, Hans Fallada KaĹźd y umiera w samotności 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tam mieszkają. Tam on tkwi.
- A dlaczego pozwala mu pan tam tkwić? Dlaczego ju\ od dawna nie zarządził pan rewizji
domowych w tych paru uliczkach? Musi go pan capnąć, Escherich! Nie rozumiemy pana,
przecie\ poza tym jest pan zupełnie do rzeczy. Ale w tej sprawie robi pan głupstwa, jedno po
drugim. Obejrzeliśmy sobie akta. I ta historia z tym Klugem, któremu pozwolił pan zwiać
mimo jego zeznania! A potem nie troszczy się pan więcej o niego i pozwala mu popełnić
samobójstwo, właśnie wtedy, kiedy go najbardziej potrzebujemy! Głupstwa jadą na
głupstwach, Escherich.
Komisarz, skubiąc nerwowo wąsy, pozwala sobie zwrócić uwagę, \e Kluge zdecydowanie nie
miał nic wspólnego z autorem kart. Pocztówki po jego śmierci przychodzą bez zmian, tak jak
poprzednio.
- Uwa\am jego zeznanie, \e ktoś nieznajomy dał mu kartę do podrzucenia, za bezwzględnie
wiarygodne.
- No, je\eli pan tak uwa\a! My z kolei uwa\amy za konieczne, a\eby pan nareszcie coś
zrobił! Jest nam obojętne co, ale teraz chcemy zobaczyć wyniki! Zrób pan więc przede
wszystkim rewizje domowe na tych ulicach. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Coś zawsze
wylezie, wszędzie jest smród.
I znów komisarz Escherich poddaje z całą uni\onością pod rozwagę, \e choć w grę wchodzi
zaledwie parę ulic, trzeba będzie przeszukać niemal tysiące mieszkań.
- A to powa\nie zaniepokoi ludność. Ludzie są ju\ i tak dość nerwowi z powodu
wzrastających nalotów, a teraz my damy im podstawę do narzekań! Ale poza tym - co mo\na
osiągnąć przez rewizję? Co mamy właściwie znalezć? Ten człowiek potrzebuje do swej
przestępczej działalności tylko pióra - a to jest w ka\dym domu, oraz kałamarza - ditto, oraz
kilku pocztówek - ditto, ditto. Nie potrafiłbym podać moim ludziom jakichś punktów
zaczepienia przy rewizji, czego właściwie mają szukać. Najwy\ej negatywnie: autor kart na
pewno nie ma radia. Nigdy jeszcze na \adnej z kart nie znalazłem czegoś, co wskazywałoby,
\e czerpie swoje wiadomości z radia. Często jest nawet zle poinformowany. Nie, naprawdę
nie wiem, na czym mam oprzeć te rewizje.
- Ale\ najmilszy, najlepszy Escherichu - my pana naprawdę nie rozumiemy! Ma pan ciągle
jakieś wątpliwości, ale nie potrafi 'pan przedstawić \adnej pozytywnej propozycji! Przecie\
musimy tego człowieka złapać i to prędko!
- Złapiemy go na pewno - powiedział komisarz uśmiechając się - ale czy prędko? Tego nie
potrafię powiedzieć. W ka\dym razie nie wierzę, aby mógł jeszcze przez dwa lata pisać swoje
pocztówki.
Jęknęli.
- A dlaczego nie wierzę? Bo czas pracuje przeciw niemu. Spójrzcie, panowie, na te
chorągiewki - jeszcze sto, a będziemy mieli o wiele jaśniejszy obraz. To jest pierońsko
zacięty i zimnokrwisty gość, ten mój Klabautermann, ale ma te\ fantastyczne szczęście. Bo
sama tylko zimna krew tutaj nie wystarczy. Trzeba mieć te\ trochę szczęścia, a ono
towarzyszyło mu dotychczas niemal w niepojęty sposób. Tylko - moi panowie - z tym jest tak
jak z grą w karty: przez pewien czas karta graczowi idzie, a potem się nagle kończy. Nagle
karta odwraca się przeciw Klabautermannowi, a my mamy wszystkie atuty w ręku.
To wszystko jest bardzo piękne i ciekawe, Escherich! Najlepsza teoria kryminalna,
rozumiemy. Ale nie jesteśmy tak gorącymi zwolenkami teorii, a z pańskich słów
wnioskujemy, \e mamy ewentualnie kac jeszcze dwa lata, zanim zdecyduje się pan działać.
Na to się nie idzimy. natomiast polecamy panu przemyśleć dokładnie jeszcze raz \ sprawę i
przedło\yć nam, powiedzmy w ciągu tygodnia, swoje >ozycje. Wtedy przekonamy się, czy
pan nadaje się do załatwienia tej sprawy, czy te\ nie Heil Hitle]% Escherich!
Ale obergruppenfuehrer Prali, który dotychczas ze względu na obecność wy\szych jeszcze
przeło\onych musiał trzymać gębę na kłódkę, po ich wyjściu wpadł jeszcze raz do pokoju
Eschericha - Ośle! Idioto! Czy myśli pan, \e pozwolę długo jeszcze hańbić mój oddział przez
takiego kretyna jak pan? Ma pan jeszcze tydzień czasu! - Potrząsnął groznie pięściami. -
Niech panu nieba będą łaskawe, je\eli i w tym tygodniu pan na nic nie wpadnie! Rozprawię
się wówczas z panem!
- I tak dalej, i tak dalej. Komisarz Escherich ju\ wcale tego nie słuchał.
W pozostawionym mu łaskawie do dyspozycji tygodniowym terminie komisarz Escherich w
ten sposób załatwiał sprawę Klahcniterman-na, \e nie zajmował się nią wcale. Ju\ raz
pozwolił swoim przeło\onym zepchnąć się z uznanej przez siebie za słuszną taktyki
wyczekiwania i zaraz wszystko poszło po fałszywym torze - dlatego musiał zginąć Enno
Kluge.
Nie znaczyło to, \eby Kluge zbyt cią\ył jego sumieniu. Taki bezwartościowy, jęczący typek -
nie było wcale wa\ne, czy \ył. czy nie. Ale komisarz Escherich miał mnóstwo
nieprzyjemności z powodu tego chłystka i kosztowało go sporo trudu, aby zamknąć
otworzona raz gębę. Owej nocy, o której myślał niechętnie, komisarz był bardzo
zdenerwowany, a ten wysoki, bezbarwny, szary człowiek właśnie najbardziej nienawidził
zdenerwowania.
Nie, nie pozwoli jeszcze raz wyrwać się z wytrwałej cierpliwości - nawet przez najwy\ej
stojących przeło\onych! Co mu mogą zrobić? Potrzebują swojego Eschericha, w wielu
sprawach był dla nich po prostu niezastąpiony. Będą wymyślali i wściekali się, ale ostatecznie
zrobią to, co było jedynie słuszne: będą czekali cierpliwie. Nie, Escherich nie miał \adnych
nowych propozycji...
Było to pamiętne posiedzenie. Tym razem nie odbywało się w pokoju Eschericha, ale na sali,
pod przewodnictwem jednego z najwy\szych przywódców. Oczywiście była mowa nie tylko
Strona 94
Kazdy_umiera_w_samotnosci_-_Hans_Fallada_(11103)
o sprawie Klabauterman-na. Omawiano równie\ wiele spraw z innych oddziałów. Ganiono, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl