, Camilleri Andrea Komisarz Montalbano 08 Cierpliwość pająka 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zadowoliło. Spytała z niepokojem:
 Jeżeli zażądają okupu, to naturalnie wszystkie inne hipotezy będzie można
uznać za zbędne, prawda?
Więc i jej przyszło do głowy, że ktoś mógł porwać Su - sannę po to, by ją zgwałcić.
Montalbano chciał odpowiedzieć, że żądanie okupu wcale nie wyklucza gwałtu, ale wolał,
żeby myśl o tym nie spędzała Livii snu z powiek.
 Oczywiście. Pójdziesz pierwsza do łazienki?
 Już idę.
Montalbano otworzył drzwi na taras, wyszedł, stanął przy balustradzie, zapalił
papierosa. Noc była pogodna jak sen niewinnego dziecka. Udało mu się ani przez chwilę nie
pomyśleć o Susannie, o grozie, którą dla niej kryła w sobie ta noc.
Nagle doszły go z pokoju jakieś hałasy. Wrócił do rzeczywistości. Wszedł do środka i
zmartwiał. Livia stała naga na środku salonu w niewielkiej kałuży wody. Najwyrazniej
wybiegła spod prysznica, nie kończąc kąpieli, pewnie przynaglona czymś, co wpadło jej do
głowy. Wyglądała przepięknie, lecz Montalbano nie ośmielił się jej objąć. Wystarczyło
zobaczyć jej oczy, wąskie jak szparki, żeby wiedzieć, że nadciąga burza. Znał się na tym aż
za dobrze.
 I ty... ty... - powiedziała, wyciągając rękę i wskazując na niego palcem.
 Ja to ja. O co ci chodzi?
 Kiedy dowiedziałeś się o porwaniu?
 Dzisiaj rano.
 Po przyj ezdzie do komisariatu?
 Nie, wcześniej.
 To znaczy kiedy?
 Jak to kiedy? Nie pamiętasz?
 Pamiętam. Ale chcę to usłyszeć od ciebie.
 Kiedy zadzwonił telefon. A ty się obudziłaś i poszłaś zaparzyć kawę. Naprzód
gorączkował się Catarella, ale nic z tego nie zrozumiałem, i dopiero Fazio mi wyjaśnił, że
uprowadzono jakÄ…Å› dziewczynÄ™.
 I co wtedy zrobiłeś?
 Poszedłem pod prysznic i ubrałem się.
 Nieprawda, wstrętny obłudniku. Rozłożyłeś mnie na stole w kuchni. Jesteś
potworem. Jak mogło ci przyjść do głowy, żeby kochać się ze mną dokładnie w tej samej
chwili, kiedy tamta biedna dziewczyna...
 Livio, nie denerwuj się. Kiedy dali mi o tym wszystkim znać, nie miałem
pojęcia, że to poważna sprawa...
 Sam widzisz, że ten tam miał rację, ten z telewizji. Mniejsza o to, jak się
nazywa, ten, co mówił, że jesteś do niczego, że nic nie rozumiesz. Nie, z tobą jest znacznie
gorzej. JesteÅ› potworem! Zwyczajnym potworem!
Wybiegła do sypialni. Komisarz usłyszał, że przekręca klucz w drzwiach. Poszedł za
nią, zapukał.
 Daj spokój, Livio. Chyba trochę przesadzasz.
 %- Nie. Dzisiaj przeÅ›pisz siÄ™ na kanapie.
 Na kanapie śpi się okropnie! Livio, zastanów się! Całą noc nie zmrużę oka!
Przestała reagować. Próbował jeszcze ją wzruszyć, odwołać się do jej współczucia.
 Na pewno znowu rozboli mnie rana! - powiedział z udanym przejęciem.
 Tym lepiej.
Uznał, że nie potrafi jej skłonić do zmiany zdania. Musiał się pogodzić z sytuacją.
Westchnął cichym głosem. I jakby w odpowiedzi na to zadzwonił telefon. Odezwał się Fazio.
 Przecież kazałem ci odpocząć.
 Nie mogę się stąd ruszyć, komisarzu, nie ma mowy.
 Jest coÅ› nowego?
 Przed chwilą zadzwonili. Komisarz Minutolo pyta, czy nie mógłby pan
przyjechać.
Podjechał, nie zwalniając, aż pod zamkniętą bramę. Po drodze uprzytomnił sobie, że
nie powiedział Livii, gdzie i po co jedzie. A powinien był to zrobić, chociaż się na niego
obraziła. Przynajmniej po to, żeby uniknąć kolejnej kłótni, bo być może Livia dojdzie do
wniosku, że chciał jej zrobić na złość i postanowił przespać się w hotelu. Trudno, będzie, jak
będzie.
