, Curtis Richard Notting Hill 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dajÄ™ - uÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™ blado. - Co u niego sÅ‚y­
chać?
- Nie wiem. I raczej mnie to nie obchodzi. Za­
pomniaÅ‚am nawet, dlaczego w ogóle go kiedyÅ› ko­
chałam. A... jak tam twoje sprawy... sercowe? -
spytała, spuszczając wzrok.
142
Notting Hill
- Obawiam siÄ™, że odpowiedz bÄ™dzie niecieka­
wa, więc dajmy temu spokój.
- Myślałam o tobie - powiedziała cicho.
- ProszÄ™ ciÄ™, tylko nie to - uciÄ…Å‚em stanowczo.
Nie chcę jałmużny, niczego od niej nie chcę!
- Dlaczego zawsze, kiedy staram siÄ™ normal­
nie traktować drugiego czÅ‚owieka, wszystko koÅ„­
czy siÄ™ katastrofÄ…?
- Nie mów tak. MiÅ‚o, że o mnie myÅ›laÅ‚aÅ›, na­
prawdę. - Odwróciłem w swoją stronę książkę,
leżącÄ… obok jej nakrycia. - Czy to scenariusz no­
wego filmu? - delikatnie zmieniłem temat.
- Tak. Zaczynamy we wtorek, w Los Angeles.
- Anna ocknęła się z zamyślenia.
- Chcesz zrobić próbę dialogów? Mogę czytać
pozostałe role.
- NaprawdÄ™? Super! Ten film jest strasznie
przegadany.
- Dawaj scenariusz. Główny wątek?
- Moja bohaterka jest wymagajÄ…cym, ale pie­
kielnie zdolnym oficerem. By uratować świat
przez zagÅ‚adÄ… atomowÄ…, wystarczy jej dwadzieÅ›­
cia minut.
- ProszÄ™, proszÄ™.
Scenariusz przytÅ‚oczyÅ‚ mnie ogromem kata­
klizmów i pseudowojskowym żargonem. Twardy
wojskowy dryl i odwaga amerykaÅ„skich chÅ‚op­
ców, mieszały się z ckliwymi aluzjami do naj-
143
Richard Curtis
świętszych wartości dla wszystkich Amerykanów.
A wszystko to przyprawione sosem poprawności
politycznej i zakoÅ„czone happy endem, oczywi­
ście. Anna co chwilę się myliła, ja cierpiałem jak
potÄ™pieniec, sÅ‚uchajÄ…c wynurzeÅ„ ambitnego sce­
narzysty. Jak można się tego nauczyć na pamięć?
Metodą prób i błędów doszliśmy do wniosku, że
najlepszym miejscem do czytania jest taras. Anna
dużo chodziła, gestykulowała i co rusz obijała się
o kuchenne meble. Zabraliśmy na górę dzbanek
herbaty, rozmaite wiktuaÅ‚y do pogryzania i wy­
godne poduszki.
-  Z dowództwa pytają, czy powinni wysłać
HK" - czytałem drewnianym głosem.
-  Nie. Proszę mi przynieść dane z czwartego
satelity rekonesansu taktycznego i proszÄ™ im po­
wiedzieć, że potrzebujemy namiarów radarowych
przed powrotem KFT, czyli przed 19.00, a potem
niech pan poinformuje Pentagon, że od 10.00 do
12.15 będziemy potrzebowali osłony czarnej
gwiazdy" - i żebyś nie śmiał mi wypominać, ile
razy się pomyliłam w tej scenie. Jeśli usłyszę choć
sÅ‚owo, wrzucÄ™ ci za koÅ‚nierz te oliwki. - Zamach­
nęła się miseczką.
-  Tak jest, kapitanie. Natychmiast przekażę"
- czytałem, wczuwając się w rolę.
-  Dziękuję". Ile razy się pomyliłam?
- Jedenaście.
144
Notting Hill
- Cholera.  I jeszcze jedno, Wainwright..." -
zadziwiła mnie łatwość, z jaką Anna przechodziła
od prywatności do roli.
- Cartwright - podrzuciłem usłużnie.
-  Cartwright, Wainwrihgt, czy jak siÄ™ tam na­
zywasz. Obiecałam Jimmy'emu, że wrócę na jego
urodziny. Proszę powiadomić mój dom, że mogę
się trochę spóznić".
-  Oczywiście. A co przekazać Johnny'emu?"
- Mój synek ma na imię Johnny?
- Tak tu napisano.
- To jego też proszę uprzedzić. Uff. - Oparła się
rękami o stolik i patrzyła na mnie wyczekująco.
- Wspaniale. - ZamknÄ…Å‚em scenariusz. - Po­
wiedziałbym - bezbłędnie.
- Podobało ci się?
- PorywajÄ…cy tekst. Nie jest to wprawdzie
Jane Austin czy Henry James, ale ma w sobie coÅ›
porywajÄ…cego.
- Myślisz, że zamiast tego powinnam zrobić
coś według Henry'ego Jamesa?
