, Dickson Gordon R. Smok i dĹźin 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zakończyć grę, sir Brianie.
 Jestem przygnębiony, panie  odparł Brian.  Wydaje mi się niezbyt szlachetne,
by przerwać grę, nie dając ci szansy rewanżu. Lecz jeśli jesteś zmęczony, nie będę
cię zatrzymywał. Zapewniam jednakże&
 Och  odrzekł sir Mortimor  mówiłem tak tylko z grzeczności. Wcale nie jestem
śpiący. Prawdę mówiąc, i tak przez całą noc będę na nogach, robiąc przynajmniej od
czasu do czasu obchód zamku. Jeśli chcesz, chętnie będę grać dalej. Przyznaję, iż
miło by mi było odegrać to, co dziś straciłem. Daj mi chwilę na przyniesienie
pieniędzy, żebyśmy mogli grać jak należy, widząc, co leży na stole&
 Jak najbardziej!  zawołał Brian, rozmyślnie ignorując dawane mu przez Jima
znaki, że przerwanie gry to dobry pomysł.  Z przyjemnością zaczekam. Jestem
pewien, iż sir James również.
 A więc zaraz wrócę  obiecał sir Mortimor.
 Brianie  rzekł ściszonym głosem Jim, kiedy rycerz odszedł  naprawdę
powinieneś przestać. Przecież ta wygrana powetowała ci część strat.
 Tak, oczywiście  rzekł Brian  ale nie godzi się, Jamesie, nie dać mu szansy
rewanżu. To tak, jakbym uczestniczył w turnieju i jadącemu na mnie przeciwnikowi
pękłoby strzemię, zanim zdążylibyśmy skrzyżować kopie. Nie byłbym szlachcicem,
gdybym nie uniósł kopii grotem w górę, nie wstrzymał konia i nie wrócił na pozycję,
aby zaczekać, aż ponownie usiądzie w siodle i będzie gotowy do szarży.
 No, jestem  rzekł sir Morlimor, ponownie zasiadając do stołu.  Ponieważ dziś
wieczorem postanowiłeś stawiać złoto, sir Brianie, uznałem, że powinienem
przynieść monety z tego samego metalu.
Wysypał z mieszka sporą garść angielskich dukatów, takich jak te, które Brian
wygrał na świątecznym turnieju przed kilkoma miesiącami. Niemal na pewno,
pomyślał Jim, wcześniej należały do Briana. Teraz po obu stronach stołu leżały
spore sumy pieniędzy.
Wznowiono grę. Z początku Brian nadal wygrywał. Potem szczęście opuściło go
na chwilę i znów wróciło. Jednak ta druga dobra passa trwała krócej niż poprzednio i
niebawem gra stała się wyrównana, a fortuna sprzyjała raz jednemu, a raz drugiemu
z graczy. Stopniowo i systematycznie, jak zauważył Jim, sterta monet przed Brianem
zaczęła maleć, a przed sir Mortimorem rosnąć.
Obaj byli pochłonięci grą i niebaczni na nic poza nią. Jim stwierdził, że on także z
napięciem śledzi każdy rzut kośćmi. Nabierał przekonania, że sir Mortimor tak czy
inaczej kontroluje wyniki rzutów. Chociaż jednak pilnie obserwował, w jaki sposób sir
Mortimor rzuca kośćmi, nie zauważył niczego podejrzanego. Teraz, gdy wygrywał
gospodarz, wszystko wyglądało dokładnie tak samo jak wtedy, kiedy wygrywał Brian.
Mimo to jego podejrzenia, że sir Mortimor w jakiś sposób wpływa na wyniki gry,
powoli przeradzały się w pewność. Było coś sztucznego w rytmie, w jakim szczęście
odwracało się od graczy. Brian tylko na moment zyskiwał przewagę, aby zaraz ją
stracić, z reguły przegrywając więcej niż przeciwnik.
Jim żałował, że nie zna się lepiej na grach hazardowych i oszustwach. Pamięć
podsuwała mu tylko strzępy wiadomości. Wśród nich znalazł dwie użyteczne
informacje. Jedną przeczytał raczej w jakimś opowiadaniu, a nie w poważnym
opracowaniu. Była to wzmianka o pewnym graczu, który w specjalny sposób rzucał
kośćmi. Druga dotyczyła opiłowywania krawędzi kości, tak aby zawsze padały w
określony sposób.
Jeśli jednak pamięć nie płatała mu figli i kości sir Mortimora istotnie były
spreparowane, to Brian także wygrywałby za każdym razem, kiedy nimi rzucał.
Chyba że istniał jakiś specjalny sposób rzucania takimi kostkami i wprawny gracz
mógłby& Jednak biorąc pod uwagę zręczność, jakiej wymagałoby posługiwanie się
takim zestawem kości, Jim uznał takie wyjaśnienie za mocno naciągane. Jego umysł
gorączkowo poszukiwał rozwiązania i znalazł znacznie prostsze. Sir Mortimor mógł
mieć więcej niż jeden zestaw kości. Sam mógł rzucać jednym, a Brianowi podsuwać
drugi. Wydawało się to jednak równie niewiarygodne jak idea specjalnego sposobu
rzucania, Jim zżymał się w duchu. Jeżeli sir Mortimor podmieniał kości, to musiał
robić to na ich oczach tak, że tego nie zauważyli, co było praktycznie niemożliwe.
Czy rzeczywiście?
Znowu przypomniał sobie słowa  chyba jakiegoś powieściowego detektywa  że
kiedy nie można znalezć logicznego wyjaśnienia, pozostaje jedynie
nieprawdopodobne. Mniej więcej taki był sens tej wypowiedzi. Teraz musiał po
prostu założyć, że sir Mortimor potrafi podmieniać zestaw kości i spróbować
domyślić się, jak tego dokonuje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl