,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tajemnicach, jakie wiążą cię z obcymi facetami... no cóż, przykro mi, Ianthe - ale nie mam ci nic do powiedzenia. Sprawiasz, że łącząca nas więz to tylko prymitywna fizjologia, nic więcej. Tego było już za wiele. Pod wpływem jego okrutnych słów, bólu, który poczuła w duszy i nagłego poczucia osamotnienia, Ianthe wybiegła z jego domu. Pędem puściła się przed siebie, a gorące łzy zalewały jej policzki. - 76 - S R Kochali się bez żadnego zabezpieczenia. Przez całą drogę prowadzącą przez zatłoczone i hałaśliwe Ateny, którą przemierzał w swym klimatyzowanym mercedesie, rozgorączkowany umysł Lysandra uporczywie wracał do tego niezbitego faktu. Czy Ianthe brała pigułki? A może niepotrzebnie się martwił? Nic - poza trzęsieniem ziemi lub bezpośrednią boską interwencją - nie zdołałoby ich wczoraj powstrzymać przed pójściem do łóżka. Jakże jednak mógł do tego wszystkiego dopuścić? To stało się tak nagle, a on tak bardzo chciał się z nią kochać, że ledwie nad sobą panował. Kompletnie się w tym zatracił. Teraz wszystko wskazywało na to, że jest na najlepszej drodze do tego, by powtórzyć kolosalny błąd, który popełnił w związku z Marianną. Jednego był pewien. Nie zniósłby sytuacji, w której Ianthe miałaby spodziewać się jego dziecka i darzyć afektem innego mężczyznę. Najgorsze było to, że chociaż z pozoru bez emocji pozwolił jej odejść, w rzeczywistości myślał tylko o tym, by ją wziąć w ramiona. Zdawał sobie sprawę, że naprawdę się w niej zadurzył. Dlatego właśnie wrócił do Aten i spotkał się z ojcem. %7łeby zdobyć adres Takisa. Jeśli ma on jakiekolwiek zamiary wobec Ianthe, dobre czy złe, Lysander chce o tym wiedzieć! Z pewnością nie będzie ciągnął związku, w którym jego dziewczyna spotyka się z innym mężczyzną... niezależnie od tego, jak bardzo by Lysandrowi na niej zależało. Wskazano mu gabinet, w którym oczekiwał go starszy mężczyzna. Stanąwszy przed Takisem, Lysander spiął się. Mężczyzna stał przy kominku, paląc kubańskie cygaro, i wydawał się bardzo zadowolony z siebie, a nawet z niewiadomych przyczyn ucieszył się na widok Lysandra. Na widok jego uśmiechu Lysander nagle ujrzał w myślach bardzo plastyczny obraz korpulentnego biznesmena w łóżku razem z Ianthe. Szybko się opamiętał. Tylko spokojnie, zaczął sobie powtarzać. - 77 - S R - Dobrze, że nie kazałeś na siebie czekać - powiedział opryskliwie, starając się zignorować grymas na twarzy tamtego, który wziął za ironiczny uśmieszek. - Nie ma sprawy, drogi chłopcze. To prawdziwy zaszczyt! %7łeby dwukrotnie przerywać dla mnie urlop! Wierz mi, potrafię to docenić. Telefon od twojego ojca i wieść, że przyjedziesz, sprawiły mu dużą przyjemność. %7łałuję tylko, że nie ma tu Elektry, myślę, że ucieszyłaby się jeszcze bardziej, mogąc cię przywitać. Mamy sporo do omówienia, prawda? Owszem, ale nie dotyczy to interesów ani zabiegania o względy Elektry, pomyślał Lysander ze zniecierpliwieniem. Potrafił teraz myśleć tylko o jednej kobiecie i wyłącznie w jej sprawie tu przyszedł. - Widziałem cię wczoraj na wyspie. Na kawie z naszą wspólną znajomą. - Z Ianthe? Urocza, młoda kobieta. - Takis nagle poczuł się wyraznie mniej swobodnie. Odłożył cygaro i wydawał się mocno poruszony. - Czemu się nią interesujesz? Możesz być ze mną szczery. Lysander zacisnął dłonie, udając spokój, i z napięciem czekał na odpowiedz. - Czemu się nią interesuję? - Takis wzruszył ramionami, wyraznie grając na zwłokę. Jego dłoń automatycznie powędrowała do lśniącej na serdecznym palcu drugiej dłoni złotej obrączki. Lysander czuł się coraz mniej komfortowo. - Rozumiesz chyba moje pytanie, prawda? - To prywatna sprawa pomiędzy mną a tą młodą damą - odrzekł Koumanidis lekko obrażony napastliwym tonem. Jego czoło pokryło się per- listym potem. - Prywatna sprawa! - Lysander nie zdołał zapanować nad podniesionym głosem. Miał już tego wszystkiego serdecznie dość. - O ile się nie mylę, dopiero co poznaliście się na kolacji u mojego ojca, nie dalej niż przedwczoraj. Jakie to - 78 - S R [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|