- Jestem pewien, że Å›wietnie byÅ› sobie pora­
dziła z prozą Jamesa. Ale ten scenarzysta też ma
cholernie dobre pióro.
- Prawda? %7ładen z bohaterów  Na skrzydłach
gołębicy" nie ośmieliłby się powiedzieć:  Niech
pan poinformuje Pentagon, że bÄ™dziemy potrze­
bowali osłony czarnej gwiazdy".
145
Richard Curtis
- I dlatego proza Jamesa przegrywa z takimi
tekstami.
Zaśmiała się, dzwięcznie, radośnie - po raz
pierwszy tego dnia zobaczyłem, jak jej twarz się
rozjaśnia, a w oczach pojawiają wesołe błyski.
Pomilczeliśmy chwilę, kontentując się błogim
lenistwem. Zwieże powietrze zaostrzyło apetyt -
pora na pizzę, zadecydowałem. Kuchnia świeciła
pustkami, Spike najwidoczniej gdzieÅ› siÄ™ zawie­
ruszył.
- To wprost nie do wiary, że masz tÄ™ reproduk­
cjÄ™ - powiedziaÅ‚a, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ plakatowi z ob­
razem Chagalla -  La Mariee".
- Lubisz Chagalla?
- Lubię. On bardzo prawdziwie maluje miłość
- tak powinni wyglądać zakochani. Płynąć po
ciemnobłękitnym niebie.
- Z kozÅ‚em grajÄ…cym na skrzypcach - iro­
nizowaÅ‚em, bo trochÄ™ irytowaÅ‚a mnie jej egzal­
tacja.
- A żebyś wiedział. Szczęście byłoby niepełne
bez kozła grającego na skrzypcach.
Trzasnęły drzwi. Z korytarza dobiegÅ‚ nas za­
pach pizzy. Nareszcie!
- Voila. Oto  hawajski karnawał" dla królowej
Notting Hill - podwójne peperoni i ananas - skÅ‚o­
nił się z gracją.
- Fantastycznie - Anna nadrabiała miną.
146
Notting Hill
- Czy ja ci przypadkiem nie mówiłem, że Anna
jest wegetariankÄ…?
Spike spłoszył się nieco. Obrzucił nas tępym
spojrzeniem i z głośnym plaśnięciem puknął się
w głowę.
- ZostaÅ‚o trochÄ™ duszonego pasternaku z ze­
szłego tygodnia. Pychota - trzeba tylko zdjąć
skórkę - oznajmił z triumfem w głosie..
SkoÅ„czyÅ‚o siÄ™ na tym, że Anna obdzieliÅ‚a  ha­
wajskim karnawałem" nas obu, zostawiając sobie
ciasto. Po obiedzie Spike ulotnił się;  żeby nie
przeszkadzać" - jak mi wyszeptaÅ‚ na stronie. An­
na zwinęła się w kłębek na kanapie, popijając
kawę, ja siadłem z gazetą w fotelu.
- Masz duże stopy - powiedziała nagle.
- Zawsze miałem większe od kolegów; jakoś
szybko rosły.
- Wiesz, co mówią o mężczyznach z dużymi
stopami? - spytała.
- Nie. - Spojrzałem na nią znad gazety. - A co
mówią?
- Duże stopy - duże buty. - Oboje parsknÄ™li­
śmy śmiechem.
Niezupełnie tak, ale zręcznie z tego wybrnęła.
Pod wieczór znów wyszliśmy na taras. Grzejąc
siÄ™ w promieniach zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca, pomyÅ›la­
łem, że tak będą wyglądały dwa następne dni.
Góra - dół, klaustrofobiczna kuchnia i taras z wi-
147
Richard Curtis
dokiem aż po horyzont. Jakoś przeżyjemy, ważne,
żeby Anna czuÅ‚a siÄ™ bezpieczna i w koÅ„cu prze­
stała rozpamiętywać te cholerne zdjęcia. Niestety,
metodą zaskakujących skojarzeń uporczywie do
nich wracała.
- Szlag mnie trafia, kiedy pomyślę, że zdjęcia
ukazaÅ‚y siÄ™ akurat wtedy, kiedy zaczęłam stanow­
czo domagać siÄ™ respektowania klauzuli o nago­
ści. - Walnęła łyżeczką w miskę, rozpryskując
lody, które zgodnie z jej życzeniem podałem na
kolację; sam zadowoliłem się jogurtem.
- NaprawdÄ™ masz w kontrakcie takÄ… klauzu­
lÄ™? - Tajniki zawodu aktorskiego coraz bardziej
mnie zadziwiały.
- Jasne, w każdym.  Zezwala siÄ™ na filmowa­
nie okolicy koÅ›ci ogonowej, jednakże bez pokazy­
wania w kadrze poÅ›ladków artysty. Wybór duble­
ra do wyżej wspomnianych zdjęć musi być każdo­
razowo konsultowany z aktorem" - wyrecytowała
jednym tchem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl