, Nora Roberts Jak dobrze mieć sąsiada_2 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na chwilkę po\yczę sobie Radleya.
 Dopiero wrócił do domu.
 Tylko na chwilę.  Prowadził ju\ ją w kierunku łazienki.  Wrócimy za pół godziny.
 Dokąd się wybieracie?
 Mam coś do załatwienia, a Rad mo\e pójść ze mną. Prawda, Radley?
 Jasne.
Kusząca myśl o trzydziestominutowym moczeniu się w wodzie przewa\yła.
 Tylko \adnych cukierków. Najpierw obiad.
 Dobrze, nie zjem ani jednego  obiecał Mitch. Poło\ył rękę na ramieniu chłopca.
 Gotów do misji, kapralu?
W oczach Radleya pojawił się wesoły błysk.
 Tak jest!  odpowiedział.
Połączenie kąpieli z zimnym okładem i aspiryną okazało się skuteczne. Zanim woda w
wannie wystygła, ból głowy zmalał do poziomu, z którym mo\na było \yć. Zakładając
d\insy, Hester przyznała w duchu, \e skuteczną kurację i chwilę wytchnienia zawdzięcza
Mitchowi. Teraz, oglądając siniak, nie odczuwała ju\ rozgoryczenia, lecz dumę.
Uczesała się i zaczęła rozwa\ać, czy Radley będzie bardzo rozczarowany odło\eniem
wyprawy do kina. Ostatnią rzeczą, na którą miała teraz ochotę, było wychodzenie na mróz, a
potem siedzenie w zatłoczonej sali. Mogli się wybrać jutro, na poranny seans. Oznaczało to
zmianę planów, czego bardzo nie lubiła, lecz myśl o spokojnym wieczorze spędzonym we
własnym domu była zbyt kusząca.
Paskudny tydzień, rozmyślała. Rosen okazał się tyranem, a facet z rozliczeń
utrapieniem. W ciągu pięciu dni poświęciła na obłaskawianie jednego i zniechęcanie drugiego
tyle samo czasu, co na rzeczywistą pracę. Roboty się nie obawiała, natomiast nie cierpiała,
gdy ktoś rozliczał ją z ka\dej minuty. Niestety Rosen taki ju\ był, i to wobec wszystkich
swoich podwładnych.
No i ten głupi Cummings. Hester odegnała myśl o nadmiernie kochliwym koledze i
usiadła na krawędzi łó\ka. W końcu przetrwała pierwsze dwa tygodnie i teraz pójdzie ju\
łatwiej. Poznała, kogo trzeba było poznać, dogadała się, z kim nale\ało się dogadać. Jakoś ju\
wrosła w National Trust, odniosła nawet pierwsze drobne sukcesy. No i największa ulga: nie
musiała się martwić o Radleya.
Codziennie, przez cały tydzień, podświadomie obawiała się telefonu z informacją, \e
Radley sprawia za du\o kłopotów i Mitch ma dosyć zabawy w opiekuna dziewięcioletniego
chłopca. Ka\dego jednak dnia jej syn wracał rozentuzjazmowany, opowiadał o Mitchu i
Tazie, o tym, co razem robili.
Mitch pokazał mu serię rysunków do grubszego, rocznicowego wydania. Zabrali Taza
do parku. Oglądali na wideo oryginalną, klasyczną wersję King Konga. Mitch
zademonstrował swą kolekcję komiksów, z pierwszym wydaniem  Supermana i  Opowieści
z krypty . Wszyscy wiedzą, została poinformowana, \e to bezcenne unikaty. I czy zdawała
sobie sprawę, \e Mitch ma prawdziwy, słowo, prawdziwy pierścień dekodujący z  Captain
Midnight ?
Skrzywiła się, gdy przypomniała sobie o siniaku. Ten człowiek jest mo\e trochę
dziwny, myślała dalej, lecz z pewnością uszczęśliwia Radleya. Zwietnie. Wystarczy
traktować go jak przyjaciela syna i oczywiście zapomnieć o niespodziewanej scenie, do jakiej
doszło w poprzedni weekend.
Bo to była tylko ot, taka sobie scenka, bez znaczenia i sensu, niepotrzebny incydent,
jaki czasami zdarza się między dorosłymi, a nie \adna ekscytacja czy po\ądanie, jak uparcie
utrzymywał Mitch. Oczywiście było jej przyjemnie... mówiąc prawdę, na moment ogarnęło ją
niezwykłe erotyczne uniesienie, i wcale się tego nie wstydziła. Od lat \yła samotnie i nic
dziwnego, \e tak mocno zareagowała na atrakcyjnego mę\czyznę, który wyra\ał podziw dla
jej urody i wcale się nie krył, \e pragnie zdobyć Hester. Nienawidziła, gdy próbowano ją
uwodzić, i niszczyła chłodem pechowych absztyfikantów, jednak w tym przypadku czuła się
zupełnie inaczej. Musiała przyznać, \e prze\yła całkiem miłą... scenkę. I wystarczy.
Przygryzła wargi. Od kiedy się rozwiodła, próbowało ją uwieść wielu facetów.
Niektórzy z nich uchodzili za atrakcyjnych mę\czyzn, jak choćby ostatnio ów nieszczęsny
Cummings, a jednak ich wszystkich natychmiast i bezwarunkowo spławiała. Bo w \aden
sposób na nią nie działali.
Poza Mitchem.
W tym momencie Hester gwałtownie przerwała rozmyślania. Nie, nie będzie dalej
drą\yć tego tematu, bo stawał się zbyt niebezpieczny.
Pora pomyśleć o obiedzie. Biedny Radley będzie musiał zadowolić się zupą i kanapką
zamiast swego ukochanego cheeseburgera. Westchnęła i wstała. W tej samej chwili usłyszała
odgłos otwierających się drzwi.
 Mamo! Chodz zobaczyć niespodziankę!
Przybrała na twarz dy\urny uśmiech, choć na dziś miała ju\ dosyć niespodzianek.
 Rad, czy podziękowałeś Mitchowi... och.
Mitch równie\ wrócił, więc odruchowo poprawiła sweterek. Roześmiani obaj stali w
korytarzu. Radley trzymał dwie papierowe torby, a Mitch dzwigał coś, co przypominało
maszynę do pisania z dyndającymi kablami.
 Co to wszystko jest?
 Kolacja i dwa filmy  poinformował Mitch.  Rad powiedział, \e lubisz
czekoladowe koktajle.
 Rzeczywiście lubię.  Dopiero teraz dotarł do niej aromat. Pociągając nosem,
spojrzała na papierowe torby.  Cheeseburgery?
 Aha. I frytki. Mitch powiedział, \e mo\emy wziąć podwójne porcje. Zabraliśmy
Taza na spacer, ale teraz je swoją kolację u siebie.
 Nie zachowuje się zbyt dobrze przy stole  usprawiedliwił nieobecność kundla
Mitch.
Ruszył z czarnym urządzeniem w kierunku telewizora.
 Pomogłem Mitchowi odłączyć magnetowid. Przynieśliśmy  Poszukiwaczy
zaginionej arki . Nie uwierzysz, ale Mitch ma miliony filmów.
 Rad powiedział, \e lubisz muzyczny chłam, więc te\ coś takiego przynieśliśmy 
poinformował Mitch.
 No có\, tak, ja...
Radley postawił torby i usiadł koło Mitcha na podłodze.
 Mitch mówi, \e ten kawałek jest całkiem zabawny.  Przysunął się bli\ej, by
obserwować podłączanie magnetowidu.  Nazywa się...
  Deszczowa piosenka  dokończył Mitch.
Wręczył kabel chłopcu, by ten zabawił się w montera. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl