,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
system odpornościowy został już osłabiony albo pokazały się pierwsze symptomy, istnieje pięćdziesiąt procent szansy, nie pani przypadek. Maggie nie musiała pytać. Zgadywała, że to przypadek pani Kellerman. Czy także Mary Louise? Cunnin- ghama? - Chciałbym podać pani tę szczepionkę. Nie mam zgody FDA na zastosowanie jej u cywilów, więc nie mogę tego zrobić, jeśli pani nie podpisze... - Podpiszę wszystko, co trzeba - przerwała mu. To nie wymagało zastanowienia. Był chyba zaskoczony, że poszło mu tak łatwo. Ale nie zadawał jej żadnych pytań, nie dopytywał się, czy chce to jeszcze rozważyć. A Maggie rozumiała, że nie ma czasu na pytania. - Doktor Drummond przyjdzie niedługo z pierwszą dawką - wstał, kończąc ich rozmowę. - Poproszę, żeby przyniesiono pani coś do jedzenia. Musi pani jeść. Ma pani jakieś życzenia? Mam jedną prośbę - odparła. - Ale nie chodzi o jedzenie. Skinął głową i czekał. - Chcę się zobaczyć z dyrektorem Cunninghamem. - To niemożliwe. - Dlaczego? Nie ma go tutaj? - Nie, jest. Czemu pani myśli, że go tu nie ma? - Nie muszę z nim rozmawiać. Chcę go tylko... zobaczyć. - Wyglądało na to, że Platt nie zmieni stanowiska. Muszę go zobaczyć. Przekonać się, że jest dobrze. Przeniósł ciężar ciała na drugą nogę. Maggie dostrzegła, że zacisnął zęby. Znała jego argumenty. Nie mógł wyjawić nic na temat żadnego z pacjentów. Zapewne sprawa została opatrzona klauzulą tajności. Nie pozwolą Maggie zdradzić nikomu, gdzie przebywała. Sądziła, że właśnie z tym problemem zmaga się pułkownik. Czy złamać reguły i zgodzić się na spotkanie dwojga pacjentów. - Nie mogę na to zezwolić - oświadczył Platt. - Ponieważ z nim nie jest dobrze. ROZDZIAA 55 Chicago Doktor Claire Antonelli oparła czoło o szybę na oddziale intensywnej terapii dla noworodków. Niemowlaki, w tym syn państwa Haney, różowe i ruchliwe, na pierwszy rzut oka wyglądały tak samo jak dwadzieścia cztery godziny wcześniej. Ale teraz, z jej winy, cały oddział poddano kwarantannie. Claire spędziła noc, pobierając krew od wszystkich, którzy mogli zostać zakażeni przez Markusa Schrodera. Wstępny raport CDC wywołał szok u kilkorga pracowników administracyjnych i lekarzy. Doktor Miles naciskał na zwołanie konferencji prasowej, żeby ostrzec tych, którzy przebywali w szpitalu w ciągu ostatnich kilku dni. Administracja wolała z tym zaczekać. CDC także chciało czekać. Wszyscy bali się paniki. Ale Claire już wyczuwała panikę w milczących spojrzeniach, wzruszeniach ramion, które zastąpiły odpowiedzi, nerwowym napięciu, które już wytrącało ludzi z równowagi. Tego nie da się długo ukrywać. Pracownicy powiedzą swoim żonom czy mężom, że nie mogą wrócić do domu po dyżurze. Rodziny zaczną się domagać wyjaśnień, dlaczego nie wolno im odwiedzać bliskich. Rodzice zechcą widzieć swoje nowo narodzone dzieci. Claire była przekonana, że panika wybuchnie, i to wkrótce. Reprezentant CDC, Roger Bix, przyjechał o czwartej nad ranem, ubrany w kurtkę drużyny bejsbolowej Atlanta Braves i kowbojskie buty ze szpiczastymi czubkami. Bardziej przypominał agenta sportowców niż specjalistę od chorób zakaznych. Był też młody - zbyt młody, pomyślała Claire. Młody i pewny siebie, wydawał polecenia, nim się przedstawił. Niedobry styl. Claire zrobiła sobie przerwę i zajrzała na oddział noworodków. Nie po to, by sobie uświadomić, że śmiertelny wirus mógł zaatakować te słodkie dzieciaki, tylko dlatego, by jej przypomniały, że wciąż istnieje dobro i niewinność. Doktor Miles prosił ją, by się zastanowiła, gdzie Markus Schroder mógł zarazić się wirusem. CDC do poniedziałku nie potwierdzi, jaki to wirus, ale Miles już powiedział Claire, że są prawie pewni, iż to ebola. Markus był księgowym w firmie prawniczej w Chicago. Kilka dni wcześniej, szukając jakiegoś wyjaśnienia, Claire spytała Vere, gdzie Markus mógł złapać coś tak niecodziennego. Ale oni wyjeżdżali tylko dwukrotnie do Terre Haute w stanie Indiana, gdzie od lat mieściła się firma należąca do rodziny Very. Nie odbyli żadnej wyprawy w najmniejszym stopniu przypominającej afrykańskie safari ani wycieczki objazdowej po laboratoriach badawczych. Nie byli w żadnym miejscu, gdzie Markus mógłby mieć kontakt z czymś takim jak ebola. Teraz Vera czuwała w milczeniu przy łóżku Markusa. On był nieprzytomny, a jej twarz przypominała jego wcześniejsze oblicze, maskę bez wyrazu. Prawie nie reagowała na bodzce, nie wspominając już o pytaniach, jakie jej zadawano. Ale, jak zauważyła Claire, i od razu doniosła o tym Milesowi, Vera nie sprawiała wrażenia zarażonej. W każdym razie Claire nie zaobserwowała u niej żadnych objawów. Wkrótce upewnią się co do tego na podstawie badania krwi. To było najtrudniejsze pobranie, jakie Claire tej nocy musiała wykonać. Vera najpierw odmówiła. Oznajmiła, że nie życzy sobie, by Claire dotykała jej czy męża. Potem jednak uległa, wyciągnęła rękę i szepnęła - strach na moment przebił się przez jej maskę - że nie chce przechodzić przez to, przez co przechodzi Markus. - Jak pani się czuje? - spytał doktor Miles, stając za plecami Claire. Nie słyszała, jak się zbliżał. Nie zauważyła jego od-bicia w szybie. - Jestem zmęczona. Ale poza tym nie najgorzej. -Pomasowała kark, oglądając się na niego. - A pan? - Dobrze. Dał jej znak, by za nim poszła. Na tym oddziale panowała cisza przerywana tylko okazjonalnym płaczem dziecka, w przeciwieństwie do wrzącego chaosu na chirurgii i intensywnej terapii. - Wszyscy, którzy postępowali zgodnie z procedurą, powinni być bezpieczni - zaczął. - Jeśli mieli rękawiczki i właściwy kontakt z płynami ustrojowymi Schrodera. - Pan Bix potwierdził, że najprawdopodobniej wirus nie rozprzestrzenia się przez powietrze, tylko podczas bezpośredniego kontaktu z płynami ustrojowymi. To dobrze, ale oboje wiemy, że niektórzy chadzają na skróty. - Tym razem nikt się tego nie wyprze, jeśli faktycznie tak zrobił. Poprosiłam, żeby sekretarka obdzwoniła wszystkich, którzy przebywali w pokoju Schrodera, od chwili, gdy go przyjęliśmy, nawet jeśli ktoś wchodził tamm tytko po to, żeby wymienić żarówkę. Claire zdała sobie sprawę, że Miles okrąża oddział, oazę śpiących dzieci. - Chirurgia to inna historia. - Zerknął na nią, nie zatrzymując [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|