, 67 Pan Samochodzik i KrĂłlewska baletnica Sebastian Miernicki 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do samego końca. Mogę się tylko domyślać, że schowanie tych obrazów w skrytce w ścianie było równoznaczne z
symbolicznym wykreśleniem pobytu malarza ze wspomnień wszystkich mieszkańców pałacu w Czernej.
- Jest pan obdarzony niezłą intuicją - pochwaliła mnie pani Joanna. - Wie pan, jak wyglądała Anna, kuzynka
właścicieli?
Sebastian MIERNICKI PAN SAMOCHODZIK I KRÓLEWSKA BALETNICA
Opracował: rodHar_ 25 / 81
- Mogę sobie to tylko wyobrazić, bo we wszystkich kopiach Prószyński starał się odwzorować jak najwięcej
oryginału. Myślę, że pewne podobieństwo do Anny można dostrzec w kopiach obrazów  Rzymianka ,  Chrystus w
domu Marty i Marii ,  Taniec pomiędzy sztyletami .
- No cóż, już pózno - pani Joanna klasnęła w dłonie. Ostry dzwięk rozniósł się po komnacie budząc większość
obecnych z rodzaju odrętwienia.
Przysłuchiwali się historii Prószyńskiego i moim wyjaśnieniom wyraznie zdumieni.
- Czy notes trzyma pani w bezpiecznym miejscu? - zapytałem panią Joannę.
- Naturalnie, a uważa pan, że może powtórzyć się historia z włamaniem?
- Teraz złodziej będzie miał jeszcze większą motywację - stwierdziłem.
Wstałem i powędrowałem do swojego pokoju. Tam obrazy, komputer i notatki zdeponowałem w kufrze, zabrałem
przybory toaletowe i zszedłem do łazienki. Musiałem poczekać, aż Jary skończy kąpiel i wtedy dołączył do mnie pan
Bogumił. W eleganckim szlafroku, jedwabnej pidżamie, kapciach ze śmiesznymi pomponami wyglądał trochę
staroświecko.
- Czy doprawdy w ministerstwie zajmuje się pan tylko pisaniem referatów? - zapytał mnie.
- Raczej rzadko - odpowiedziałem z uśmiechem. - Dlaczego pan pyta?
- Poznałem kiedyś pewnego pracownika waszego resortu, pomagał mojemu znajomemu przy zakupie kolekcji
numizmatów. Gdyby nie ten człowiek, mój przyjaciel straciłby małą fortunę zakupując doskonale przygotowane
podróbki. Pan trochę przypomina mi tego eksperta.
- Tak? Cieszę się, że ma pan o mnie tak dobrą opinię.
- Naprawdę przyjechał pan tu tylko na inwentaryzację?
- Tak. Pani Joanna nie wspominała nic o notesie i zapisanej w nim historii.
- Nie podejrzewa pan, kto mógł wczoraj... - głos eleganta zszedł do poziomu szeptu.
Zrobiłem minę, jakby mówienie o tej sprawie przypominało wizytę u dentysty.
- Wie pan, nie można stawiać zarzutów nie mając dowodów - powiedziałem. - Tym bardziej, że w tym wypadku
szkodliwość czynu jest raczej niewielka.
- No tak - pan Bogumił z poważną miną pokiwał głową. - Pan kogoś podejrzewa?
W tym momencie Jary otworzył drzwi łazienki i wyszedł. Byłem pewien, że podsłuchiwał naszą rozmowę. Popatrzył
na nas i odszedł do swojego pokoju.
- Konspiracja - rzucił i pokręcił głową.
Szybko umyłem się, bo kolejka pod drzwiami nieco się wydłużyła. Poszedłem do siebie. Marcin już chrapał.
Ułożyłem się w łóżku, wsunąłem się do śpiwora, zapaliłem lampkę i z ułożonym na kolanach laptopem wpatrywałem
się w obrazy wyświetlone na ekranie.
Po chwili rozległo się ciche pukanie do drzwi i zaraz do środka wśliznęła się Luscinia. Bezceremonialnie usiadła
obok mnie na łożu i spojrzała, co robię. Była ubrana w niemal przezroczystą koszulę nocną i lekki sweterek.
- Ciągle pan pracuje? - wyszeptała.
- Tak.
- Zaimponował mi pan dziś.
- Czym?
- Tymi mÄ…drymi wywodami wieczorem.
- To były tylko przypuszczenia...
- Nieważne, ale niewielu mężczyzn dziś potrafi tak myśleć.
- Chyba wielu - roześmiałem się. - Gdybym był taki mądry jak pani uważa, to jezdziłbym bentleyem.
- Pieniądze to nie wszystko - śpiewaczka żartobliwie palcem trąciła mój nos. - Może będziemy sobie mówili po
imieniu?
Okazało się, że w rękawie swetra skrywała piersiówkę z whisky.
- Pani może pić? - zdziwiłem się. - Pani głos...
Ona tylko napiła się, objęła mnie za szyję i mocno pocałowała w usta.
- Iwona - szepnęła i podała piersiówkę.
Przełknąłem mały łyczek palącego w gardło płynu.
- Paweł - odparłem całując ją w rękę. - Czemu mówisz  Iwona ?
- Nazywam się Iwona Maślińska - roześmiała się śpiewaczka. - Kto by przychodził posłuchać jakiejś tam
 Maślińskiej ? Boguś wymyślił mi pseudonim: Luscinia Dulcedo.
- Ten elegant to twój menedżer?
- Co ty! Wielbiciel, i to taki, który pomaga, a nic w zamian nie chce. Wiele śpiewaczek dałoby się pokrajać za jego
względy, ale jego jedyną miłością są chyba tylko opery.
- To czemu pracuje przy tym filmie?
- Dla mnie. Gdyby nie on, to Gienek zrobiłby jakąś telewizyjną szmirę, którą po pierwszej emisji odłożono by na
półkę.
Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Luscinia nie zastanawiając się wiele przeskoczyła przeze mnie,
ułożyła się za mną na łóżku, pod ścianą i przykryła się kocem. Rzuciłem na nią jeszcze ubrania z krzesła.
- Proszę wejść! - zawołałem.
Do pokoju wszedł reżyser. Jego wzrok padł na stertę rzeczy za moimi plecami, ale nie powiedział ani słowa.
- Można? - zapytał wskazując na krzesło.
- Tak.
Sebastian MIERNICKI PAN SAMOCHODZIK I KRÓLEWSKA BALETNICA
Opracował: rodHar_ 26 / 81
Usiadł i podrapał się po brodzie.
- Mam dla pana propozycję - zaczął i zrobił teatralną pauzę. - Chce pan trochę dorobić?
- Nie.
- Nie?! Musi pan być hippisem albo bogaczem, że nie zależy panu na pieniądzach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl