,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się jak u siebie w domu. - Chłodne spojrzenie Leandra ukrywało szalejącą w nim burzę zmysłów, która budziła się na widok jej piękna. Miała na sobie jasne dżinsy i prostą białą koszulę spiętą czarnym paskiem ze srebrną klamrą. Jej długie lśniące włosy były rozpuszczone, a stopy bose. S R Gdyby występowała w filmie, publiczność byłaby zahipnotyzowana jej widokiem - pomyślał. Tak samo jak ja teraz. Przyglądając się w ciszy, jak przechodzi przez pokój, żeby usiąść na fotelu przykrytym andalu- zyjskim szalem w kolorze ochry, widział, dlacze- go większość ludzi brała ją za Hiszpankę - była czarującą seHoritą z oczami czarnymi jak noc i słodkim, prowokacyjnym uśmiechem przypomi- nającym uśmiech samego diablo. - Piękny pokój - powiedziała, rozglądając się z wyrazną przyjemnością. Isabella nie wiedziała, gdzie zwrócić wzrok. Jej zmysły były zewsząd otoczone bogactwem i róż- norodnością mieniących się barw, które wypeł- niały pokój - kolorów, które z pozoru do siebie nie pasowały, a jednak tworzyły harmonijną całość: od różowych ścian, tęczowych odcieni krzeseł i ka- nap, do przepięknych dywanów w indiańskie wzo- ry, które pokrywały kamienną podłogę. Było to niewątpliwie dzieło artysty. Nawet gdyby nie wie- działa, gdzie się znajduje, Isabella od razu roz- poznałaby rękę kogoś, czyja dusza jest pod uro- kiem kultury i dzikich krajobrazów tej ziemi. Na- wet książki, wypełniające regały, miały kolorowe S R grzbiety, które sprawiały, że miała ochotę podejść i sprawdzić, jakie skarby kryją się na ich podnisz- czonych stronach. - Cieszę się, że ci się podoba, Isabello. To mój ulubiony dom i tutaj chciałbym z wami spędzać większość czasu. - Twój ulubiony? - spytała zdziwiona. - Mam jeszcze domy w Pontevedra i w Paryżu, gdzie czasem, jeżeli będziesz miała życzenie, oczywiście możemy się zatrzymywać. Ale moją główną bazą jest Madryt i staram się pracować głównie tutaj. Myślę, że to ważne wspierać sztukę, wykorzystując lokalne talenty. Nie uważasz? Mo- gę podać ci coś do picia? Wino, sok? A może coś zjemy? W Madrycie kolacje jadamy zazwyczaj pózno... czasami nawet o jedenastej wieczorem. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? - Nie. Jadłam w samolocie i nie jestem głodna. Nie chce mi się też pić, dziękuję. Sama wzmianka o jego pracy sprawiła, że Isa- bella chciała go błagać o więcej. Pragnęła, żeby rozmawiał z nią swobodnie o tym, co go inspiro- wało i co go poruszało... Jakie scenariusze miał ochotę reżyserować i jakie były jego ulubione filmy? Po chwili, dostrzegając lekki uśmiech na jego wargach, zdała sobie sprawę, że tę noc mają spędzić razem. Mimo że chciała znów się z nim kochać i pragnęła jego obecności od narodzin S R Raphaela, nie wiedziała, czy jest gotowa na tę intymność. Była zagubiona. Wciąż bolało, kiedy przypominała sobie lekceważący komentarz ko- biety z jego biura. Czy mogła zaufać mężczyznie, który tak lekko podchodził do związków z kobieta- mi? Mógł być dobrym ojcem dla Raphaela, ale czy był zdolny do bycia oddanym mężem, o którym w skrytości ducha marzyła? Jakby wyczuwając jej myśli, Leandro podszedł do niej i spojrzał na nią z czułością. - Wiesz, że będziemy dziś dzielić pokój? - spytał. - Widziałam - odparła cicho. - Szczerze mó- wiąc... Nie wiem czy to najlepszy pomysł. - Dlaczego nie? - W jego oczach błysnęła irytacja. - Dlatego że dużo czasu upłynęło, od kiedy byliśmy razem, i nie jestem gotowa na fizyczne zbliżenie. - Czy chcesz mi powiedzieć, Isabello, że chcesz żyć jak zakonnica, póki mieszkamy razem pod jednym dachem? - Jego usta wydęły się w po- gardliwym grymasie. - Potrzebuję więcej czasu, żeby... żeby o tym pomyśleć. - Dios! Dlaczego umyślnie tak wszystko utrud- niasz? Isabella skrzywiła się. S R - Nie utrudniam! - odparła ze złością. - Zrobi- łam to, o co mnie prosiłeś, Leandro... Przyjecha- łam do Hiszpanii z tobą i naszym dzieckiem! Nie sądzisz, że to dla mnie wystarczająco duża zmia- na? W moich uczuciach panuje chaos! Potrzebuję czasu, żeby to zrozumieć, i nie chcę, żebyś dodat- kowo nakłaniał mnie do spania z tobą! - Nie! - Jak to nie? - W uszach słyszała bicie swojego serca. Leandro wyciągnął rękę i chwycił ją za nadgarstek. Poczuła jego uścisk niczym żelaznej obejmy, i zanim zdążyła pomyśleć pociągnął ją ku sobie. - Pragnąłem tego od dawna i nie będę się dłużej powstrzymywał - powiedział zachrypniętym gło- sem i przycisnął gwałtownie wargi do ust kobiety. Tak, tak- pomyślała Isabella, kiedy w jej żyłach zapłonęło czyste pożądanie. Minęło już tyle czasu... Jego pocałunek był pełen życia i namiętności. Nie mogła mu się oprzeć, bo pragnęła go bardziej niż powietrza. Po chwili jednak przez głowę przeszła j ej zdradziecka myśl, że Leandro wykorzystuje ją tylko do zaspokojenia swoich własnych potrzeb. Myśl, która drażniła jej świadomość jak ostra igła, tak że Isabella w końcu musiała zareagować. Oderwała usta od jego warg i gwałtownie odepchnęła, uwal- niając się z jego objęć. Oddychała ciężko. - Czy słuchałeś mnie Leandro? Powiedziałam, S R że potrzebuję czasu! Dlaczego lekceważysz to, co do ciebie mówię? W jej ciemnych oczach pojawiły się łzy. Męż- czyzna poczuł, jak w głowie kręci mu się od emocji i pożądania. Powoli przesunął wierzchem dłoni po wargach kochanki, pamiętając ich kuszący smak. Drżenie ciała dziewczyny i jęk, który wydobył się z jej ust, mówiły mu, że pragnie jego pocałunków i nie mógł zrozumieć, czemu się przed tym broni. Dlaczego jest taka niechętna? Przecież powiedzia- łem jej, że chce się z nią ożenić - zastanawiał się. Gdzieś w głębi duszy obudziła się w nim nieufność i obawa, że ma jakiś inny ważny powód, żeby trzymać go z dala od siebie. Leandro doświadczył już dwulicowości kobiet i nie chciał spotykać się z nią po raz kolejny. - Słucham, Isabello, ale niestety to, co mówisz, nie ma najmniejszego sensu! - powiedział. - Nie byłaś z nikim innym od czasu naszego ostatniego spotkania i urodziłaś moje dziecko. To jasne, że jest między nami silna więz, o co ci chodzi? Jak miała mu powiedzieć, że jest nieufna, bo podejrzewa, że on jej nie kocha? Przełykając łzy, Isabella zmęczonym gestem przeczesała palcami włosy. - Jestem zmęczona. Pójdę się położyć. - Masz do tego pełne prawo, ale nie myśl, że w ten sposób unikniesz problemu! Oczekuję, że S R będziemy dzisiaj razem, więc lepiej zacznij się do tej myśli przyzwyczajać! Kiedy będziesz odpoczy- wać, ja wykonam parę telefonów, chwilę popracu- ję i przyjdę do ciebie. Moja gospodyni zostawiła w kuchni jedzenie, więc częstuj się, kiedy będziesz miała ochotę. Nie czekaj na mnie. Zjem pózniej. - Zamilkł i przez jedną, niepokojącą chwilę wpat- rywał się w usta Isabelli. - Ty będziesz prowadzić dom. Możesz czuć się swobodnie. Niedługo się spotkamy. I to jest obietnica. - Leandro z niechęcią zaczął się zbierać, czując frustrację, że znowu sprawy poszły w złym kierunku. To nie wróżyło dobrze ich związkowi. - Leandro? - O co chodzi? - Co będę robić jutro, kiedy ty wyjdziesz do pracy? - Wciąż oburzona jego dyktatorskim sto- sunkiem do niej Isabella skrzyżowała ramiona na piersi. - Możesz robić to, na co masz ochotę. Może popracujesz nad książką? Masz też do dyspozycji samochód. Zostawię go na podjezdzie, kluczyki są na komodzie w naszym pokoju. W schowku na rękawiczki znajdziesz mapę, więc się nie zgubisz. Jednak chciałbym cię prosić, żebyś poczekała chwilę, zanim się gdzieś wybierzesz, bo moja matka, Constanza, ma zamiar odwiedzić was jutro z samego rana. S R [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|