Kto otworzy mu bramę? W świetle reflektorów zobaczył, że nie ma przy niej
dzwonka, domofonu, niczego takiego. Mógł tylko nacisnąć klakson, chociaż nie miał
pewności, czy nie będzie musiał naciskać tak długo, aż w końcu obudzi całe miasto. Nacisnął
raz, 66 krótko i z wyczuciem, i niemal natychmiast zobaczył wychodzącego z willi
mężczyznę, który chwilę pózniej otworzył kluczem bramę. Montalbano wjechał, zaparkował,
wysiadł.
Mężczyzna się przedstawił:
 Carlo Mistretta.
Brat geologa, lekarz, wyglądał na jakieś pięćdziesiąt parę lat. Był niski, starannie
ubrany, twarz miał zaróżowioną i mało wyrazistą, niósł przed sobą niewielki brzuszek.
 Pański kolega zawiadomił mnie o telefonie od porywaczy - powiedział. -
Musiałem od razu wsiąść do auta i przyjechać, bo Salvatore zle się poczuł.
 Już czuje się lepiej?
 Zrobiłem, co mogłem, żeby usnął.
 A pani?
Lekarz rozłożył ręce, ale nie odpowiedział.
 Jeszcze nie wie...?
 Nie, nie wie, tylko tego by brakowało! Salvatore powiedział jej, że Susanna
pojechała do Palermo, że ma egzamin, ale z moją biedną bratową już prawie nie ma kontaktu,
zdarza się, że jest wręcz nieobecna.
W salonie był tylko Fazio, który się zdrzemnął, wciąż w tym samym fotelu, i Fifi
Minutolo, który w drugim fotelu palił cygaro. Okna były otwarte, wpadało chłodne powietrze.
 Zdołaliście ustalić, skąd telefonowali? - z miejsca spytał Montalbano.
 Nie. Nagranie było bardzo krótkie - odpowiedział Minutolo. - Naprzód
posłuchaj, potem porozmawiamy.
 Dobrze.
A
Fazio, jakby kierowany zwierzÄ™cym instynktem, jakoÅ› «uÅ‚, że przyjechaÅ‚
Montalbano. Otworzył oczy i zerwał S1ę na równe nogi.
 Panie komisarzu, już pan jest? Chce pan posłuchać? Proszę usiąść na moim
miejscu.
I nie czekając na odpowiedz, włączył magnetofon.
Słucham. Kto mówi? Tu mieszkanie Mistrettów. Kto mówi?
Ale kto mówi?
Posłuchaj i nie przerywaj mi. Dziewczyna jest tutaj, z nami, na razie czuje się dobrze.
Poznajesz jej głos?
Tato... tato... proszę cię... pomóż...
Słyszałeś? Przygotuj kupę pieniędzy. Zadzwonię pojutrze.
Halo? Halo? Hało?
 Puść to jeszcze raz - poprosił komisarz.
Nie miał najmniejszej ochoty znowu słuchać rozpaczliwego głosu tej biednej
dziewczyny, ale musiał to zrobić. Na wszelki wypadek zasłonił sobie oczy ręką, bo nie był
pewien, czy nie ulegnie zanadto wzruszeniu.
Pod koniec drugiego odsłuchiwania taśmy doktor Mi - stretta ukrył twarz w dłoniach,
a jego plecami wstrząsnął płacz; wstał i wyszedł, a raczej wybiegł do ogrodu.
Minutolo powiedział:
 Bardzo kocha swojÄ… bratanicÄ™.
A potem, patrząc na Montalbana, spytał:
 Co o tym powiesz?
 Nagrali to, nie mówili na żywo, prawda?
 Oczywiście.
 Ten męski głos jest umyślnie zniekształcony.
 Na pewno.
 Jest ich co najmniej dwóch. Głos Susanny dobiega z większej odległości,
musiała być trochę dalej od magnetofonu. Kiedy ten, co nagrywał, mówi:  Poznajesz jej
głos? , upływa dłuższa chwilka i dopiero potem odzywa się Susanna: mija tyle czasu, ile
potrzebowali, żeby wspólnik uwolnił jej usta z knebla. A potem szybko założył jej knebel z
powrotem. I to przerwało jej ostatnie słowa, które z pewnością miały brzmieć:  Pomóż mi .
Też tak o tym myślisz?
 Nie wykluczam, że z Susanną jest tylko jeden mężczyzna. Mówi:  Poznajesz
jej głos? , i sam zdejmuje jej knebel z ust.
 Nie, to niemożliwe. Gdyby było tak, jak mówisz, pauza między jego pytaniem
a głosem Susanny musiałaby być dłuższa.
 Chyba tak. Ale jest jeszcze jedno - zwróciłeś uwagę?
 Nie zwróciłem. To ty się znasz na porwaniach.
 Oni jednak zachowują się inaczej niż zwykle.
 Co przez to rozumiesz?
 Zaraz ci powiem. Zwykle przy uprowadzeniach rzecz wygląda następująco.
z
Jest jakaś grupa działania, na -   jmv ją  grupa B , która ma za zadanie dokonać samego
porwania w praktyce. Potem  grupa B przekazuje uprowadzoną osobę  grupie C , to znaczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl