, Ferring Dav 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pamiętasz?
Konrad spojrzał na Heinza, który próbował się odczołgać. Przed chwilą za-
dzgałby tego człowieka bez skrupułów, ale to było w ferworze walki.
Zerknął na Carla i nie poczuł zupełnie nic, choć Carl był pierwszym człowie-
kiem, jakiego zabił. Wróg, czy to zwierzołak czy człowiek, musiał zginąć. Ale
patetyczna postać Heinza wydawała się niegrozna.
 Nie mogę  powiedział Konrad.  To by było morderstwo z zimną krwią.
 Wyobraz sobie, że to królik.  Wilk uniósł w górę martwego królika i po-
trząsnął nim. W drugim ręku trzymał czarny kołczan, który Konrad również zo-
stawił w gospodzie.  No, dalej!
 Nie mogę  powtórzył Konrad.
Wilk westchnął ciężko.
 No dobrze. To chyba twój pierwszy dzień. Wyręczę cię.  Oddał Kon-
radowi kołczan i dobył miecza.  Pokażę ci, jak najlepiej to robić. Sposób jest
szybki i skuteczny. Przystawiasz czubek miecza, o tutaj. . .
 Nie  pisnął Heinz.
 . . . a potem zwyczajnie. . .
Konrad zacisnął mocno powieki, ale zapomniał zatkać uszy, które w chwilę
potem poraził przejmujący śmiertelny krzyk dobijanej ofiary.
 Oczyść go  powiedział Wilk, wręczając Konradowi miecz.
Konrad przykląkł przy trupie Heinza, by otrzeć miecz Wilka i swój nóż o ku-
brak martwego mężczyzny.
96
 A co byś zrobił, panie, gdybym nie zdołał go z siebie zrzucić?  spytał,
wskazując ruchem głowy na ciało Carla.  Pomógłbyś mi?
Wilk wzruszył szerokimi barami.
 Lepiej, żeby ratowanie ci skóry nie weszło mi w nawyk, chłopcze  odparł
wymijająco.  Mam nadzieję, że nie będziesz dla mnie ciężarem.
Konradowi przemknęło przez myśl, że to raczej jemu wejdzie w nawyk czysz-
czenie czarnej klingi. Ciekaw był, jakie inne ciężary przyjdzie mu jeszcze dzwi-
gać.
 Przeszukaj ich  polecił Wilk, chowając wyczyszczony miecz do po-
chwy.  Może mają przy sobie jakieś pieniądze.
 Jedenaście pensów  oznajmił Konrad, przetrząsnąwszy obu trupom kie-
szenie.
 Tylko tyle? Z zabijaniem takich gołodupców więcej kłopotu niż to warte.
Cały trud na marne.  Rozczarowany Wilk pokręcił głową.
Konrad nic nie powiedział, chociaż był zdania, że jeśli ktoś tu się natrudził, to
tylko on. To on walczył. Cały udział Wilka ograniczył się do dobicia rannego.
 Mam nadzieję  ciągnął Wilk  że ta propozycja obrabowanie mojej
osoby była tylko grą na zwłokę. Tak czy owak mijałeś się z prawdą, mówiąc, co
mówiłeś. Aktualnie znajduję się w nieco kłopotliwej sytuacji finansowej.
 Słucham?
 Nie mam pieniędzy.  Wilk potrząsnął trzymanym za skoki królikiem. 
Pozostaje żywić nadzieję, że kowal przyjmie go w charakterze zapłaty za podku-
cie Północy. Jeśli nie, to jego strata.
Wskazał na dwa trupy.
 Jeśli coś z ich przyodziewku na ciebie pasuje, wez to sobie. Dobierz buty.
Nie godzi się, żeby mój giermek chadzał na bosaka. To robi złe wrażenie. Obe-
drzyj ich ze wszystkiego, co mieli, może uda się coś z tego sprzedać. Będzie parę
dodatkowych pensów. Potem ukryj ciała pod tamtymi workami.
Konrad zrobił, co mu kazano.
 A ta kobieta?  zapytał.  Siostra Kreishmiera? Powiedziała, że cię wy-
nagrodzi, panie.
Wilk pokręcił głową.
 Marlenie ufam jeszcze mniej niż jej bratu. Zaprosiła mnie, co prawda, na
kolację, ale na pierwsze danie podano by truciznę. Współczuję mężczyznie, które-
go poślubi teraz, kiedy Otto nie żyje.  Uśmiechnął się jakby do wspomnień. 
No, w drogę.
 A dokąd?
 Do twojej wioski.
 Ależ po niej nic nie zostało  powiedział Konrad.
97
Choć Wilk nie okazał po sobie specjalnych emocji, oglądając po raz pierw-
szy kołczan chłopaka, przyczyna, dla której chciał odwiedzić wioskę Konrada,
musiała mieć jakiś związek z tym przedmiotem.
Kiedy jednak Konrad opowiedział mu pokrótce, co się tam przed dwoma dnia-
mi wydarzyło, Wilk jeszcze bardziej zapalił się do odwiedzenia pobojowiska.
Za zdobyte pieniądze i noże zabitych mężczyzn kupił na drogę trochę pro-
wiantu, chleb i gotowany drób. Zdarte z trupów ubrania Konrad zawinął w tobo-
łek, który umocował na grzbiecie jucznego konia.
Wilk dosiadł swojego rumaka. Konrad prowadził za uzdę szarego konia jucz-
nego.
Ten ostatni uginał się pod ciężarem dobytku Wilka, składającego się głów-
nie z oręża i zbroi. Heinz i Carl, napadając na Konrada, nie mieli ze sobą łuków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl