,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie byłbym tego taki pewien. Pamiętaj, że kobieta zmienną jest. Szczególnie ta. Na razie, widzimy się na próbie. - Zanim sobie pójdziesz - zawołał za nim Junior - nasz szanowny naczelny chciał się z tobą spotkać. Arch Riker odznaczał się rumianą cerą i mocno zaokrągloną sylwetką dziennikarza weterana, który miał za sobą wiele lat przepracowanych za biurkiem i aż nazbyt wiele obiadków w klubie prasowym. Kiedy Qwilleran stanął w drzwiach, Arch kręcił się, pogrążony w myślach, na krześle biurowym z wysokim oparciem. - Wejdz, wejdz - rzekł na powitanie. - Poczęstuj się kawą. - Dzięki. Już chyba od trzech minut nie miałem kawy w ustach. O co chodzi, Arch? - Same dobre wieści! Siadaj. Po naszym artykule o Pociągu do Zabawy bilety na inauguracyjną imprezę zostały natychmiast wyprzedane. Na obie rundy! Niezle, pięćset dolarów za bilet to niemało w takiej pipidówie. To było genialne posunięcie przeznaczyć dochody na fundusz stypendialny. - To był pomysł Dwighta Somersa, a nie właściciela pociągu - wyjaśnił Qwilleran. - Trevelyan raczej mi nie wygląda na wielkiego filantropa. - Dwight właśnie dzwonił. Zasugerował, że powinniśmy dać życiorys tego gościa - powiedział Riker. - Co o tym sądzisz? - Właśnie oddałem felieton o jego kolejce i myślę, że to na razie wystarczy. - Zgadzam się z tobą. Potem możemy dać relację z imprezy i przedstawić wszystko z perspektywy pasażerów. A więc poznałeś Floyda! Jaki on jest? - W niczym nie przypomina typowego prezesa banku. To prosty facet, który do wszystkiego, co ma, doszedł ciężką pracą. Zaczynał jako stolarz. A teraz wydał fortunę na zakup i renowację Pociągu do Zabawy , a jego model kolejki jest zupełnie niewiarygodny! Co sprawia, że niektórzy czują potrzebę gromadzenia przeróżnych dziwnych rzeczy? Nigdy tego nie rozumiałem. Ciebie też chyba ominęła ta choroba? - Właśnie, że nie - wyznał Riker. - Kiedy moja żona zbierała starocie, wpadłem w szał kolekcjonowania starych puszek. Szybko mi przeszło, kiedy żonę, dom i koty diabli wzięli. Ot tak. Qwilleran z powagą skinął głową. Sam miał za sobą gorzkie doświadczenia. Mało brakowało, a też by zle skończył. Ot tak. Jego przyjaciel najwyrazniej miał ochotę sobie pogadać. - Mildred namawia mnie, żebym znów zaczął coś zbierać. Wszyscy wiedzieliby, co mi kupować na Gwiazdkę. Powiedziałem jej, że nie muszę dostawać prezentów na Gwiazdkę. Ja mam Gwiazdkę każdego dnia, od kiedy się zdecydowaliśmy... Qwill, dlaczego ty i Polly... - Nie za-czy-naj, Archibald - przerwał mu Qwilleran. - No dobra, dobra. Przynajmniej niedługo będziecie mieć do siebie blisko. Właśnie, co z domem? - Polly zatrudniła syna Floyda Trevelyana. Floyd powiedział, że jest dobry. - A co miał powiedzieć? - zauważył Riker uszczypliwie. - Jeśli o mnie chodzi, poważnie bym się zastanawiał, czy wezwać kogoś z Sawdust choćby do naprawy cieknącego kranu. - Cóż... znasz Polly... Jak się raz na coś uprze... Jakieś dwa tygodnie pózniej, pewnego niedzielnego popołudnia Qwilleran i Polly wybrali się do Sawdust City. Na stacji spotkali Archa i Mildred. Z całej okolicy zjechali się elegancko ubrani uczestnicy wycieczki stylowym pociągiem. Specjalnie w tym celu zatrudnieni młodzi mężczyzni w czerwonych uniformach parkowali samochody przyjezdnych. Mieszkańcy Sawdust przyglądali się temu z zaciekawieniem. Parkowaczy w Mułowie nikt nigdy wcześniej nie widział. Pogoda dopisała: było wystarczająco ciepło, by panie mogły się pokazać w cienkich letnich sukienkach, ale nie za ciepło, dzięki czemu panowie mieli okazję wystąpić w lekkich marynarkach. Tylko Whannell MacWhannell z Pickax się wyłamał i teraz dusił się z gorąca w swoim plisowanym wełnianym kilcie. Ku ogólnemu zdumieniu na peronie stawiła się również dziedziczka z Chicago w towarzystwie kelnera z Old Stone Mill . Riker zauważył: - Chyba Derek dostawał ostatnio niezłe napiwki. - Tydzień temu widziałem, jak jej kupował hot-doga - wyjaśnił Qwilleran. - Teraz ona stawia. Tego dnia, jak zwykle zresztą, Elizabeth wyróżniała się z tłumu ekstrawaganckim strojem. Była mianowicie jedyną kobietą w kapeluszu. Jej głowę zdobiła wysoka słomiana konstrukcja owinięta kilometrami tiulu i ozdobiona wielką różą - autentyk z epoki edwardiańskiej. Poza tym odznaczała się niewiarygodnie, jak na lokalne standardy, szczupłą sylwetką. Polly, nosząca rozmiar szesnaście, oceniała jej rozmiar na cztery, a może nawet dwa. Zainteresowanie budziła jeszcze jedna osoba: młoda piękność ubrana w spodnium. W Moose County kobiety tradycyjnie występowały w niedzielę w spódnicach, jednak wszystkie spódniczki wyglądały jakoś żałośnie w porównaniu ze świetnie skrojonym letnim garniturem. Towarzyszył jej Floyd Trevelyan, tego dnia zadbany i ubrany stosownie do okazji. Kim była? Jego żoną? Córką? Musiało to pozostać tajemnicą. Trzymali się nieco z boku i z nikim nie rozmawiali. Wokół kręcili się fotoreporterzy z gazety. Obecność kamer i aparatów fotograficznych dodatkowo podgrzewała panującą na peronie atmosferę. Jakby tego było mało, orkiestra dęta robiła okropny hałas, wygrywając standardy takie jak Chattanooga Choo Choo i Hot Time in the Old Town Tonight. Riker rozpoznał w puzoniście pracownika działu kolportażu. - Mam nadzieję, że oni z nami nie jadą - zaniepokoiła się Polly. Uczestnikom wydarzenia rozdano upamiętniające wydarzenie książeczki. Mildred powiedziała: - Czy wiecie, że na tę wiekopomną przejażdżkę zwerbowano starą emerytowaną drużynę? Maszynista ma osiemdziesiąt dwa lata, hamulcowy siedemdziesiąt sześć, a palacz sześćdziesiąt dziewięć. Sami weterani SC&L. - Mam nadzieję, że w wieku sześćdziesięciu dziewięciu lat też będę w stanie machać łopatą i wrzucać węgiel w palenisko - stwierdził Rike. - Ależ mój drogi, ostatniej zimy nie byłeś w stanie nawet machnąć łopatą i odgarnąć śniegu sprzed domu - zauważyła słodko jego żona. - Jak myślicie, czy organizatorzy byli na tyle przewidujący, żeby zbadać maszyniście wzrok i zmierzyć ciśnienie? Czy palacz miał ostatnio robione EKG? Czy jedzie z nami lekarz? - Gdzie ta lokomotywa? - niecierpliwił się Qwilleran. Lokomotywy jeszcze nie było widać, ale ponad dachami zabudowań ukazały się kłęby dymu. Nagle muzycy przerwali graną właśnie melodię. Zagrzmiały fanfary. Przycichł gwar rozmów i nagle [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|