, JOHN BOYNE Chłopiec w pasiastej piĹźamie 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

imię tylko dla siebie.
Nie znam nikogo o imieniu Bruno - stwierdził Bruno. - Znaczy: poza mną samym. Kto wie, czy nie tylko ja je
noszę.
No to szczęściarz z ciebie - rzekł Szmul.
Pewno tak. Ile masz lat? - zapytał. Szmul w zadumie zaczął się przyglądać swym palcom, ruszając nimi w
powietrzu, jakby dokonywał obliczenia.
Dziewięć - odpowiedział. Urodziłem się piętnastego kwietnia tysiąc dziewięćset trzydziestego czwartego.
Bruno aż się zdumiał.
Coś powiedział?
No, że urodziłem się piętnastego kwietniatysiąc dziewięćset trzydziestego czwartego.
Bruno wytrzeszczył oczy i rozwarł ustaw kształt literki "O".
Nie wierzę - powiedział.
Czemu? - zapytał Szmul.
Nie chodzi mi o to - odparł Bruno, gwałtownie kręcąc głową że nie wierzę tobie.
Tylko się dziwię, po prostu. Bo moje urodziny tak samo przypadają na piętnastego kwietnia.
I też się urodziłem w tysiąc dziewięćset trzydziestym czwartym. Czyli: przyszliśmy na świat w tym samym dniu.
Szmul się zadumał.
Więc też masz dziewięć lat - stwierdził po chwili.
Tak. Ale dziwne, co?
Przedziwne - zgodził się Szmul. - Bo chociaż po tej stronie ogrodzenia są pewno dziesiątki Szmulów, to nie
wydaje mi się, żebym choć raz miał do czynienia z kimś, kto się urodził tego dnia, co ja.
Jesteśmy tak jakby blizniakami - powiedział Bruno.
Tak, trochę - przytaknął Szmul. Bruno poczuł niewysłowioną radość. Przywołany nagle obraz trzech
najlepszych przyjaciół, Karla, Daniela i Martina, przypomniał mu, jak wspaniale było sięz nimi bawić w Berlinie i zdał
sobie sprawę, jak przerazliwie samotny jest tu, w Po-Zwieciu.
Dużo masz przyjaciół? - zapytał Bruno, lekko przechylając głowę w oczekiwaniu na odpowiedz.
Mhm - odparł Szmul. - Tak jakby.
Bruno się nachmurzył, bo liczył, że Szmul odpowie, że wcale nie tak wielu, co by ich
przecież zbliżyło jeszcze bardziej.
Bliskich?
Raczej nie za bardzo - odpowiedział Szmul. - Ale po tej stronie ogrodzenia jest nas wielu. Znaczy: chłopców w
tym samym wieku. I dosyć często się kłócimy. Dlatego tu przyszedłem. Chciałem pobyć sam.
Moim zdaniem to bardzo nieuczciwe - oświadczył Bruno. - Gdy ja tkwię po tej stronie ogrodzenia, gdzie w
ogóle nie ma z kim pogadać ani się pobawić, ty masz dziesiątki przyjaciół i pewnie się codziennie bawicie godzinami.
Muszę pomówić o tym z ojcem.
A skąd przyjechałeś? - spytał Szmul, z zaciekawieniem spoglądając na Brunona spod przymkniętych powiek.
Z Berlina.
Gdzie to jest?
Bruno już otwierał usta, aby odpowiedzieć, lecz sobie uprzytomnił, że w sumie za bardzo nie wie.
No, wiadomo, w Niemczech - odrzekł. - Ty nie jesteś z Niemiec?
Nie, z Polski  odpowiedział Szmul.
Bruno zmarszczył brwi.
To czemu mówisz po niemiecku? - zapytał.
Bo ty się po niemiecku przywitałeś. Znasz polski?
Nie - z nerwowym śmiechem odparł Bruno. - Nie znam nikogo, kto mówi dwoma językami. Zwłaszcza kogoś
w naszym wieku.
Mama jest w mojej szkole nauczycielką i nauczyła mnie niemieckiego  wyjaśnił Szmul.
Zna też i francuski, i włoski, i angielski. Taka jest mądra. Ja jeszcze nie znam francuskiego ani włoskiego, ale
obiecała, że kiedyś mnie nauczy mówić po angielsku, bo mi się to może przydać.
Polska - powiedział Bruno w zadumie, ważąc słowo. - To nie to, co Niemcy, prawda?
Szmul ściągnął brwi.
Dlaczego?
Bo przecież Niemcy to państwo najwspanialsze - odrzekł Bruno, bo mu się przypomniało zdanie, które ojciec
w dyskusjach z dziadkiem powtarzał w nieskończoność. - Jesteśmy lepsi.
Szmul bez słowa spojrzał na Brunona, który postanowił czym prędzej zmienić temat, bo już wypowiadając to
zdanie, czuł, że brzmi ono jakoś niestosownie, a w żadnym wypadku nie chciał urazić Szmula.
Gdzie właściwie leży Polska? - spytał, przerywając milczenie.
W Europie.
Bruno usiłował sobie przypomnieć różne kraje, o jakich się dowiedział na ostatniej lekcji geografii z Herr
Lisztem.
A o Danii słyszałeś? - zapytał.
Nie - odparł Szmul.
Polska chyba leży w Danii - Bruno był coraz bardziej zakłopotany, choć tak starał się wyjść na osobę
rezolutną. - Bo to straszliwie daleko - dodał, aby rzecz potwierdzić.
Szmul chwilkę mu się przyglądał, parę razy tak poruszając ustami, jakby sobie musiał rozważyć jego słowa.
Przecież jesteśmy w Polsce - rzekł w końcu.
Tak?
Serio. A Dania leży daleko i od Polski, i od Niemiec.
Bruno znów ściągnął brwi. Bo chociaż miał pojęcie o tych różnych krajach, wciąż sobie ich nie potrafił
uporządkować w głowie.
No tak - przytaknął. - Ale to wszystko względne, no nie? Chodzi mi o odległości. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl