, Dni Mroku 5 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czarne serce w moim ręku, pozostali dwaj napastnicy którzy mi pozostali, natychmiast sie
wycofali.
-Przetrwałam sześć wieków walcząc zarówno z naturi jak i z bori. Dokonywalam
rzezi na nocnych wędrowcach, zmiennokształtnych i czarnoksiężnikach gołymi rękami.
Myślisz że przez cały ten czas nie nauczyłam się zabijać bez swoich mocy?-warknęłam.
-Zabić ją!- Krzyknął Veyron, wywołując mój smiech, który zatańczył wokół
ciemnego pokoju.
-Zostać tutaj.-rozkazałam. Ci którzy mieli siłę wstać na nogi, wspinali się po
schodach gdzie spotykali się z cichą śmiercią z rąk moich towarzyszy.
Upuszczając serce, zlizałam krew która skapywała z moich palców i zwróciłam
uwagę na Veyrona i Clarion. Uśmiechnęłam się przechylając głowę na bok, kiedy patrząc
na nich decydowałam się jak kontynuować. Była spora opcja że Clarion zniszczy mnie
jednym zaklęciem. Poza tym nie byłam pewna czy będę w stanie kontrolować Danausa,
gdy nie stoi ze mną w pokoju.
Możliwe że będę musiała uzyć twoich mocy. Ostrzegłam Danausa. Mam nadzieję
że tego uniknę, ale możliwe że nie będę w stanie.
Potrzebujesz mnie przy sobie?
Zostań tam gdzie jesteś. Wszyscy. Chciałam przynajmniej sama zadbać o Veyrona.
-Clarion, będę wdzięczna jeśli teraz oddasz mi moje moce.-powiedziałam
cierpliwie.
Czarodziej uniósł jedną brew i wyprostował się.-Dlaczego miałbym to zrobić?
-Bo w ten sposób będę mogła skuteczniej torturować Veyrona.
-Co cię powstrzyma przed użyciem jej przeciwko mnie?
Opuściłam swoje klejące ręce po bokach i uważniej się mu przyjrzałam.-Moja
sprawa nie jest związana z tobą, prawda? Właściwie to zostałeś wmanewrowany w to
wszystko, myśląc że to miasto zostanie oczyszczone z hołoty.
Clarion lekko wzruszył ramieniem i uśmięłam się. Podniosłam prawą rękę,
poruszając palcami na których pojawiły się kropelki ognia. Stłumiłam westchnienie ulgi.
Nie byłam przyzwyczajona do nieobecności mojego daru. Chociaż magia Clarion nie
pozbawiła mnie mojej zdolności, skutecznie powstrzymała mniE przed spaleniem domu.
Ale teraz, miałam go z powrotem.
-Clarion! Mieliśmy umowę!-Zapłakał Veyron. Nocny wędrowiec odwrócił się by
rzucić się na czarodzieja, ale machnięciem ręki utworzyłam wokół niego ścianę
ognia,przyszpilając go do ściany. Veyron stając na palcach, wciskał się plecami w ścianę,
próbując dostać się jak najdalej od płomieni.-Mira!
Teraz możecie zejść. Ale idzcie w moje ślady. Wciąż szukam niektórych
informacji. Pokierowalam. Ich kroki zadudniły na schodach. Nie zaglądałam przez ramie,
ale wyczułam za sobą Danausa, jego moce przepływające w dół ciemnej piwnicy. Z jedną
myślą, kula ognia pojawiła się nad schodami, oferując im trochę światła, ponieważ
żarówki które się znajdowały w piwnicy prawie wcale nie dawały światła.
-Teraz kiedy wszyscy tutaj są, urządzimy sobie małą pogawędkę Veyron.-
powiedzialam, upewniając się że Clarion rozumie że nie wliczam go do tej paskudnej
sprawy. Miałam inne, lepsze plany co do niego.-Chcę wiedzieć czemu Macaire do ciebie
przyszedł.
-Dl...Dlaczego Macaire do mnie przyszedł? Nie ma tu żadnych spraw.-wyjąkał
nocny wędrowiec.
-Proszę, Veyron, staram się by było to dla ciebie łatwe. Nie zmuszaj mnie bym na
ciebie krzyczała.
-Po prostu go zabij Mira.-Stefaj narzekał.-Jestem gotów by opuścić to miejsce.
-Wkrótce. Wyruszymy wkrótce.-obiecałam. Powolnym ruchem, uniosłam lewą
rękę, a ogień otaczający Veyrona uniósł się do góry i spoczął na jego prawym ramieniu.
Nocny wędrowiec wrzasnął i uderzył prawą ręką o ścianę, w próbie ugaszenia ognia.
Doliczyłam do siedmi i zgasiłam ogień.-Mogę to robić przez całą noc, a pózniej wstać
następnego wieczoru i zacząć wszystko od nowa. Moge cie spalać dopóki nie zostanie nic
prócz drącą masą tkanek i bólu. Powiedz mi czemu Macaire do ciebie przyszedł.
-On chciał zabić ciebie i tą rzecz.-krzyknął, wskazując na Danausa swoją lewą
ręką.- On wiedział że nasze szeregi są silne. Sofia powiedziała mu o Clarion i był
przekonany że będziemy mogli z niego skorzystać. Uważał również że Sofia może was
złamać. Miała was rozdzielić i zabić.
-Odwróciłam wzrok ku Clarion i uśmiechnęłam się.-Starożytny przekupił Sofię
by nas zabiła.-zastanawialam się, a w odpowiedzi czarodziej sie uśmiechnął. Stał w
cieniu czekając na swój czas.
-Ciekawe założenie-przyznał.
Odwróciłam się do Veyrona, zbliżyłam ogień ku niemu, zmniejszając okrąg.-
Kontaktowaleś się ostatnio z Macaire?
-Nie!
-Kiedy ostatnio rozmawiałeś ze Starszym?-zapytał Valerio.
-W noc balu.
-Czy on nie dał ci żadnych instrukcji, kto będzie mi towarzyszyć?-zapytałam.
-Zabić ich. Zabić każdego kto bedzie wobec ciebie lojalny.-powiedzial Veyron.
Uśmiechnęłam się. Macaire przypieczętował swój los, nie biorąc pod uwagę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl