,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stracił panowanie nad sobą. Roześmiał się, potem ucichł na chwilę i znów wybuchnął serdecznym śmiechem. W końcu odezwał się cicho, próbując złapać oddech: - Och, Elżbieto, powinnaś zobaczyć się teraz w lustrze. Zacisnął usta i oddychał głęboko, bezskutecznie udając powagę. Tego już było zbyt wiele. Pochyliła się nad nim. - Jak śmiesz robić sobie z tego żarty? Pewnie odesłałeś mnie do Szkocji z powodu mojej zdolności słyszenia cudzych myśli. Przez lata cierpiałam, oskarżając samą siebie za to wygnanie. Nigdy nie dowiesz się, ile kosztowało mnie osiągnię cie kontroli nad tym przekleństwem - kontroli, której nauczy łam się tylko po to, by ci się przypodobać. A teraz, gdy ty wdzierasz się w moje myśli, masz czelność śmiać się z tego? Uśmiech zniknął z jego twarzy. - Zrobiłaś to, żeby mi się przypodobać? - Tak, a dla ciebie to tylko żart. - Dlaczego sądziłaś, że tego oczekuję? W milczeniu gromiła go jedynie wzrokiem, powtórzył więc: - Czy powiedziałem kiedykolwiek coś, co znaczyłoby, że chcę, byś wyzbyła się tej zdolności? - Nie pamiętasz, prawda? Dziwiłeś się, jak mój dziadek mógł to znieść. Powiedziałeś, że nie wyobrażasz sobie nic gorszego od żony, która czyta w myślach męża. %7ładnej prywat ności, ciągła kontrola. Zmrużył oczy, intensywnie się nad czymś zastanawiając. W końcu powiedział: 221 - Kiedy ogłosiłem dziś nasze zaręczyny, z pewnością zrozu miałaś, że nie ma to już dla mnie znaczenia. - Na Boga, Natanie, niczego nie zrozumiałam po twoim oświadczeniu. Jedynie to, że masz własne powody i że jak zwykle nie obdarzyłeś mnie zaufaniem. Zupełnie się nie zmie niłeś. Przesunął dłonią po mokrych włosach i odezwał się zrezyg nowany: - Kiedy mieliśmy spokojnie porozmawiać? Sytuacja zmusi ła mnie do szybkiego działania, a gdy wróciłem do domu, już spałaś. Wyprostowała się i założyła ręce na piersi. - No to teraz tu jestem. Westchnął, starając się wyraznie zyskać na czasie, zanim zdecyduje, jaką półprawdą poczęstować ją tym razem. Sięgnął po szlafrok i powiedział: - Odwróć się. Szybko się odwróciła. Słyszała, że wstaje z łóżka i ubiera się. - Chodz tu, Elżbieto - powiedział po chwili, dorzucając drewna do wygasającego kominka. Przyciągnął fotele bliżej ognia i kazał jej usiąść. Podwinęła zmarznięte stopy, opatulając je koszulą. Serce biło jej mocno w rytm spanikowanych myśli. Czy naprawdę chce to usłyszeć? Nerwowo przerwała ciszę. - Jestem bardzo ciekawa, jaki powód wybierzesz na uspra wiedliwienie tej komedii z zaręczynami. Zauważyła, że nie spodobał mu się ten atak. Podniósł brew słysząc jej sarkastyczną uwagę i uśmiechnął się. - W takim razie domyśl się sama. Może na przykład zaręczyny są konieczne, a ja nie miałem czasu na rytualne zaloty. Mieliśmy wspaniałą widownię i chwila była bardzo odpowiednia. - Zaręczyny są konieczne? Dlaczego? Natanie, to nie ma sensu. - Skompromitowałem cię, przychodząc do twojej sypialni tamtej nocy. - Bzdura. Nic się nie wydarzyło, a ja nie powiedziałabym nikomu słowa. 222 Uśmiechnął się, wyraznie teraz rozbawiony. - Skompromitowałaś mnie dzisiejszej nocy. Powinienem wzywać pomocy. - Jesteśmy przecież zaręczeni?... Mów dalej. Skłonił się żartobliwie i ciągnął: - Dobrze. Oto następny możliwy powód. Muszę mieć cię przy sobie w ciągu najbliższych dni, a jedynie narzeczeni są nierozłączni podczas spotkań towarzyskich. Nie mogę pozwo lić, byś marnowała czas na parkiecie z tymi żałosnymi konku rentami. - Od kiedy tak przejmujesz się normami towarzyskimi? - parsknęła wstając z fotela. Poprawiła fałdy szlafroka i rzuciła: - Nie powinnam była liczyć na szczerą rozmowę z tobą. Dobranoc. - Twarda kobieta. - Roześmiał się i złapał ją za koszulę. - Domaga się prawdy. Zesztywniata, wpatrując się w jego dłoń zaciśniętą na ma teriale koszuli. Głos Natana złagodniał. - A może powodem jest fakt, że cię kocham i nie chcę cię stracić? Tak drżała, że nie mogła wymówić słowa. Wpatrywała się w niego, szukając potwierdzenia, że mówi poważnie. To stra szne, gdy spełnienie najskrytszego pragnienia jest tak blisko, a może rozwiać się nagle jak bańka mydlana. - Nie wiem, czy mogę ci wierzyć, Natanie - powiedziała cicho. Westchnął głęboko i wstał. - Wiem. - Pocałował ją w czoło i przytulił. - Musisz wra cać do swojego pokoju, zanim ktoś nas nakryje. Odsunęła się trochę. Jak może traktować to wszystko tak lekko? Jeśli wyznanie miłości było prawdziwe, dlaczego nie próbuje jej przekonać? Nagle coś jej się przypomniało. Przyszła tu przecież w pewnej sprawie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|