wodę na herbatę, a ja
jeszcze przez chwilę będę się wdzięczyć przed lustrem.
Ledwie Sue zdążyła wyjść do kuchni, zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Mam otworzyć, Sally?
LR
T
- Bądz tak miła.
- To twój kolega z pracy, Jack! - Sue zawołała z przedpokoju. - Ma do ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl